Prezydent Gorzowa jest osobą bardzo sympatyczną
i jest czego mu zazdrościć, ale jako długoletni urzędnik zużył się jak stary
samochód: zaczął warczeć, smrodzić oraz rdzewieć. Platforma Obywatelska chce
się umacniać wokół wojewody Jabłońskiego, a politycy PiS przesadzają, bo
chcieliby w każdej sprawie być wyrocznią. Nie da się ukryć, że Jacek Bachalski to
lider z krwi i kości, ale najlepszym kandydatem w wyborach w 2014 roku będzie
Krystyna Sibińska…
Rozmowa z JERZYM SOBOLEWSKIM, przewodniczącym Rady Miasta, liderem gorzowskiej
Platformy Obywatelskiej.
Nad Wartą: Prezes
Stowarzyszenia Pomocy Bliźniemu i były radny Augustyn Wiernicki twierdzi, że ci
wszyscy radni, którzy siedzą w Radzie Miasta wiele lat, uczynili sobie z tego
sposób na życie i nie dostrzegają problemów zwykłych ludzi. Jak tą „owczarnię”
jaką są radni postrzega „pasterz” ?
Jerzy Sobolewski: Ja tego wcale tak nie widzę i z perspektywy stołu prezydialnego, gdzie
siedzę podczas obrad, widzę ludzi dbających o Gorzów i chcących dla niego jak
najlepiej…
N.W.: …a przy okazji dla siebie. Zasiadają w radzie po
kilkanaście lat i cały czas są na nie. To dotyczy tych najstarszych z Prawa i
Sprawiedliwości.
J.S.: Nie, no nie zawsze na nie, bo przecież
niektórzy radni PiS-u Marek Surmacz czy Mirek Rawa byli już we władzach miasta
w koalicji z SLD. Mi się nie podoba taka zasada, że jak się jest w opozycji, to
zawsze trzeba być przeciw, a według mnie jest to głupotą. Platformie zarzuca
się tworzenie nieformalnych koalicji, ale ja uważam, że jeśli jest sprawa dobra
dla Gorzowa, to trzeba ją popierać.
N.W.: Indywidualnie też, czy partia zaraz skarci niesfornego
radnego ?
J.S.: Jestem radnym wiele lat, ale nie
przypominam sobie, aby komukolwiek narzucano jak ma glosować. W Platformie tego
nie ma i sprzeczamy się, ale to nie jest tak, że ktoś musi głosować tak, jak mu
nakażemy.
N.W.: Na razie jednak ciekawsze dyskusje prowadzone są często
w studiu radia lub telewizji niż na posiedzeniach Rady Miasta.
J.S.: Jest tak, bo politykę miasta kreuje
prezydent i on sprawuje tą największą władzę, które powoduje, że miasto rozwija
się w jedną lub drugą stronę. Czasy są trochę inne.
N.W.: Polityka też. Pan zaczynał w Partii „Republikanie”, a
potem w SKL-u, by dziś znaleźć się w Platformie Obywatelskiej. Kiedyś ta
polityka i politycy byli inni, choć wciąż mamy do czynienia w mieście z tymi
samymi osobami.
J.S.: Najpierw wyjaśnię, że do „Republikanów”
zapisałem się, bo namówił mnie do tego prof. Zbigniew Religa i z tych samych
powodów znalazłem się w SKL-u, który współtworzył PO. Więc ja nie skakałem z
partii do partii, ale to był taki naturalny proces.
N.W.: Ja nie robię panu zarzutu z przynależności do
wcześniejszych partii…
J.S.: …wiem, ale chciałbym, aby wiedziano iż
czuję się przede wszystkim człowiekiem prawicy i tymi zasadami kieruję się w
swojej działalności.
N.W.: Kiedyś to była jednak działalność bardzo ideowa i nikt
nawet nie myślał o zajmowaniu ważnych stanowisk. Obecnie polityka jest wyprana
z ideowości, a bez obietnicy stanowisk działać nie chcą nawet młodzieżówki.
J.S.: Nie zgadzam się absolutnie. Nie
zgadzam się, bo w życiu nie myślałem koniunkturalnie o stanowiskach. A
ideologia, co to takiego ? Stosunek do pewnych rzeczy i wartości, a to się u
mnie nie zmieniło i wciąż jest tak samo, gdy działałem przed laty. Podziały na
lewicę i prawicę już się zatarły, a liczy się to, co reprezentują sobą
poszczególni ludzie. Można być chrześcijańskim ideologiem, a przy okazji
bezwzględnym karierowiczem. Ja podchodzę do życia i ludzi uczciwie i to jest
moja ideologia. Ja nie robię polityki z ludźmi, którzy chcieliby mnie oszukiwać,
ogrywać i kopać pode mną dołki.
N.W.: Bez przesady, trochę by się znalazło takich w każdej
partii.
J.S.: Ale ja z nimi współdziałać nie będę.
N.W.: Dzień po wyborze na szefa Rady Miasta mówił pan w
Telewizji ODRA, że jest człowiekiem spokojnym, który nie lubi prowadzić wojenek,
ale chyba zdenerwował się pan, gdy Edward Andrusyszyn dostał nominację na
Inspektora Sanitarnego ?
J.S.: Takie było pytanie dziennikarza, a
najbardziej zdenerwowałem się wypowiedzią Marka Surmacza, który sugerował, że
PO sprzedała budżet za stanowisko dla Andrusyszyna. Tak nie było, a ja
stwierdziłem tylko, że nie pytał się partii i kolegów. Z drugiej strony nie
musiał się pytać, ale jak jest pytanie, czy partia o tym wiedziała, to ja
stwierdzam, że nie wiedziała. Miał prawo zostać inspektorem…
N.W.: …a według pana winien się z tego tłumaczyć prezydent
Jędrzejczak oraz wojewoda Jabłoński. Dla Bukiewicz i Możejko, to był ważny
sygnał: można przyłożyć wojewodzie, bo gorzowska PO nie będzie go bronić.
J.S.: Wtedy popełniłem
delikatny nietakt, bo wojewoda nic do tej sprawy nie miał. Wycofuję tamte
słowa. Ale jednym zdaniem – wojewoda Marcin Jabłoński, to najlepszy wojewoda
jaki trafił się w Gorzowie od powstania województwa lubuskiego.
N.W.: To budujcie wokół niego przeciwwagę dla ekipy Bukiewicz
z Możejko i marszałek Polak na czele.
J.S.: Pełna zgoda, że to jest człowiek wokół
którego można budować wielkie rzeczy i mocny zespół Platformy Obywatelskiej w
Gorzowie. Zresztą ja i wszyscy moi koledzy i koleżanki z partii.
N.W.: Ale sprawa Andrusyszyna pokazuje, że tracicie fajnych
ludzi. Można tu dorzucić senatora Woźniaka, Mariusza Domaradzkiego czy
wiceprezydenta Sejwę.
J.S.: Partia istnieje 10
lat i dwóch albo trzech, to jeszcze nie jest ogromna strata. Tylko dzisiaj
zarząd partii przyjął kilkanaście kolejnych osób, co potwierdza tezę, że
rozwijamy się. Spośród wymienionych mogę o każdym powiedzieć…
N.W.: …były prezydent i senator Henryk Maciej Woźniak.
J.S.: Po przegranych wyborach do Sejmu
obraził się na nas wszystkich i nawet nie wiemy dlaczego, a przecież to
wartościowa osoba.
N.W.: To może warto wyciągnąć rękę do tak doświadczonego
działacza ?
J.S.: Nie mam nic przeciwko temu. Można rozmawiać…
N.W.: …tak jak z Sejwą, że popełnił „polityczne samobójstwo”.
Nie szkoda go ?
J.S.: Ale on nigdy nie był członkiem partii.
Miał być, a procedury zostały uruchomione, ale rozumiem go, bo propozycja bycia
wiceprezydentem dla każdego radnego jest wielką nobilitacją. Kontaktował się z
nami i uważam, że bardzo dobrze iż został wiceprezydentem, bo okazuje się, że doskonale
spełnia się w tej roli.
N.W.: Był pan z prezydentem Jędrzejczakiem na Białorusi.
Proszę powiedzieć – jakim jest człowiekiem prywatnie ?
J.S.: Prywatnie to wspaniały człowiek i
wielu spraw wręcz mu zazdroszczę. Ma oczywiście wady i zalety, ale trzeba mu
oddać iż potrafi pięknie mówić i ma takt oraz umiejętność zachowania się w
każdej sytuacji.
N.W.: Polubiliście się chyba.
J.S.: A dlaczego mam go nie lubić ? Jest
zamieszany w tą całą aferę, która nie pomaga miastu, ale jest osobą ciekawą.
N.W.: Również w kontaktach służbowych na linii szef władzy
uchwałodawczej – szef władzy wykonawczej ?
J.S.: Nie miałem z nim nigdy konfliktów, bo
znam swoje miejsce i prawo, które je reguluje. Rozmawiamy często, ale nie
interesuje mnie to, co najważniejsze jest dla dziennikarzy – cała ta afera.
N.W.: Gdyby nie afera, to byłby dobrym prezydentem ?
J.S.: Tak, byłby dobrym prezydentem, ale z
drugiej strony jest przykładem tego, że urzędowanie jednej osoby na stanowisku
powinno trwać góra dwie kadencje, bo potem człowiek się wypala i jest kontr
produktywny. Ta afera budowlana, to również pokłosie jego pewności siebie oraz
dziwnych układów, które tworzą się wokół każdego człowieka, który rządzi za
długo. On już dzisiaj nie potrafi być wartością dodaną, jest dla miasta
obciążeniem i nie potrafi po tylu latach wykreować czegoś znacznie większego
niż jedna czy druga budowla. Jest jak samochód, który po latach się zużywa i
staje hałasującym szrotem – biegi nie wchodzą, silnik smrodzi i chodzi zbyt
głośno, a blacha ulega korozji.
N.W.: A podoba się panu polityka w wydaniu Marka Surmacza z
PiS, który donosi na Możejkę i Bukiewicz z PO do prokuratury?
J.S.: Nie podoba mi się to, podobnie jak
sytuacja w której radny Surmacz ma się za wyrocznię w każdej sprawie i z
większości rzeczy robi afery na skalę Gorzowa i nie tylko. Życzyłem mu
ostatnio, aby to przemyślał, bo na dziś wygląda to tak, że on zna się na
wszystkim i każdego może oceniać.
N.W.: Teraz dołączyła do niego poseł Elżbieta Rafalska, która
będzie zapewne za półtora roku kandydatem PiS na prezydenta Gorzowa. To chyba
nie jest styl z jakiego ją znamy ?
J.S.: To dla mnie absolutny szok, że poseł
Rafalska z którą studiowałem, dzisiaj zachowuje się w taki sposób. Przecież to
jest sytuacje bezprecedensowa, aby poseł poganiał niezawisły sąd, by ten ukarał
osobę, którą ona osobiście zna. Zmieniła się bardzo i pobyt w Sejmie nie za
bardzo przysłużył się dla rozwoju jej osobowości. Zamiast robić dla ludzi rzeczy
dobre, stara się dołożyć ludziom jak najbardziej. Zawiodłem się, bo znam
Surowca i dla mnie to postać krystaliczna, która nie zasłużyła na takie traktowanie.
N.W.: Boicie się Stowarzyszenia „Tylko Gorzów” i jego założyciela
Jacka Bachalskiego ?
J.S.: Nie, bo Jacka szanuję i lubię, ale
zostawił nas w PO jak te sieroty i trochę pogubił w polityce. Mógł z nami wiele, ale jego
ambicje sięgały znacznie wyżej i gdzie indziej. Gdyby nas słuchał, to razem
mogliśmy wiele.
N.W.: Jeszcze możecie…
J.S.: Chciałbym, aby Jacek z nami
współpracował, a nie jedynie wypowiadał nam publicznie, że my jesteśmy do
niczego i nie rozumiemy polityki. Powinien nas szanować, bo się znamy, a wiele
słów nigdy nie powinien wypowiedzieć. Cenię go, bo w Platformie jestem dzięki
niemu, ale jest mi przykro iż nie ma go z nami. Chyba się pogubił w tej
wielkiej polityce. Tam mu nie wyszło i chce działać w mieście, ale ten twór w
postaci „Tylko Gorzów” nie ma racji bytu, choć życzę Jackowi jak najlepiej.
N.W.: Więc nie będzie wspólnym kandydatem na prezydenta Gorzowa,
ale zostanie nim poseł Krystyna Sibińska. Dlaczego ona ?
Zadecydują
o tym wyborcy. Uważam jednak, że gdyby takich polityków jak Krysia Sibińska było
w polityce więcej, to rzeczywistość byłaby całkiem inna. Ona nadaje się na
wszystkie stanowiska, bo wymaga wiele od innych, ale najwięcej od siebie.
Dlatego właśnie ona.