Wszystko już jasne - restrukturyzacja szpitala w wydaniu władz
województwa lubuskiego, to jak operacja serca w brudnej kotłowni: smród, bród i
dużo ognia, ale niektórzy wciąż dokładają. W szpitalu znów wrze, a dyrektor zrzucił maskę dobrotliwego i
zatroskanego staruszka. Znów krzyczy, zabrania i przemądrza się, choć wszyscy
wiedzą, że taki z niego menadżer jak wiceminister, a wiceministrem był bardzo
słabym…
Restrukturyzować bez planów,
koncepcji, a nawet ochoty wsparcia swoich działań kompetentnym zespołem
doradców prawnych – oto recepta na pobicie rekordu Guinessa w szybkości sprowadzenia
gorzowskiego szpitala - który jeszcze pacjentów leczy, do pozycji placówki upadłej
– której nie uleczy już nic. „To co przygotował
zarząd szpitala nie jest dobre dla mieszkańców Gorzowa i na tak nieprzygotowaną
koncepcję restrukturyzacji zgodzić się nie możemy, bo ona zagraża
bezpieczeństwu zdrowotnemu mieszkańców ” – mówi Nad Wartą Grażyna Ćwiklińska z rady społecznej szpitala,
która we wtorek opiniowała „coś”, co tylko ludzie niemądrzy określiliby mianem
planu, strategii lub chociażby koncepcji na zmianę formy prawnej lecznicy.
Pierwszy „kwas”, to chęć przeprowadzenia tak poważnego procesu bez
specjalistycznej firmy. „Wydają miliony
na promocję urzędu, wychwalając przy tym
sukcesy w służbie zdrowia, a nie stać ich na wyasygnowanie 500 tysięcy na
profesjonalną kancelarię, która porządnie przekształci szpital ” – mówi radny
Rady Miasta i członek szpitalnej rady Marcin
Gucia, którego najbardziej rozbawiła oferta członka zarządu Romualda Krenia, który opowiedział, że
na studiach prawniczych był starostą roku i rozejrzy się za kimś, kto zrobi to
po koleżeńsku. Oznacza to, że restrukturyzacja, która ma się odbyć już w drugim
kwartale br. zostanie przeprowadzona bez stosownego wsparcia profesjonalistów. „To
próba ratowania finansów szpitala bez
jakiejkolwiek gwarancji powodzenia i stanowi to poważne zagrożenie dla finansów
województwa” – komentuje dla Nad Wartą były radny wojewódzki PiS i członek rady Zenon Fabianowicz. Tymczasem gołym
okiem widać, że transparentność, to nie jest najmocniejsza strona dyrektora Marka
Twardowskiego, który w mediach opowiada wiele, ale pracownikom zabrania
odpowiedzi na pytanie najważniejsze: jaki jest ustawowy wskaźnik zadłużenia
określony w art. 70 i 71 ustawy o działalności leczniczej, co może przesądzić o
powodzeniu lub porażce restrukturyzacji ? Wiadomo, że nie może on być wyższy
niż 0,5 proc., a według znawców branży w gorzowskim szpitalu wynosi za ubiegły
rok 1,17 proc. „Dyrektor był bezczelny i
chamski, a gdy dopytywaliśmy go o ten wskaźnik, to zabronił udzielenia
odpowiedzi” – mówi anonimowo inny członek rady, który przypomina, że jeśli
wskaźnik jest wyższy niż 0,5 to samorząd województwa lubuskiego w dniu
poprzedzającym dzień przekształcenia, ma obowiązek przejąć zobowiązania
szpitala o takiej wartości, by wskaźnik dla powstałej w wyniku komercjalizacji
spółki wyniósł nie więcej niż 0,5 proc. „Skarbnik województwa zapowiedział, że żadne pieniądze na zobowiązania
gorzowskiego szpitala w budżecie wyasygnowane nie zostaną” – miał powiedzieć
podczas rady wicemarszałek Kreń. To oznacza,
że województwo czekają problemy, a marszałek Polak prowadzi
gorzowską placówkę wprost do statusu upadłej. Mocno argumentował to inny członek
rady Tomasz Włodarczak, podkreślając
przy tym, że jeśli zobowiązania przewyższają majątek, to spółka zostanie dzień
po powołaniu postawiona w stan likwidacji, ale w konfrontacji z pracownikami dyr.
Twardowskiego nie miał szans – wiedzieli niewiele, ale mówić mogli jeszcze
mniej. Co ciekawe – za restrukturyzacją głosował desygnowany tam przez
Platformę Obywatelską dr Michał
Bajdziński. Taki eksperyment naukowy bez gwarancji powodzenia…