To tak, jakby blog Nad Wartą ogłosił się patronem katolickiej prasy oraz
opublikował podręcznik publicystycznej subtelności i kindersztuby.
Konstrukcja skazana na porażkę i przypominająca połączenie wody z ogniem. Te
ostatnie połączyć można – w odniesieniu do statków parowych, ale w Gorzowie
para poszła w gwizdek…
Tego nie mogą pojąć najstarsi
mieszkańcy Gorzowa, a nawet Landsberga: były wiceminister Marek Surmacz czuje się zniesławiony i żąda przeprosin, choć w
całej swojej karierze słowa „przepraszam”
używał z taką samą częstotliwością, jak Diabeł odmawia modlitwę „Ojcze nasz” – czyli nigdy. „Żądam od pana Roberta Surowca, aby odwołał swoje
słowa, zaprzeczył im i przeprosił mnie osobiście oraz pośrednio panią Rafalską.
Opisana przez niego rozmowa ze mną nie miała miejsca i mieć nie mogła” – skonstatował
podczas konferencji prasowej polityk PiS. Przewodniczący klubu Radnych PO Robert Surowiec powinien czuć się
wyróżniony, bo znieważenie i konieczność przeproszenia „postpeerelowskiego szeryfa”,
to jak całus złożony przez bajkowego księcia żabie, a wszystko może się
skończyć dobrze. Brzydka żaba przemieni się w księżniczkę – czy jak kto woli:
ludzie uwierzą iż ekswiceministra Surmacza można zniesławić tj. ma on emocje,
wrażliwość i odczucia. „Przez sześć lat,
jeden miesiąc i dziewiętnaście dni, pan Surmacz obrażał mnie, wyzywając od
kryminalistów i pospolitych przestępców. Jeśli chce mnie podać do sądu, to będę
bardzo szczęśliwym człowiekiem, bo stare przysłowie mówi: <Pokaż mi swoich
wrogów, a powiem ci kim jesteś>. Cieszę się, że mam takich wrogów jak
Surmacz” – odpowiada na żądanie przeprosin przewodniczący Surowiec, po czym
dodaje: „Pan Marek Surmacz jeszcze nigdy w życiu nic nie zbudował”. Poważny
błąd i kłamstwo – były wiceminister zainicjował powstanie pierwszej na świecie policyjnej
sieci dystrybucji hamburgerów. Jak Prawo i Sprawiedliwość wróci do władzy, to
przedsięwzięcie zostanie dokończone, a nawet rozwinięte. Trzeba jednak oddać,
że i Surowiec miesza się w zeznaniach – Marek Surmacz przedstawił wiarygodny dowód
na to, że w sesji o której wspominał polityk PO, nigdy nie uczestniczył…