Przejdź do głównej zawartości

Lubuscy politycy nie lubią sieci


Prowincjonalność, to nie jest pojęcie geograficzne, ale socjologiczne. Lepiej narzekać na tendencyjność, nieprzychylność lub niedostępność mediów tradycyjnych, niż cierpliwie, ciekawie i systematycznie komunikować się z wyborcami za pośrednictwem mediów społecznościowych. Lubuscy politycy traktują Twittera jedynie jako gadżet wizerunkowy – podobnie jak konto na Facebooku lub posiadanie strony internetowej…
Informacje bez selekcji i cenzury, ale za to z możliwością szybkiego dotarcia do odbiorców ?
To możliwe, ale wymaga inteligencji i ciągłego uczenia się nowych technologii. Nagroda bę-
dzie spora: możliwość nieograniczonego dostępu do odbiorców. Bez dziennikarzy oraz ich po-
litycznie umocowanych przełożonych. Nowe media, to nie są wizerunkowe gadżety, ale real-
ne możliwości...
…oczywiście nie wszyscy. To jedna strona medalu, a druga jest taka, że 140 znaków na Twitterze, to dla wielu polityków i tak za dużo, by mogli wyrazić to, co mają do powiedzenia. Mówiąc krótko, nie wierzą w siłę i moc nowoczesnych kanałów informacyjnych. Działają według zasady, że łatwiej zbajerować przestraszonego o posadę dziennikarza publicznej telewizji lub rozgłośni, niż systematycznie informować o działaniach, prezentować swoje opinie i poglądy lub po prostu utrzymywać kontakt. Dziwne, zwłaszcza w sytuacji, gdy tradycyjna telewizja umiera, gazety próbują wymyślić się od nowa, a miejsce dziennikarzy coraz częściej zajmują Internetowi komentatorzy i blogerzy. Zrozumiał to już dawno minister Radosław Sikorski, ostatnio premier Donald Tusk, dużo wcześniej Barack Obama, ale nie rozumieją jeszcze politycy w województwie lubuskim. Tymczasem zbagatelizowanie Twittera lub Facebooka, to jak zignorowanie poważnego spotkania z wyborcami w jednej lub drugiej gminie. Spośród 15 parlamentarzystów oraz ważnych urzędników państwowych, tylko posłowie: Krystyna Sibińska, Witold Pahl, Waldemar Sługocki oraz wojewoda Marcin Jabłoński, posiadają swoje konto na Twitterze. Najaktywniejsza jest poseł Sibińska – zresztą nie tylko w tym medium – ale sprawności w posługiwaniu się nowymi technologiami nie można odmówić b. wiceministrowi, a dziś posłowi W. Sługockiemu. „Tak, wzrost gospodarczy 2,2 PKB, a planowany deficyt 3,5 proc. PKB tj. 35,5 mld” – napisał krótko i treściwie na Twitterze w grudniu 2012 roku. Aktywny jest również poseł W. Pahl z Gorzowa. „To już pewne – delegatura ITD. zostaje. Donald Tusk podpisał zarządzenie utrzymujące siedzibę(…)” – twitał parlamentarzysta. Gorzej jest z wojewodą M. Jabłońskim, który jest osobiście dostępny i niezwykle aktywny na Facebooku, ale już na Twitterze jego ostatni wpis pochodzi z 7 listopada 2012 roku. „Dzień dobry ! Województwo Lubuskie jest pionierem cyfryzacji :)” – napisał wojewoda, po czym zniknął, co oznacza, że polityk, który zawsze był trzy kroki przed innymi, trochę zwolnił. Dziwnie nieobecna na Twitterze jest opozycja, która uwielbia narzekać na „blokadę informacyjną”, ale nie wykorzystuje instrumentów, które są nie mniej skuteczne, niż media tradycyjne. Ze świeczką szukać twitujących parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości, Ruchu Palikota czy nawet posła SLD Bogusława Wontora, który zlikwidował też stronę internetową. A przecież kampanie wyborcze w 2014 i 2015 przebiegać będą już całkiem inaczej. Jest jeszcze czas...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...