Przejdź do głównej zawartości

Bezduszni politycy wylądują na śmietniku historii


Jeśli politycy nie będą widzieli głodnych w śmietnikach, to sami wylądują na śmietniku historii. Lewica przestała być lewicą, a prawica mówi językiem socjalnym. Wszystkich łączy brak zrozumienia biedy i budowanie pomników na pokaz, a nie po to, by służyły wszystkim. Tymczasem w Gorzowie powstają nowe osiedla w których mieszkają ludzie smutni, bo może im nie starczyć na zapłacenie kolejnej raty kredytu.

Rozmowa z AUGUSTYNEM WIERNICKIM - przedsiębiorcą, byłym radnym oraz wieloletnim prezesem Stowarzyszenia Pomocy Bliźniemu im. Brata Krystyna.
Kiedy inni wciąż gadają, a biednych oglądają w telewizji lub przez szybę samochodu,
prezes Augustyn Wiernicki działa. Kierowane przez niego stowarzyszenie, to konglo-
merat wielu podmiotów, którzy wspierają tysiące potrzebujących w mieście i regionie.

NAD WARTĄ: Jak pan myśli, politycy angażujący się w działalność charytatywną czynią to oddając ów ewangeliczny „wdowi grosz” w postaci czasu lub pieniądze, czy raczej jest to polityczny event pod publiczkę?
Augustyn Wiernicki: Nie można uogólniać, bo są tacy politycy, którzy mają to w sobie i czują potrzebę wspierania innych. Sądzę więc, że nie wszyscy politycy działają charytatywnie tylko z wyrachowania. Na tym zresztą polega odpowiedzialność polityczna, by być odpowiedzialnym za innych.
N.W.: To jedna strona medalu…
A.W.: … Tak, niestety duża rzesza polityków podejmuje działalność charytatywną tylko pod publiczkę i z ogromnego medialnego wyrachowania.
N.W.: Pana musi to trochę mierzić, bo działa pan na rzecz potrzebujących od lat i przez 365 dni w roku, a inni robią to od święta i zawsze muszą mieć przy tym dziennikarzy.
A.W.: Mi kamery nie są potrzebne, choć oczywiście dziennikarze potrafią pomagać, bo ja działam dla ludzi, a nie pod ludzi. Chcę dokończyć swoje dzieło i zostawić po sobie coś, co będzie służyć innym. Dlatego też unikam sytuacji, gdy ta działalność zostałaby zakłócona polityczną mgłą. Obserwując te działania polityków zastanawiam się często, dlaczego oni tak ciężko pracują i pomagają innym, a mimo to nic im się nie udaje. Ja nawet powiem, że nie oczekuję, by angażowali się w działalność charytatywną, ale oczekuję iż stworzą ludziom parasol ochronny w wyniku którego nie będzie takiej biedy. Ta ich działalność jest niby społeczna, a jednak pozorna.
N.W.: Politycy, którzy na co dzień kłócą się na śmierć i życie potrafią zorganizować raz w roku Gorzowską Grupę Artystyczną i nieźle się przy tym bawić, oczywiście zbierając również pieniądze na ważny cel, ale nie potrafią zorganizować się każdego dnia w roku, by pomagać dzień w dzień i nie tylko w świetle jupiterów.
A.W.: Wyglądali na tej scenie bardzo sympatycznie i zabawnie, ale jak przychodzi do podejmowania ważnych decyzji, to najczęściej są one mało racjonalne i trudne do zrozumienia. Oni politycznością potrafią uzasadnić dosłownie każdą i nawet najbardziej głupią decyzję. Ja obserwuję taką dziwną sytuację, że jak z jednym czy drugim politykiem rozmawia się o ważnych sprawach w pojedynkę, to okazuje się, że ten radny czy inna osoba bardzo sensownie mówi, ale jak wejdzie w to polityczne „stado”, to wszystko się zmienia. Pytam się wtedy, jak to jest że w tym politycznym „stadzie” działasz nieracjonalnie, a w rozmowie sam na sam jesteś tak rozsądny. Nie wiem, może to ideologia partyjna tak zniewala.
N.W.: Może politycy nie mają poglądów indywidualnych w ogóle, ale liczy się zdanie tylko całej grupy ?
A.W.: Oni w tych partiach zatracają swoją osobowość, a jak na chwilę uda im się od tego uwolnić,  to są inni. To przedstawienie w teatrze pokazało ich jako takich fajnych ludzi, a tylko zeszli ze sceny, to znów to samo. Zaraz znów się zacznie i będą wołać, że najważniejsza dla ludzi jest hala sportowa, a nie to, że oni nie mają za co żyć. Tymczasem politycy chcą rozmawiać tylko o tych trzydziestu procentach, którym wiedzie się w mieście bardzo dobrze.
N.W.: A dobro ma kolor polityczny ? Chodzi mi o to, czy można powiedzieć, że ci z prawicy są bardziej dobroczynni, a ci z prawicy mniej, albo odwrotnie. A może taki podział nie istnieje ?
A.W.: Trudnie pytanie. Popatrzmy chociażby na współczesną lewicę…
N.W.: …która powinna być blisko najsłabszych i potrzebujących, ale przynajmniej w naszym mieście, woli opychać się kawiorem na kolacjach u lokalnych bogaczy.
A.W.:  Tak niestety jest. Lewica w swojej politycznej retoryce winna mówić o problemach zwykłych ludzi, ale stało się coś innego: lewica boi się mówić językiem lewicowym.
N.W.: To dla nich obciach, bo leczą kompleksy. Wolą uchodzić za światowych niż bliskich zwykłym ludziom., sprzyjać bogatym niż biednym.
A.W.:  Dokładnie, a przecież osobiście znam w regionie wielu rozsądnych ludzi lewicy i często ich pytam, co się z nimi stało, że nie myślą, nie mówią i nie działają jak ludzie lewicy. Czy powodem takiej postawy jest to, że zachłysnęli się kapitalizmem i nie czytali „Kapitału” Marksa ? Bo Marks mówi tam o imperializmie, który lewica dziś mocno i z całych sił popiera.
N.W.: Za to prawica mówi mniej liberalnie.
A.W.:  Coś się przewartościowało, bo rzeczywiście to prawica zaczęła dziś mówić językiem trochę lewicującym. No może to za dużo powiedziane – językiem socjalnym i bliskim ludziom. A przecież kiedyś to była domena lewicy.
N.W.: Czyli podtrzymuje pan zdanie, że mamy problem z politykami, którzy boją się nawet podejść do śmietnika, gdzie biedy szuka pożywienia ?
A.W.:  Większość polityków ucieka od tego śmietnika, a przecież on jest elementem naszego życia. A przecież tych śmietników jest bardzo dużo, a w każdym grzebie bardzo wiele osób, tylko politycy nie chcą tego zauważyć i zdiagnozować sytuacji.
N.W.: To szef SLD Leszek Miller straszył kiedyś, że dalsze rządy prawicy spowodują, że ludzie będą grzebać w śmietnikach.
A.W.:  A dzisiaj ani on, ani jego koledzy do tego śmietnika nie chcą się nawet zbliżyć. Powiem więc tak, skoro nie chcą widzieć tego śmietnika, gdzie grzebie często umęczony człowiek, to często bywa tak, że to oni trafiają na śmietnik, ale historii.
N.W.: Zanim jednak to się stanie, to biednych rozumieć nie muszą, bo dobrze zarabiają i to nawet na takim lokalnym poziomie. Trudno dziś znaleźć radnego, który poparłby obniżenie diety, która samorządowcom wydaje się zresztą zbyt niska.
A.W.:  Ich miesięczna dieta, to często jest normalna pensja człowieka, który pracuje codziennie po kilka godzin dziennie i musi z tego utrzymać rodzinę. Młody człowiek po studiach może często pomarzyć, aby dostać taką pensję jak radni w Gorzowie mają dietę. Jeśli do tego mają inne źródła dochodów, a tak jest w przeważającej większości, to oni biednych nie rozumieją. Potem taki radny mi mówi, że ja „epatuję ludzi biedą”…
N.W.: … bo jest pan  ich wyrzutem sumienia, który chcieliby zagłuszyć. Ładniej wygląda się w telewizji mówiąc o inwestycjach i nowoczesnych budowach, niż opowiadając o grzebiącym w śmietniku.
A.W.:  Może i tak jest, ale ja mówię prawdę, bo żyję z potrzebującymi na co dzień. Te inwestycje są potrzebne, ale jak ktoś zaczyna budować dom od bardzo drogiej fontanny, to ja wiem, że nie tędy droga. Co do wyrzutów sumienia polityków, to ja powiem tak. Gdy oni w hipermarkecie ładują pełen kosz artykułów, ten biedny przychodzi do nas po kilogram mąki i cukru. Kiedy oni widzi innych kupujących z pełnymi koszami, to wydaje im się, że tak jest u wszystkich w domu. Nie rozumieją, że tak nie jest.
N.W.: To tylko jedna opinia – trudno znaleźć dziś kogokolwiek, nawet wśród biednych, kto nie zgodzi się z tezą, że do polityki powinni iść ludzie, którzy już się w życiu dorobili.
A.W.:  Do polityki powinni iść ludzie, którzy rozumieją innych ludzi, a to nie zależy od tego, czy ktoś jest bogaty. Iść do polityki, to znaczy zgłosić się do służby…
N.W.: …i zdobyć władzę !
A.W.:  No dobra, ale jak zdobędzie władzę, to co wtedy ma z nią robić ? Ma dyrygować tylko ludźmi ? Nie, ma służyć tym nad którymi ma władzę, bo w zdobywaniu władzy i jej utrzymywaniu nie ma nic złego, ale pod warunkiem iż władza jest po to, by służyć innym, a nie tylko w tym celu, by to inni służyli politykowi. Niestety politycy chcą władzy, bo pragną poklasku, czołobitności i pełnego oddania. To ich podkręca.
N.W.: Pewnie powinien pan wykazać zrozumienie, bo oni po wejściu do Rady Miasta lub obejmując urząd, wiedzą iż właściwie nic nie mogą. Zostaje im szukanie poklasku i częste występy w lokalnych mediach.
A.W.:  O nie, nie zgadzam się. Politycy chcą zrobić bardzo wiele, ciężko pracują i pocą się całymi wiadrami. Powiem więcej nawet się prześcigają w tej swojej aktywności. Problem polega na tym, że robią wiele, ale nie wiedzą co chcą zrobić, a wtedy robią wszystko byle jak i nadchodzi porażka. Gorzów się cofa i jest daleko za innymi miastami, chociaż wszyscy dookoła twierdzą, że się rozwija. Mamy Ładne budynki, ale mieszkają tam zadłużeni i smutni ludzie, którym nie starcza od pierwszego do pierwszego, bo wszystko mają na kredyt. Nie są pewni co będzie za dwa miesiące.
N.W.: Zgoda, ale w imię pomocy ubogim nie można zaniechać ważnych dla miasta inwestycji.
A.W.:  A kto mówi o tym, aby nie inwestować. Tylko w Gorzowie inwestuje się na błysk i pokaz, a nie po to, by inwestycje uruchamiały procesy ekonomiczne, które będą służyć wszystkim. One powinny być szczegółowo analizowane także pod względem wpływu na miejscowy biznes i zwykłych ludzi.
N.W.: Czyli ?
A.W.:  Ja zawsze podaję przykład gorzowskich bulwarów. Zachodni jest martwy, bo ktoś nie pomyślał, a wschodni wypełnia wszystkie ważne funkcje: jest ładny, dobrze zorganizowany i ludzie mają tam swoje biznesy oraz pracę. Inaczej z Bulwarem Zachodnim, który był bardzo drogi, nie uaktywnił niczego i nikogo, a jeszcze odgrodził nas od Warty. Podobnie z Filharmonią Gorzowską. Jest ładna, ale powstaje pytanie, czy to była ta najważniejsza inwestycja dla miasta, która uaktywni innych, bo moim zdaniem. Mamy piękną filharmonię i umierające centrum Gorzowa. Znów ktoś nie pomyślał.

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...