Jeśli pojęcie „walki buldogów pod
dywanem” ma jakiekolwiek potwierdzenie w polityce, to w województwie przeżywamy
moment, gdy wilczury gryzą się najbardziej. Nominacja dla dotychczasowego
doradcy wojewody jest raczej mało prawdopodobna, ale niemal pewnym jest, że sukces wiceministra Jabłońskiego, wcale nie będzie oznaczał sukcesu północnej części województwa lubuskiego.
Każdy inny na miejscu Jerzego Ostroucha bardzo by się
cieszył, że jego nazwisko wymieniane jest w gronie głównych kandydatów do
schedy po Marcinie Jabłońskim. Nie on,
bo doskonale wie, że to właśnie okres pomiędzy pojawieniem się kandydatury, a
otrzymaniem nominacji od premiera, należy do najgorszych i najbardziej brutalnych.
Dzisiejszy doradca Ostrouch przeżywał ten okres dwukrotnie: od października 1997
roku do stycznia 1998 roku – gdy został wojewodą gorzowskim, a także w grudniu 1998 roku, gdy w wyniku zbytniej ufności działaczom
ZChN-u dał uśpić swoją czujność i nie otrzymał nominacji na pierwszego wojewodę
lubuskiego. W konsekwencji głębokiego konfliktu, fotel wojewody zajął dr Jan Majchrowski z Warszawy. „Czy należy Pan do jakiejś organizacji wrogiej
Kościołowi i Polsce?” – pytał w dniu rekomendowania Ostroucha na wojewodę gorzowskiego
uznany historyk i działacz patriotyczny Władysław
Czyżewski. „Niech pan zaprzeczy albo
potwierdzi, że prowadzi podwójne życie rodzinne” – atakowała na posiedzeniu
władz AWS świeżo upieczona senator Elżbieta
Płonka. W kampanię przeciwko Ostrouchowi włączył się również Kościół z
biskupem Edwardem Dajczakiem na
czele, a także „Gazeta Zielonogórska”, która nie mogła mu zapomnieć jednodniowego
i siłowego przejęcia władzy w spółce „Lubpress”, kiedy to dzisiejszy kandydat
na wojewodę wraz z ochroniarzami z Agencji „Skorpion”, słusznie zajął siedzibę
redakcji. Jeszcze w dzień wręczenia Ostrouchowi nominacji „Super Ekspress”
opublikował tekst pt. „Z bejsbolem na
salony”. Potem było z górki, a J. Ostrouch okazał się urzędnikiem aż nadto
otwartym na kościelną hierarchię, ale tylko do 31 grudnia 1998 roku, gdy dotychczasowi
wojewodowie w ramach podziału administracyjnego z 49 województwami, mieli zostać
powołani na reprezentantów rządu w terenie, ale już w 16 województwach.
Ostrouch był kandydatem murowanym, ale dzień przed likwidacją województwa
gorzowskiego okazało się, że swojego kandydata Waldemara Flugela – w skrytości i potajemnie – zgłosiło wchodzące w
skład AWS Zjednoczenie Chrześcijańsko Narodowe, któremu w regionie przewodził Kazimierz Marcinkiewicz. Jego brat i również
działacz ZChN-u Mirosław Marcinkiewicz
był wówczas dyrektorem generalnym Urzędu Wojewódzkiego. „Jurek siedział w gabinecie do późnych godzin wieczornych i nie mógł
zrozumieć dlaczego został oszukany przez najbliższego współpracownika, który
wiedział, że u premiera leży kandydatura Flugela” – mówi osoba z otoczenia
ostatniego wojewody gorzowskiego. Dziś historia może się powtórzyć, bo wbrew
medialnym doniesieniom, na giełdzie następców po M. Jabłońskim pojawia się
kandydat „kompromisowy” w kontekście zielonogórsko-gorzowskich relacji w
Platformie Obywatelskiej i jest nim właśnie M. Marcinkiewicz. Nie wszystko
jednak stracone, bo nie jest tajemnicą iż propozycję objęcia fotela wojewody
otrzymał również b. dyrektor biura wojewody, a obecnie dyrektor generalny LUW Wojciech Woropaj, ale odmówił. „Jeśli propozycja pojawi się kolejny raz, a
to nie jest wykluczone, to ją na pewno przyjmie” – mówi osoba blisko
współpracująca z dyrektorem Woropajem. Poza wszelką dyskusją jest fakt, że
dotychczasowy doradca wojewody, to jeden z najbardziej inteligentnych i
doświadczonych strategów, ale i przeciwnicy jego kandydatury znajdą sporo
argumentów przeciw. Nie będą to już zarzuty natury moralnej i merytorycznej,
ale raczej osobowościowej. „Ostrouch to
świetny doradca, zastępca lub wice, ale taki wojewoda w niczym Platformie
Obywatelskiej przed wyborami nie pomoże. Jedyna korzyść, to paradoks iż w dobie
otwartej wojny <Solidarności> z rządem, reprezentantem premiera w LUW
będzie doradca szefa regionalnej <Solidarności>” – mówi NW polityk
gorzowskiej PO. Zmiany mają umocnić pozycję premiera Donalda Tuska w strukturach partii, ale nie wydaje się, aby objęcie
posady przez J. Ostroucha cokolwiek tu premierowi załatwiało. Inaczej jest w
przypadku Tomasza Gierczaka, który
ma niezbędną wiedzę, doświadczenie i umocowanie w partii, ale tyleż samo wrogów
w Zielonej Górze, która nie może mu zapomnieć niezależności z okresu wicemarszałkowania …