Dziwne to czasy, gdy sprawą szpitala zajmują się władze regionalne
partii, a liderzy Platformy Obywatelskiej „rozmijają się w zeznaniach” co do
szczerości intencji. Warto postawić tezę: skoro Szpital Wojewódzki w Gorzowie jest
przynajmniej tak samo ważny jak Port Lotniczy w Babimoście, to może warto
wnieść go aportem do szpitalnej spółki. Wtedy wszystkie strony będą zadowolone
i zabezpieczone…
Wielki entuzjazm lub wielka
ściema – wszystko zależy od tego kto i do kogo mówi. Rozbieżność stanowisk
najważniejszych osób w województwie, a także fakt, że sprawą szpitala –
zapraszając przy tym na swoje posiedzenie wicemarszałków: Jacka Hoffmana i Romualda
Krenia – zajął się w poniedziałek Zarząd Regionu Platformy Obywatelskiej, to
żywy dowód na to, że w obozie rządzącym jest panika. Najpierw jednak prawda o
radnych wojewódzkich oraz ich kompetencjach w sprawach szpitala wojewódzkiego w
Gorzowie. „Radni już wyrazili swoja
opinię poprzez przyjęcie stosownej uchwały i teraz piłeczka jest po stronie
Zarządu Województwa” – to odpowiedź przewodniczącego Sejmiku Wojewódzkiego Tomasza Możejki na pytanie, czy o przyszłym
majątku szpitalnej spółki będą decydować radni. To jednak dopiero początek, bo
o ile radni już głosu nie mają, to sprawą zajęły się władze regionalne PO. „Kreń tłumaczył się w strachu i lęku, a
Hoffman opowiadał o zapotrzebowaniu na sukces i takie tam. Obaj zszokowani”
– mówi jeden z członków władz PO. Jak na partię władzy przystało, padła sprawa
obsady zarządu nowej spółki, a także jej rady nadzorczej. Podniósł ją R. Kreń,
ale szybko został zgaszony w trybie: „Siedź
cicho, bo to nie twoja sprawa”. Ilustracją beznadziejności sytuacji są jednak
dwie inne wypowiedzi. Pierwsza jest szczera do bólu, a jej autorstwo należy do
przewodniczącego Możejki, który raczył był wypowiedzieć ją w TV TELETOP. Można
zaryzykować tezę, że stawia w mało komfortowej sytuacji spóźnioną na
posiedzenie władz partii marszałek Elżbieta Polak. „Jesteśmy
realistami i jeżeli nie będzie to 150 milionów, to będzie to 120 albo 100
milionów. Czyli i tak będzie to gigantyczna kwota” – skonstatował Możejko. Dalej było już tylko "lepiej": „Obecnie
dług szpitala wynosi 274 miliony i przejęcie tego długu plus zadłużenie
województwa przekroczy 507 milionów, a więc cały budżet województwa na 2013
rok. Dlatego musimy uzyskać środki finansowe z Warszawy, nawet jeśli będzie to
kwota mniejsza, aby umożliwiła działanie spółce”. Inaczej mówiąc – wszyscy
oswoili się już z faktem, że nie ma „gwarancji” i nikt nie składał nikomu „obietnic”,
ale teraz trzeba sobie przyswoić informację, że „nie będzie 150 milionów”. Nie odnotowano obecności T. Możejki na
Konferencji Programowej PiS, ale gołym okiem widać, że jest mu tam bardzo
blisko. Marszalek E. Polak twierdzi, że
wprost – 150 milionów będzie i już. „Pojawiły
się w ostatnich tygodniach wypowiedzi niektórych polityków, zwłaszcza polityków
opozycji, kwestionujące nasze starania i podważające nasz sposób na oddłużenia(…).
Liczymy na kwotę ok. 150 milionów, ale dług kasowy to jest 240 milionów” –
mówi marszałek, która zadaje też kardynalne pytanie: co z resztą ? „Nie
rozumiem dlaczego firmy gangsterskie skupują długi, skoro może to robić Bank
Gospodarstwa Krajowego” – stwierdziła. W innym czasie oraz innym miejscu
dziennikarz zadał pytanie przewodniczącemu Możejce, czy lecznica może liczyć na
wojewódzkie nieruchomości, które pozwoliłyby jej wyjść na samym wstępie na
prostą. „To nie jest jeszcze
rozstrzygnięte, bo te nieruchomości trzeba stosunkowo szybko wycenić, a później
przy samym formułowaniu celów i zadań spółki, może tych nieruchomości nie być w
nowej spółce szpitala gorzowskiego” – stwierdził Możejko. Pewnie nie wie nawet o tym, że dzisiaj ENEA zagroziła szpitalowi odłączeniem w środę elektryczności, a to już nie są żarty. Tym razem się udało ...