Przejdź do głównej zawartości

Moim zdaniem: lepsza donkichoteria niż pruderia

Więc zaczynam. Pogodziłem się z rolą „Czarnego Jasia”, ale w niczym mi to nie przeszkadza. Po to istnieję i publikuję, by choć trochę zmieniać świat i ośmieszać otaczającą nas rzeczywistość. Dużo w tym donkichoterii, ale lepsze to, niż cyniczna pruderia. Rewolucje dokonują się przez słowa, a dzięki temu nie muszę śpiewać: „Chciałbym być sobą”. Jestem sobą zawsze i taki mój urok, czy to się komuś podoba czy nie…
Trzeba mieć dystans do siebie i otaczającego świata...
    Opinii na mój temat jest wiele i fajnie, że niektóre przekazywane są bezpośrednio. „Antychryst wykarmiony kościelną piersią” – to opinia jednego z kurialnych księży z Zielonej Góry. „Nieprzewidywalny i niebezpieczny  element z którym nie warto realizować politycznych projektów” – to już lider gorzowskiego stowarzyszenia. „Chodzi własnymi drogami i trudno za nim nadążyć. Nie chce realizować ustalonych priorytetów” – to już parlamentarzysta. „Nielojalny zdrajca” – to z kolei komentarz lidera organizacji społecznej, który liczył na publicystyczne fory, gdy bezkrytycznie popełniał głupoty i świństwa.
     Nie rusza mnie to, bo mam do siebie zbyt duży dystans, a przy tym rozpoznałem swoje wady i ułomności na tyle dobrze,  by móc dostrzec także osobiste walory, których  nie posiadają inni. Nie kto inny – księża, publicyści, sądy, naukowcy, politycy czy dziennikarze – ale tylko ja sam oceniam, czy jakimś gestem lub słowem złamałem zasady, których trzymam się od lat, czy może jeszcze bardziej zbliżyłem się do doskonałości w której ułomność i prawo do błędów jest standardem. Standardem w którym ja popełniłem błędów wiele, ale nigdy nie kreowałem się na kogoś innego niż jestem.
      Chciałbym, aby więcej osób zwracało uwagę na to „co piszę” – przekaz, przesłanie, a nawet pewną głębszą wartość na jutro, niż na to „jak piszę” – ekspresywnie, kontrowersyjnie, często obrazowo i lapidarnie. Przyznaję – bywa iż przejaskrawiam i przesadzam. Różnicy mogą nie rozumieć hipokryci, ludzie zakłamani i mający coś za uszami, sądzący w sprawach o wolne słowo sędziowie, prokuratorzy i politycy, ale nie ludzie myślący „ponad”, „wbrew”, „pod prąd” i – jak w adresie e-mail – „nawskros”.
     Być może sporo w tym wyznaniu egocentryzmu, ale kiedy obserwuję uczestników politycznego teatru, a co za tym dalej idzie – mnogość oraz wielobarwność ich bezeceństw – nie mam wątpliwości: niewielu z nich ma prawo obrażać się na cokolwiek, podnosić larum oburzenia, pouczać oraz artykułować etyczne oceny. „Różnica polega Robert na tym, że nie każdego z nas przyłapano” – powiedział kiedyś jeden z ważnych posłów. „Wiesz, rzecz polega na tym, że inaczej się nie da, ale formę trzeba zachować, a ty swoim oburzeniem świata nie naprawisz” – to znów opinia innej ważnej dziś na scenie politycznej postaci. Znam ich wszystkich długo i w szczegółach lat kilkanaście, dekadę czy lat kilka. Najbardziej cenię jednak  tych, którzy nie są ułożeni od A do Z: mają sporo wad, popełniają błędy i nie na każde pytanie mają gładką odpowiedź.
     Wolę pyskatego, ale skutecznego i zasłużonego w działaniu - Tadeusza Jędrzejczaka, ultra nomenklaturowego, ale potrafiącego w przeszłości zrobić duży krok pokory w tył – Jana Kaczanowskiego, mądrego, kompetentnego i nie pchającego się „na plakat” - posła Witolda Pahla, nadpobudliwego politycznie - Jacka Bachalskiego, dosyć nieporadną i przytłumioną posłankę – Krystynę Sibińską, a nawet „wszystkowiedzącą” i „wszystkomogącą” – marszałek Elżbietę Polak, niż tych – co to uważają się za obrażanych, bo ktoś przyłapał ich na świństwie. Przykład pierwszy z brzegu to postawa wiceministra Marka Surmacza, który zamiast skulić ogon, przestać szczekać na lewo i prawo, powinien przeprosić i działać dalej dla miasta.
     Kogo i dlaczego krytykuję ? Przede wszystkim siebie, bo jestem liderem w popełnianiu głupstw. A potem, to już według zasług: zakłamanych przywódców związkowych – bo znam ich od dawna i nie wierzę własnym oczom, wojewodę lubuskiego – bo nie ma pomiędzy nami chemii od co najmniej 17 lat, liderów jeszcze bardziej cynicznego PiS-u z ul. Hawelańskiej – bo kreują się na świętych, a są tacy jak wszyscy lub jeszcze gorsi, czy wreszcie szefa lubuskiej lewicy - który przyjął do partii człowieka złego, ale za to gościnnego: były sutener gościł u siebie prawie wszystkich wymienionych.
     Mam taki wewnętrzny instynkt, że wiem kiedy narozrabiałem i potrafię się do tego przyznać. Niestety nie dostrzegam tego niemal u żadnego ze znanych mi w regionie polityków. A jak się komuś nie podobają teksty, to nikt do czytania nie zmusza…
                                                                                                      ROBERT BAGIŃSKI

Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...