Przejdź do głównej zawartości

Wojciechowska upokorzyła Surmacza ! Argumentami, których nie zrozumie...

To miała być klęska i porażka znanego oraz dosyć zakłamanego „szeryfa”, ale wszystko przerodziło się w sukces niezależnej radnej, która swoją aktywnością mogłaby obdzielić co najmniej połowę gorzowskiego samorządu. Z jednej strony „ręka rękę myje” - bo gorzowscy radni do perfekcji opanowali system opuszczania sali, wstrzymywania się od głosu, blokowania ważnych dla miasta decyzji i udawania oburzonych. Z drugiej strony – dali swojemu „ideowo trędowatemu” koledze lekcję pokory…

Czy Surmaczowi głupio i wstyd, że wsparła go radna, którą on chciał zniszczyć ?
W wyższe emocje tego człowieka wierzyć nie należy. Wróci do formy, gdy nabierze
pewności iż nic mu nie grozi. To taki typ i nic go nie zmieni i recepty na zmianę nie ma...
Na co dzień dziennikarze „podniecają się” i proszą o komentarze udających mężów stanu radnych, wierząc iż są kimś innym, niż wynika to z bilansu ich działalności. Bywa, że radni skaczą sobie do gardeł, ale na koniec i tak każdy kalkuluje: ja wiem o jego grzeszkach, a on wie o moich - po co podskakiwać. Dzisiejsza sesja Rady Miasta, podczas której miano pozbawić byłego wiceministra w rządzie PiS Marka Surmacza funkcji przewodniczącego Komisji Rewizyjnej, od początku upływała właśnie pod jego znakiem. Nie było też tajemnicą iż politykom Prawa i Sprawiedliwości chodziło o przedłużenie sesji do momentu, gdy informacja o ewentualnym odwołaniu M. Surmacza będzie miała mniejszy wydźwięk medialny. „Jak przetrzymamy wszystko do późnego popołudnia to w papierze przed Wszystkimi Świętymi nic nie wyjdzie, a czwartek upłynie w radiu, telewizji i Internecie pod znakiem objazdów, akcji „Znicz” oraz takim tam podobnych” – mówił całkiem poważnie jeden z działaczy PiS, notabene wcale nie należący do stronników kłopotliwego dla PiS „szeryfa”. Paradoksalnie, kalkulowali również politycy Platformy Obywatelskiej, która w sprawie polityka PiS mocno się podzieliła. Przeciwko odwoływaniu go z funkcji zagłosował Marek Kosecki oraz mec. Jerzy Synowiec. „Nie mieliśmy w klubie dyscypliny, ale byłem zdziwiony widząc Marka Surmacza, który głosuje przeciwko odwołaniu swojej osoby. Przecież zasada iż nikt nie jest sędzią we własnej sprawie, a zatem powinien się wyłączyć z głosowania, znana jest od dawna. Trochę to śmieszne i żenujące” – mówi NW przewodniczący Klubu Radnych PO Robert Surowiec. Trudno odmówić mu racji, ale już zachowania dwóch najbardziej kunktatorskich radnych: Marcina Guci oraz Haliny Kunickiej, zrozumieć nie można. Oboje z głosowania zniknęli i – jak zawsze, bo było to już przerabiane w radzie społecznej szpitala – mieli na tą okazję stosowne wytłumaczenie. „Surmacz pozostaje, ale pytania należy zadawać Robertowi Surowcowi, bo jego radni pojawiali się i znikali, a w momencie głosowania kolejny raz ich nie było. Trochę to żenujące, ale pokazuje tylko sposób działania tej partii. Przewodniczący Surowiec nie był konsekwentny i pewne pytania się rodzą, ale to już nie moja rola” – mówi NW szef gorzowskiego SLD Marcin Kurczyna. Absolutnie największą klasę pokazała była wiceprzewodnicząca Rady Miasta Grażyna Wojciechowska, która w kilku słowach zmasakrowała cały polityczny polityka PiS. Ekswiceminister M. Surmacz mógł i musiał poczuć się mało komfortowo, a G. Wojciechowska udowodniła swoją moralną wyższość. „Ja uczę radnych, bo takich kiepskich jeszcze nie było. Są sprawy, których nie akceptuję i chciałam dać nauczkę, ze potrafię wznieść się ponad bieżące sympatie i zagłosować na korzyść człowieka, który najchętniej utopiłby mnie w łyżce wody. Brzydzę się tym, bo jestem inna” – tłumaczy NW swoje stanowisko, którego efektem było wsparcie M. Surmacza. „Wojciechowska udowodniła, że cała ta ideologia i działalność Marka jest gówno warta. Powiem krótko i kolokwialnie - rozstrzelała go niemal jak z karabinu maszynowego” – mówi NW polityk PiS, który nie kryje zdziwienia obrotem sytuacji, ale też faktem, że szef klubu radnych w swojej sprawie zarządził dyscyplinę klubową, a następnie sam siebie wspierał. „Tego jeszcze nie było w Gorzowie. Powinien się wyłączyć z głosowania” – dodaje przewodniczący Surowiec. Takie to standardy…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...