Zamieszanie wokół wojewody lubuskiego, to efekt osobistych animozji dwójki
polityków Platformy Obywatelskiej. Są tacy, którzy zrobią wszystko, by temu pierwszemu
zaszkodzić oraz odegrać się na nim za sam fakt, że istnieje i ma śmiałość
recenzować ich działalność. Obok pływają polityczne „płotki” oraz żwawy „leszcz”,
który lubi nie tylko mętną wodę, ale również muł i śmierdzące błoto …
Myli się ten, kto sądzi iż akcja
z „listem starostów” do premiera w sprawie wojewody Marcina Jabłońskiego oraz upublicznieniem tego w ogólnopolskich
mediach, to samodzielne działanie starosty słubickiego Andrzeja Bycki. Głównym akuszerem akcji przeciw wojewodzie był
niedoszły wojewoda, a obecnie przewodniczący Sejmiku Wojewódzkiego Tomasz Możejko. „Jabłoński ma go za ambitnego, ale topornego i pozbawionego taktu
chłoptasia, który wykonuje polecenia innych” – mówi radny wojewódzki
Platformy Obywatelskiej, który dodaje iż czarą goryczy było złożenie przez
wojewodę doniesienia do prokuratury na T. Możejkę. „To już nie jest spór, ale zabawa w rosyjską ruletkę” – mówi Nad
Wartą inny polityk PO, który zaznacza, że Możejki nie można bagatelizować, bo
gra ostro i cynicznie, a przy tym wykonuje „mokrą
robotę”. „W sumie to on już prawie
zerwał się Bożennie ze smyczy, a teraz gra tylko na siebie”. Pomagają mu w
tym ci, którzy wylecieli lub nigdy nie dostali się do politycznej czołówki: Maciej Nawrocki z „Samoobrony”, Andrzej
Bycka ze Słubic czy księgowa ze Szpitala Wojewódzkiego Alicja Osińska – Cegielnik. „Jesteśmy
w stanie zrobić Tomkowie każdą kampanię” – miał powiedzieć M. Nawrocki,
który z własnej inicjatywy zaangażował się w lipcu br. w proces likwidacji
gorzowskiego Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy. Jest jednak pewne „coś”, bo choć
duet Bukiewicz&Możejko wydaje się być dobrze naoliwioną maszyną polityczną,
to przewodniczący sejmiku zapomina, że gdy dwóch partyjnych partnerów zgadza
się ze sobą we wszystkim, to po jakimś czasie jeden z nich może się stać zbędny.
„Możejko chce być posłem, a przecież
Bukiewicz może już nie być w 2015 roku szefem partii, która uzyska znacznie
słabszy wynik niż w 2011. Ktoś zostanie odstrzelony, a przy takiej liczbie egzekucji
politycznych, które wykonał, jego los jest już dzisiaj przypieczętowany” –
prorokuje jeden z mniej znanych, ale wpływowych, polityków lubuskiej PO. Więc
po co mu eskalowanie wojny z wojewodą ? Rekonstrukcja wydarzeń nie pozostawia
wątpliwości i pozwala wskazać główne przyczyny jego cynicznej postawy. Pierwsza
z nich, to osobista niechęć do wojewody, który „ukradł” mu posadę. „A przecież kupił już nawet garnitur i czekał
tylko na telefon z Warszawy” – śmieje się polityk PO. Jest też druga
przyczyna, której wyjaśnieniem są też elementy zmanipulowanego tekstu we „Wprost”.
Tekst sugeruje, że konflikt w lubuskiej PO, to ścieranie się dwóch obozów:
premiera Tuska i b. wicepremiera Grzegorza
Schetyny. Ten drugi miałby rzekomo być reprezentowany przez B. Bukiewicz i
jej pretorianów, ale nie jest tajemnicą, że osoby cenione przez b.
wicepremiera, przynajmniej w
województwie lubuskim, mocno nią gardzą, a przy tym świetnie współpracują z
wojewodą. „Podszywając się pod Schetynę,
chciała pokazać, że ma lub będzie miała wpływy” – mówi członek Rady Regionu
PO. Sam Możejko podjął w ostatnich tygodniach rozmowy nawet z b. liderem PO, a
dziś szefem „Tylko Gorzów” Jackiem
Bachalskim. Trudno określić, czy to cudowny scenariusz na wybory
prezydenckie czy plan na ewakuację za dwa lata. Zachowuje się jak każdy nauczyciel, który
został politykiem – do szkoły wracać nie chce…