„Pani mi sugeruje, że gdzieś wypowiadałem się na temat swoich partnerów”
– zarzucił lubuskiej posłance lider lubuskiej lewicy, a następnie złożył
odważną deklarację, która zmroziła krew w żyłach co najmniej jednego posła
Ruchu Poparcia Palikota…
Emocji było nie mniej niż w
filmach Alfreda Hitchcoca – trzęsienie
Ziemi, a potem napięcie już tylko rosło. Wszystko z powodu radiowej dyskusji na
temat związków partnerskich. „Niech pani
nam nie przeszkadza” – niemal krzyknął do wiceszefowej lubuskiego PiS-u
poseł Bogusław Wontor z SLD.
Normalnie, nikt by nie zwrócił na to uwagi, ale 45-letnie kawalerstwo lidera
SLD i dyskusja o związkach partnerskich,
miały prawo wywołać nadinterpretacje. „Argumenty
przytaczane przez pana posła Wontora z mównicy, że chce mieć prawo do
odbierania listów od swojego partnera, to proszę bardzo, niech to prawo sobie ma
i załatwi jakieś upoważnienie, ale nie musimy z tego powodu dokonywać zmian w
Konstytucji” – skonstatowała w Radiu Zachód poseł Elżbietra Rafalska. Przez chwilę powiało niepewnością, a nawet
zaskoczeniem, że liderka PiS wie o
sprawach, których opinia publiczna nie zna, ale na szczęście wyjaśnienia
przyszły w porę i zabrzmiały jak ulga dla panienek oraz wdów. „Pani mi sugeruje, że gdzieś się tam
wypowiadałem o swoich partnerach. Ja mam skłonności do kobiet, a nie do mężczyzn”
– ripostował poseł Wontor. Posłanka PiS nie dawała w swoich wypowiedziach za
wygraną i potwierdziła, że poseł Wontor jednak takich rzeczy z mównicy nie
powiedział, a był to poseł Robert
Biedroń, ale mimo to, temat ciągnęła dalej. „Jesteście w tych związkach i nie chcecie brać tych papierów, bo miłość
nie potrzebuje papierów, to w porządku, ale nie musimy z tego powodu zmieniać Konstytucji” –
powiedziała.