Przejdź do głównej zawartości

Polityka drugiego obiegu i wątpliwej świeżości


Zamieszanie wokół wojewody lubuskiego, to efekt osobistych animozji dwójki polityków Platformy Obywatelskiej. Są tacy, którzy zrobią wszystko, by temu pierwszemu zaszkodzić oraz odegrać się na nim za sam fakt, że istnieje i ma śmiałość recenzować ich działalność. Obok pływają polityczne „płotki” oraz żwawy „leszcz”, który lubi nie tylko mętną wodę, ale również muł i śmierdzące błoto …
Gra ostro i przekonali się o tym niemal wszyscy politycy PO w Gorzowie. Nie może
liczyć na polityków samodzielnych i sprawnych intelektualnie bardziej niż przeciętnie,
więc rekrutuje kogo się da. Bez wątpienia były radny "Samoobrony" Maciej Nawrocki,
to jego najcenniejszy nabytek, ale sfrustrowanych jest znacznie więcej, a Możejko jest
dla nich jak Mojżesz: ma ich przeprowadzić przez morze politycznej marginalizacji do
ziemi obiecanej. Przy okazji on sam liczy na wejście do sejmowego "Synaju"...
Myli się ten, kto sądzi iż akcja z „listem starostów” do premiera w sprawie wojewody Marcina Jabłońskiego oraz upublicznieniem tego w ogólnopolskich mediach, to samodzielne działanie starosty słubickiego Andrzeja Bycki. Głównym akuszerem akcji przeciw wojewodzie był niedoszły wojewoda, a obecnie przewodniczący Sejmiku Wojewódzkiego Tomasz Możejko. „Jabłoński ma go za ambitnego, ale topornego i pozbawionego taktu chłoptasia, który wykonuje polecenia innych” – mówi radny wojewódzki Platformy Obywatelskiej, który dodaje iż czarą goryczy było złożenie przez wojewodę doniesienia do prokuratury na T. Możejkę. „To już nie jest spór, ale zabawa w rosyjską ruletkę” – mówi Nad Wartą inny polityk PO, który zaznacza, że Możejki nie można bagatelizować, bo gra ostro i cynicznie, a przy tym wykonuje „mokrą robotę”. „W sumie to on już prawie zerwał się Bożennie ze smyczy, a teraz gra tylko na siebie”. Pomagają mu w tym ci, którzy wylecieli lub nigdy nie dostali się do politycznej czołówki: Maciej Nawrocki z „Samoobrony”, Andrzej Bycka ze Słubic czy księgowa ze Szpitala Wojewódzkiego Alicja Osińska – Cegielnik. „Jesteśmy w stanie zrobić Tomkowie każdą kampanię” – miał powiedzieć M. Nawrocki, który z własnej inicjatywy zaangażował się w lipcu br. w proces likwidacji gorzowskiego Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy. Jest jednak pewne „coś”, bo choć duet Bukiewicz&Możejko wydaje się być dobrze naoliwioną maszyną polityczną, to przewodniczący sejmiku zapomina, że gdy dwóch partyjnych partnerów zgadza się ze sobą we wszystkim, to po jakimś czasie jeden z nich może się stać zbędny. „Możejko chce być posłem, a przecież Bukiewicz może już nie być w 2015 roku szefem partii, która uzyska znacznie słabszy wynik niż w 2011. Ktoś zostanie odstrzelony, a przy takiej liczbie egzekucji politycznych, które wykonał, jego los jest już dzisiaj przypieczętowany” – prorokuje jeden z mniej znanych, ale wpływowych, polityków lubuskiej PO. Więc po co mu eskalowanie wojny z wojewodą ? Rekonstrukcja wydarzeń nie pozostawia wątpliwości i pozwala wskazać główne przyczyny jego cynicznej postawy. Pierwsza z nich, to osobista niechęć do wojewody, który „ukradł” mu posadę. „A przecież kupił już nawet garnitur i czekał tylko na telefon z Warszawy” – śmieje się polityk PO. Jest też druga przyczyna, której wyjaśnieniem są też elementy zmanipulowanego tekstu we „Wprost”. Tekst sugeruje, że konflikt w lubuskiej PO, to ścieranie się dwóch obozów: premiera Tuska i b. wicepremiera Grzegorza Schetyny. Ten drugi miałby rzekomo być reprezentowany przez B. Bukiewicz i jej pretorianów, ale nie jest tajemnicą, że osoby cenione przez b. wicepremiera,  przynajmniej w województwie lubuskim, mocno nią gardzą, a przy tym świetnie współpracują z wojewodą. „Podszywając się pod Schetynę, chciała pokazać, że ma lub będzie miała wpływy” – mówi członek Rady Regionu PO. Sam Możejko podjął w ostatnich tygodniach rozmowy nawet z b. liderem PO, a dziś szefem „Tylko Gorzów” Jackiem Bachalskim. Trudno określić, czy to cudowny scenariusz na wybory prezydenckie czy plan na ewakuację za dwa lata. Zachowuje się jak każdy nauczyciel, który został politykiem – do szkoły wracać nie chce…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...