Aktor powinien być przede
wszystkim kreatywny. Tymczasem celebryta od garnków i gotowania z politykami płacze
do rękawa dziennikarzom. To już ostatnia jego broń, bo gdy racji odmówił mu
Prezydent Miasta, a talent uszedł wraz z parą od zagotowanej wody, zastało mu
jeno stękanie. Drugie dno jest dość oczywiste – w konfrontacji z szefem
Filharmonii Gorzowskiej wydaje się cieniutki jak brzytwa…
Nie jest już gwiazdą, a jedynie beneficjentem publicznych
środków. Można zrozumieć
paradyrektora, który nie akceptuje parateatrów, ale nie da się zrozumieć
napuszczania mediów i polityków na kolegę po fachu. „Zadaniem filharmonii jest edukować przez muzykę. Zadaniem teatru
edukować poprzez przedstawienia” – słusznie zauważył podczas „seansu łez”,
żalu do urzędników i typowo polskiej zazdrości, dyrektor Teatru Osterwy Jan Tomaszewicz, który nijak się czuje
w warunkach, gdy kilkaset metrów od zarządzanej przez niego instytucji, wyrosła
mu poważna konkurencja. Co ważne – nie tylko w postaci nowoczesnego budynku
Filharmonii Gorzowskiej, ale również zdolnego i ambitnego menadżera kultury Krzysztofa Świtalskiego. Zaczęło się od
sztuki „Romeo i Julia”, która ma być grana jednocześnie w teatrze oraz w auli
PWSzZ. Na scenie - przez aktorów zawodowych, a w auli - przez teatr
alternatywny. „Ludzie są potem
zawiedzeni, że idą na teatr, a wszystko będzie się odbijało na nas. W tym samym
czasie gramy u nas repertuarowy spektakl z 26 wykonawcami, gdzie są aktorzy,
tancerze muzyka i światła” – tłumaczył dziennikarzom, niczym wychowawca
kulturalno-oświatowy z czasów PRL dyrektor Tomaszewicz. „Nie wyobrażam sobie sceny balu zagranej w cztery osoby” – dodał. Ten
brak wyobraźni już znamy. Rodzice Beethovena
usłyszeli, że ich syn jest zbyt głupi by zostać kompozytorem muzyki. Walta Disneya zwolniono z pierwszego
miejsca zatrudnienia, gdyż jego szef uznał iż brakuje mu wyobraźni, a Karol Darwin określany był przez
kolegów mianem głupca, ze względu na przeprowadzane eksperymenty. I jeszcze
Ziemia – od czasów Kopernika kręci się wokół Słońca, a nie odwrotnie, choć
wcześniej nikt sobie tego nie wyobrażał. „To
jest jakieś nieporozumienie, bo ja bardzo lubię dyrektora Tomaszewicza, ale nie
bardzo wiem o co mu chodzi. Uważa, że ktoś korzysta z marki teatru ? Jeśli ktoś
chce w tym samym czasie zorganizować imprezę w innej sali, to nic z tego nie
wynika” – słusznie zauważył prezydent Tadeusz
Jędrzejczak. Sam Tomaszewicz ma żal do dyrektora filharmonii K.
Świtalskiego, że ten organizuje konkurencyjne imprezy. Zarzut odpiera prezydent
Gorzowa. „Ja sobie nie wyobrażam
zabronienia dyrektorowi filharmonii czegokolwiek, bo pan Tomaszewicz się na to
nie zgadza” - stwierdził. Dyrektor
Tomaszewicz poszedł dalej i dał dowód artystycznej solidarności: „Odkąd istnieje filharmonia nie
zorganizowałem w teatrze żadnego koncertu”. Dziennikarzom umknęło, że 19
listopada 2012 roku koncertował tam James
Farm. Powiało fałszem…