Jeśli wojewoda zacznie mówić więcej, to krowy będą mniej wydajne, a to
w prostej linii uratuje rolnictwo przed kolejnymi karami. Nie pierwszy raz
marszałek pochwaliła się tym, co w późniejszej perspektywie okazało tragedią.
Jeśli nie mleko, to może wodolejstwo ? Tego jest sporo, a szczególnie przed
partyjnymi wyborami. Do pracy wrócił „z dalekiej podróży” były dyrektor WUP, a
w ramach „partyjnych zakupów” pod skrzydła marszałek województwa trafi córka
wpływowego szefa struktur…
To co dobre dla województwa, nie
musi być dobre dla Polski, a medialne doniesienia na to właśnie wskazują. „Polska ukarana za przekroczenie limitu
produkcji mleka. Zdaniem Komisji Europejskiej nasz kraj musi zapłacić ponad 4
miliony euro za przekroczenie o 0,2 proc. limitu wyznaczonego na lata 2012/2013”
– czytamy w depeszy Polskiej Agencji Prasowej. Tymczasem nie dalej jak cztery
tygodnie temu marszałek Elżbieta Polak
„piała z zachwytu”, że lubuskie jest pod względem produkcji mleka absolutnym
liderem w całej Polsce. „Mamy największą
wydajność mleka w Polsce. Nakarminy wszystkich. Jednym słowem – zdrowe i dobrze
odżywione Lubuskie” – mówiła podczas jednej z konferencji prasowych. Spore
sukcesy mamy także w produkcji wody, a dokładniej w jej laniu, ale tutaj patron
i bohater jest inny. „Jako osoba
odpowiedzialna za nadzór nad placówkami ochrony zdrowia, jest mi szczególnie
bliska troska o życie i zdrowie Lubuszan” – powiedział dzisiaj wojewoda Jerzy Ostrouch, ogłaszając październik
miesiącem zdrowia. Tym samym przedstawił nowego dyrektora Wydziału Zdrowia,
którym został były szef Wydziału Kultury sprzed lat, a ostatnio dyrektor szpitala
w Torzymiu Janusz Dreczka. Człowiek
mądry i bezapelacyjnie uczciwy, zapewne świetny fachowiec od kultury, ale w
roli przełożonego ekonomistki oraz byłej szefowej oddziału Lubuskiej Kasy
Chorych i Narodowego Funduszu Zdrowia, a ostatnio Wydziału Spraw Społęcznych
LUW Małgorzaty Krasowskiej-Marczyk,
pasuje jak pięść do nosa. Inaczej mówiąc - wojewoda przemówił, a skoro tak, to
należy się cieszyć, bo „krowa która dużo
wyje , daje mało mleka”, a tego nam teraz potrzeba bardziej niż wodolejstwa
i podlizywania się politykom PiS. Nadprodukcja – co widać z raportu
brukselskich urzędników, nie jest wskazana, ale ma niestety miejsce w
strukturach podległych marszałek Polak. Do pracy „cichaczem” wraca znany z
mediów oraz randek z agentami CBA, były już dyrektor Wojewódzkiego Urzędu
Pracy, a w jeszcze innym miejscu uwito właśnie miejsce dla sekretarz Gminy
Dąbie – na co dzień córki sejmikowego radnego i szefa struktur Platformy Obywatelskiej
w Krośnie Odrzańskim Leszka Turczyniaka.
Trudno odmówić dziewczynie predyspozycji i kompetencji, ale nie o to tu chodzi,
lecz o partyjną nadprodukcję w ramach Lubuskiego Programu Operacyjnego „Rodzina
na Swoim”. Nic nie jest oczywiście przesądzone, ale jeśli Katarzyna Turczyniak wypracuje przedwyborczy „target” dla poseł Bożenny Bukiewicz, to awans w wydziale
organizacyjno – prawnym jest pewny…