Przejdź do głównej zawartości

Pochylcie czoła przed Wojciechowską: Grażyna jest wielka i już !


Po jednej stronie jest obrzydzony polityką i aktywny charytatywnie Augustyn Wiernicki, a po drugiej zaangażowana społecznie oraz w organizacjach na rzecz kobiet Grażyna Wojciechowska. Śmiało można powiedzieć, że w Gorzowie, a może nawet całym regionie lubuskim, są tylko dwie osoby, które oprócz inflacji słów i deklaracji, mogą dać z siebie dużo więcej: konkrety, działanie oraz pomoc innym.
Intrygujące, że najbardziej aktywną radną i działaczkę samorządowcy ukarali  za słowa,
chociaż oni sami najczęściej milczą lub gadają od rzeczy. Można dokonać zakładu, że w
Gorzowie oprócz G. Wojciechowskiej i A. Wiernickiego nie ma drugiej takiej osoby, która
byłaby w stanie zorganizować imprezę na kilkaset osób i czynić to co roku. Większość od-
bywa się "na sztukę" i dla jednorazowego przekazu medialnego...
Oboje są z innej bajki i dzieli ich bardzo wiele, ale jednocześnie są bardzo podobni: za nic mają lokalnych polityków, nudzą ich jałowe dyskusje oraz deklaracje bez pokrycia, a jak się zaprą, to do celu dojdą nawet wbrew opiniom, że im się nie uda. Sobota należała jednak do Grażyny Wojciechowskiej, która jest radną niezależną, a jeszcze niedawno była wiceprzewodniczącą Rady Miasta. Niestety, po tym jak publicznie popłakał się red. Wojciech Wyszogrodzki z „Gazety Zielonogórskiej”, a jej koledzy poczuli się zagrożeni, że ów były organ PZPR nie będzie o nich nigdy pisał, postanowili przyłączyć się do walki z aktywną - acz naturalnie niedyplomatyczną - radną oraz pozbawić ją funkcji na rzecz Jakuba Derech – Krzyckiego. Tymczasem, zorganizowany przez G. Wojciechowską Lubuski Kongres Kobiet udowodnił, że – parafrazując znaną wypowiedź Marka Twaina – pogłoski o jej śmierci są mocno przesadzone. „Jest w formie i to jest jej dzień” – mówił NW wiceprzewodniczący Rady Miasta Jan Kaczanowski. „Robi wrażenie, że w jednym miejscu spotkało się tyle kobiet, a wszystko zorganizowała jedna ambitna kobieta” – to już opinia Edwarda Korbana z gorzowskiego Uniwersytetu III wieku. Wśród kilkuset osób byli dosłownie wszyscy, choć z naturalnych względów, najmniej było mężczyzn. Pojawił się wicewojewoda Jan Świrepo z żoną, radni wojewódzcy i miejscy, a także parlamentarzyści: Elżbieta Rafalska z PiS oraz Witold Pahl z PO. Swoje przesłanie przesłał prezydent Bronisław Komorowski. „Polki udowodniły, że potrafią skutecznie korzystać z wywalczonej wolności” – napisał do G. Wojciechowskiej oraz zgromadzonych kobiet prezydent RP. Zabrakło marszałek Elżbiety Polak, ale reprezentowała ją pełnomocnik ds. równego traktowania Katarzyna Jurczak, a w roli wręczającego kwiatki asystenta wystąpił u jej boku przewodniczący Sejmiku Wojewódzkiego. Dlaczego nie Tomasz Możejko reprezentował władze województwa ? „Z formalnego punktu widzenia przewodniczący Tomasz Możejko nie ma pełnomocnictw” – to listopadowa interpretacja od rzeczniczki Ireny Billewicz-Wysockiej. Szukając przyczyn, które powodują iż główna organizatorka zawsze odnosi sukcesy, nie można pominąć rzeczy najważniejszej – ona pamięta dosłownie o wszystkich, którzy jej pomagają: sponsorach dużych i tych malutkich, urzędnikach bardzo ważnych i tych anonimowych, politykach z którymi sympatyzuje i tymi, którzy tylko jej pomogli załatwić sprawy organizacyjne. To wszystko powoduje, że nazwisko „Wojciechowska”, to jest marka sama w sobie, a darczyńcy mają pewność, że przekazane środki nie pójdą na marne. Mimo iż wypromowała wielu artystów, wspierała wielu polityków, nauczycieli oraz ludzi kultury, wciąż wywołuje emocje, a niektórzy wypowiadają pod jej adresem nieuprawnione opinie. Dlaczego ? „Bo wielu zawdzięcza jej w życiu bardzo dużo, a nikt nie lubi banku w którym zaciągnął kredyt” – powiedział w sobotę NW polityk, który formalnie jest całkiem po innej stronie, ale G. Wojeciechowska zawsze budziła jego szacunek. „Ma swój urok i sama jedna zrobiła więcej niż zastępy radnych od powstania samorządu” – dodał w foyer Filharmonii Gorzowskiej polityk. Czyli co – działaczy jest wielu, ale Grażyna Wojciechowska jedna…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...