Wynik wyborów w lubuskiej Platformie Obywatelskiej, to
nie jest najlepsza wiadomość dla mieszkańców północnej części regionu. Partie
polityczne nie pracują, bo są leniwe, a ich jedynym programem są ataki na
prezydenta. Surmacz nie powinien kreować się na męczennika, bo dla Gorzowa nie
zrobił nic…
Rozmowa z prezydentem
Gorzowa Wielkopolskiego TADEUSZEM JĘDRZEJCZAKIEM.
Nad Wartą: W lubuskiej Platformie Obywatelskiej odbyły się
wybory przewodniczącego, które wygrała poseł Bożenna Bukiewicz. Czy z punktu
widzenia miasta i północnej części regionu, ma to w ogóle jakiekolwiek
znaczenie ?
Tadeusz Jędrzejczak: Oczywiście,
że ma znaczenie, bo to oznacza iż ta polityka w odniesieniu do Gorzowa się nie
zmieni. Niestety dotychczas polegała głównie na marginalizowaniu znaczenia
Gorzowa przez przewodniczącą Bukiewicz.
N.W.: Trzeba jednak
przyznać, że w walce politycznej nie przebierano w środkach. Jest Pan w
polityce od lat, ale skala wzajemnej agresji w dwóch walczących ze sobą obozach
sięgnęła chyba nizin, tak przynajmniej niektórzy uważają ?
T.J.: Nie znam szczegółów,
ale mi akurat ta kampania się podobała. Było dwóch wyrazistych kandydatów i
mieli oni do zaprezentowania określone poglądy i wizję Platformy Obywatelskiej
oraz jej funkcjonowania. Szczegółowych argumentów nie poznaliśmy, bo
postanowili debatować za zamkniętymi drzwiami, ale mi osobiście to się
podobało.
N.W.: Wszystko ?
T.J.: Oczywiście, że nie
wszystko, a szczególnie te personalne ataki i wynajmowanie dziennikarzy oraz
wykupywanie płatnych ogłoszeń udających artykuły. Ale sama dyskusja była i tak
partie powinny funkcjonować. Zwyciężyło to, co było w platformie dotychczas, a
to jest raczej mało akceptowalne i widać to po wynikach sondażowych tej partii
w kraju oraz w regionie.
N.W.: Pan nie kibicował dotychczasowej szefowej
PO ?
T.J.: To akurat nie jest
tajemnicą, bo ja na te wszystkie partie patrzę przez pryzmat miasta. Wybór
poseł Bukiewicz, to pozostanie w tym co było, a dla Gorzowa z tego nic dobrego
nie będzie.
N.W.: Przegrana wiceministra Jabłońskiego, to
również przegrana gorzowskiej Platformy Obywatelskiej, która pokazała w ten
sposób iż niewiele może ?
T.J.: To nie jest żadną tajemnicą, że ci politycy
nie mają na nic wpływu i nikt ich o zdanie w ważnych sprawach dla regionu nie
pyta. Poza kilkoma momentami, jak chociażby zgłaszanie kandydatów do Zarządu
Województwa, których potem usuwano. Od dawna wiadomo, że przewodnicząca
Bukiewicz nie traktuje gorzowskich polityków swojej partii po partnersku, a
przykładem jest kwestia gorzowskiego szpitala. Nawet jeśli mieli swoje zdanie i
propozycje, to nie były one brane pod uwagę.
N.W.: A gorzowskie partie w ogóle – Pan czuje, że
one wiedzą czego chcą i mają jakiś pomysł na miasto, czy to jest tylko
mieszanie herbaty bez dosypywania cukru ?
T.J.: To jest działanie o charakterze przyczynkowym.
Nie ma pomysłów i żadnej myśli, a jeśli już, to przewodnią linią działania jest
atak na prezydenta Gorzowa. To się dzieje na wielu płaszczyznach i niestety
także w Radzie Miasta, gdzie blokuje się często ważne dla przyszłości miasta
rozwiązania. Każda moja propozycja służąca miastu jest odsuwana w czasie,
odrzucana lub zmieniana w sposób najczęściej niezgodny z przepisami. Ja nie
znam żadnej partyjnej propozycji, która byłaby efektem pracy tej lub innej
partii w mieście.
N.W.: Może problemem jest to, że w partiach są
tylko ludzie interesowni ?
T.J.: Coś w tym jest, bo przecież należy do każdej z
nich najwyżej kilkadziesiąt osób i poza konferencjami prasowymi niektórych
radnych oraz ich wizytami w tej lub innej redakcji, to w tych organizacjach
nikt nie pracuje. Dlaczego ? To odpowiem: nie chce się im nic robić za darmo.
N.W.: To Pan ich wszystkich wychował, bo gdyby
nie było Tadeusza Jędrzejczaka, to nie mieliby kogo krytykować i tym samym by
nie istnieli…
T.J.: …coś w tym jest. Ale to za mało jak na partię
polityczną i działaczy, którzy kreują się na mężów stanu. Jeśli chcą mnie
krytykować, to niech przedstawiają alternatywę, ale ja czegoś takiego w
Gorzowie nie widzę. Często nawet myślę, że oni tego miasta nie lubią, bo mówią
o nim tak wiele złych i nieprawdziwych rzeczy. Kiedyś wierzyli w sąd i liczyli
na wyrok, chcąc zająć moje stanowisko, a teraz nie mają już nadziei, a własnych
propozycji wcale. Ostatnie lata polegały głównie na tym, ze radni trzech klubów
ustalali, co by tutaj zablokować, aby miasto się nie rozwijało.
N.W.: A co Pan myśli, gdy widzi jak osoba
kreująca się na takiego głównego „szeryfa” Marek Surmacz ma dzisiaj poważne
problemy ? Myśli Pan „Nosił wilk razy
kilka, ponieśli i wilka”, czy raczej: „Popełnił
błąd, ale suma jego dokonań dla miasta jest większa i warto mu odpuścić” ?
T.J.: Po pierwsze, to pan Surmacz dla miasta nic nie
zrobił. To trzeba sobie powiedzieć. Nie zrobił dla miasta dosłownie nic nawet
wtedy, gdy pełnił funkcję wiceministra spraw wewnętrznych. Podobnie premier
Marcinkiewicz oraz poseł Elżbieta Rafalska, która teraz woli utrwalać wizje o
wybuchu samolotu w Smoleńsku. Ja nie widzę zasług Marka Surmacza dla miasta,
ale wiem o mnóstwie donosów, które w swojej karierze napisał na wielu ludzi, a
żaden z nich nie zakończył się tak, jak on chciał. Media nagłaśniały jego
donosy, ale milczały o umorzeniach.
N.W.: To wiemy, jak i to, że wpadł we własne sieci,
gdy domagał się od innych tego, czego sam zrobić nie chce. Radni powinni go w
środę odwołać z funkcji szefa Komisji Rewizyjnej ?
T.J.: Ja nigdy nie wtrącałem się w to, kto ma być
przewodniczącym Rady Miasta czy poszczególnych komisji, bo uważam iż to jest
decyzja rady. Myślę, ze Marek Surmacz pokazał swoje oblicze kierując prywatny
akt oskarżenia przeciwko Robertowi Surowcowi. Oznacza to, że on i jego koledzy
z klubu nie różnią się dosłownie niczym od ludzi pokroju „Agenta Tomka”, Macierewicza
i całej tej reszty. Składają donosy, ale złożyli ich już tyle, że ani
Macierewicz ani Surmacz nie wiedzą już który dotyczył kogo i czego.
N.W.: Wadim Tyszkiewicz z Nowej Soli i Piotr
Barczak z Zielonej Góry postulują powołanie forum samorządowego przed
przyszłorocznymi wyborami. Pan by do takiej inicjatywy dołączył ?
T.J.: Ja znam tą inicjatywę, bo ona się pojawia
przed kolejnymi wyborami. Pozostaje pytanie: po co mamy to robić ? Jeśli takie
przedsięwzięcie ma służyć jedynie zwiększeniu popularności jednego lub drugiego
burmistrza, to trochę za mało. Podobną inicjatywę podjął kiedyś komitet
prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza i warto sobie odpowiedzieć na kilka
pytań, czy takie przedsięwzięcie ma szansę powodzenia w naszym województwie.
Może się uda, ale do tego należy podejść poważnie.