Przejdź do głównej zawartości

"Pakt socjalny" - związkowcy ograli decydentów...


Gdyby politycy wszystkich opcji dbali o interesy gorzowskiego szpitala tak bardzo, jak o sprawy członków „Solidarności” dba szef szpitalnych związków, to w placówce nie byłoby długów, dziwnych zobowiązań i wszystkich problemów. Mało zrozumiały „pakt socjalny”, to de facto bomba z zapalnikiem, który wybuchnie wtedy, gdy zechce tego niepozorny działacz…
Tak się kupuje ciszę ! Trudno się dziwić związkowcom, bo za to biorą pieniądze,
aby dbać o swoich członków, ale głupoty przedstawicieli właściciela przyszłej
spółki pominąć nie można. Przewodniczący Andrzejczak znów górą i to na lata...
Deliberacjom o sensie organizowania marszałkowskiej konferencji w szpitalu nie było końca. „To jakiś cyrk, nie wiem po co nas tu zwołano” – rzekł jeden z dziennikarzy prasowych. „Raczej kiepski teatr” – dodała błyskotliwa publicystka niezależnego od Urzędu Marszałkowskiego medium, dając tym samym do zrozumienia, że chodzi o nową asystentkę marszałek Elżbiety Polak, która jeszcze niedawno zajmowała się w gorzowskim teatrze pisaniem teatralnych scenariuszy. Scenariusz był kiepski, dramaturgia rodem z „Kiepskich”, ale garderoba aktorów całkiem oryginalna. Owszem, marszałek Polak nic ująć nie można, ale już charakteryzacja dyrektora Marka Twardowskiego pozostawiała wiele do myślenia. „Angielski dżentelmen” – stwierdziła dziennikarka, choć można się było doszukiwać szyku francuskiego Don Juana, ale bardziej „gajowego Maruchy”. Problem w tym, że odstrzelić, to każdy by chciał dyrektora Twardowskiego, a nie odwrotnie, ale zwierzę upolował szef szpitalnych związków zawodowych Andrzej Andrzejczak, który ogłuszył nie tylko obecnych decydentów szpitalnej spółki, ale również tych przyszłych. „Zrobiliśmy to po to, aby nie było wątpliwości, że po wpisaniu spółki do KRS-u, pracownicy szpitala nie będą mieli nagród jubileuszowych” – powiedziała marszałek Polak do siedzących cicho jak mysz pod miotłą związkowców, którzy – co wiadomym jest nie od dziś – mamonę mają w głębokiej pogardzie. „To są czary nad trumną” – powiedział NW bardzo ważny polityk PO kilka godzin po podpisaniu „Paktu socjalnego” ze związkami zawodowymi Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wlkp. „Przecież to jest faktycznie wprowadzenie aportem do nowej spółki szefa związków zawodowych z całym dobrodziejstwem inwentarza” – mówi prawnik zbliżony do Platformy Obywatelskiej. Według niego, podpisanie „Paktu socjalnego”, to najgorsze co mogło powstającą spółkę spotkać, gdyż wiąże on ręce przyszłemu zarządowi. „Przewodniczący Andrzejczak mocno ograł władze województwa oraz szpitala, bo zagwarantował swoim ludziom prawa na wiele lat i nikt tego długo nie zmieni” – mówi anonimowo urzędnik Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego. Chodzi o zapis art. 81 ustawy o działalności leczniczej, który stanowi, że prawa zatrudnionych w przekształcanym samodzielnym publicznym zakładzie opieki zdrowotnej wygasają z dniem przekształcenia. Problem w tym, że podpisany w obecności mediów „Pakt socjalny” stanowi całkowicie coś innego, ale nie można z tego robić zarzutu związkowcom, bo okazali się skuteczni. „Zgodnie z tym co podpisaliśmy, do czasu wynegocjowania nowego układu zbiorowego w szpitalu, obowiązują wszelkie porozumienia, które miały moc do dzisiaj” – mówi NW przewodniczący A. Andrzejczak, który dla swoich ludzi załatwił maksimum tego, co było możliwe. Oznacza to bowiem, że do dnia w którym władzom nowej spółki – których jeszcze nawet nie ma – nie wynegocjują czegoś nowego, obowiązują zapisy układu zbiorowego z 2004 roku. „Nam już nic nowego nie potrzeba, bo ustawa dawała nam gwarancje na 12 miesięcy, a podpisany przez marszałek pakt, daje nam gwarancje na wiele lat” – konkluduje dla NW Andrzejczak. „To nie jest dobre rozwiązanie dla szpitala i marszałek o tym wie, ale chciała sobie kupić w ten sposób spokój” – mówi urzędnik Departamentu Zdrowia. Tymczasem szef „Solidarności” kreuje już wizję uczestnictwa w radzie nadzorczej spółki, powołania w kwietniu Rady Pracowników, a nawet przystąpienia do Europejskiej Rady Pracowników Służby Zdrowia, by… „wpływ na szpital miały też struktury europejskie”. Będzie się działo…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...