Nie będzie to zwykły urzędnik, ale nie ma też co oczekiwać, że posadę
dyrektora Biura Wojewody zajmie ktoś medialny i znany. Wojewoda chronicznie
unika w swoim otoczeniu polityków z pierwszego szeregu, ale wykluczyć trzeba
sytuację, by stanowisko to zajął ktoś
bez wyczucia i kontaktów w środowisku. Oficjalnie ogłoszony jest konkurs, lecz
na tym stanowisku dobry dyplom i znajomość języków nie wystarczy…
Wszystko za sprawą nominacji dla Wojciecha Woropaja, który kilka dni temu
został dyrektorem generalnym Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego. Tym samym zwolnił
posadę dyrektora Bura Wojewody, która w hierarchii częstotliwości kontaktów z
wojewodą oraz bezpośredniego wpływu na to, kto się z nim spotka, kogo zaszczyci
swoją obecnością lub na co zwróci publiczną uwagę, pełni rolę pierwszoplanową. Początkowo
mówiło się o ważnym i wpływowym doradcy wojewody Jerzym Ostrouchu, ale
oficjalni i nieoficjalni współpracownicy stanowczo to dementują. „Fakt, że zajmuje się już właściwie wszystkim
i każdą ważną dla wojewody sprawą, a sam Marcin bardzo się z jego zdaniem
liczy, ale to nie jest typ urzędnika, który zorganizuje mu pracę. To
rewelacyjny doradca, ale nie organizator pracy innych” – mówi osoba z tzw.
środowiska. Trudno temu zaprzeczyć, bo gdyby wojewoda Marcin Jabłoński zachorował i na kilka dni pozostał w Słubicach, to
pewnie na Facebooku sparafrazowałby stwierdzenie premiera Donalda Tuska: „Leżę z grypą
w łóżku, a obok żona, nie Ostrouch”. Historii drugiego pietra przy ul.
Jagiellońskiego dyrektorów odpowiadających za bezpośrednie zaplecze wojewody pamięta
wielu, ale nie wszyscy byli wybitni i dla swojego szefa pomocni. Do najbardziej
wpływowych należała Grażyna Cudak,
która funkcję tą sprawowała za wojewody Zbigniewa Falińskiego i przez krótki
czas… wojewody J. Ostroucha. Ten ostatni miał nawet z tego powodu sporo
problemów politycznych, gdyż dyrektor Cudak była tak błyskotliwa i „wszechmocna”,
co jednocześnie przebiegła i politycznie niebezpieczna, a sam Ostrouch mocno
się na tym „przejechał”. Zresztą potem wcale sobie nie poprawił, a fakt iż w
społecznym odbiorze – co jednak nie odzwierciedla rzeczywistości – był wojewodą
słabym, to w dużej mierze konsekwencja pracy kolejnego dyrektora gabinetu Arkadiusza Sarwy. „Ugrzeczniony chłopczyk o twarzy wstydliwego gimnazjalisty, ale Ostrouch
silnych osobowości bał się jak mało czego i dlatego rządził Mirek Marcinkiewicz”
– mówi urzędnik i polityk z tamtego okresu. Wtedy – pominąwszy warszawski
zaciąg wojewody Jana Majchrowskiego
w postaci Piotra Trębickiego –
nastał czas kobiet: Teresy Tybiszewskiej
i Marii Grzybowicz. Panie – może poza
jedną i jej bynajmniej nie politycznymi relacjami z szefem Stronnictwa
Konserwatywno–Ludowego – polityką się nie zajmowały, a skrzydła rozwinęły w
okresie, gdy wojewodą była Helena Hatka.
„To był istny babiniec i wieczne wzajemne
podjazdy oraz kobiece wojny, a plotkom nie było końca” – mówi osoba z
tamtego okresu, dziś wciąż w LUW. W tym
kontekście nie ma wątpliwości, że posada dyrektora Biura Wojewody, to nie byle
co i choć lepiej, gdy nie pełni jej aktywny polityk, to nie może to być również
zwykły „ktosiek”. Możliwości są dwie: najbliższym współpracownikiem
wojewody zostanie urzędnik - co nie przełoży się na polityczne wpływy, a on sam
będzie jedynie lub aż organizatorem pracy kilku asystentów, albo będzie nim
urzędnik z zacięciem politycznym – co wyjdzie z korzyścią wojewodzie oraz współpracującym
z nim politykom. Posada dyrektora Biura Wojewody, to nie byle
co i choć lepiej, gdy nie pełni jej aktywny polityk, to nie może to być zwykły „ktosiek”...