Przejdź do głównej zawartości

Dobre 100 dni wojewody Ostroucha

Nie miał spektakularnych sukcesów na miarę cyfryzacji, bo sprawuje swój urząd zbyt krótko. W tak krótkim czasie dokonał niemożliwego, a z marszałek województwa spotkał się więcej razy niż poprzednik od momentu odejścia z funkcji marszałka województwa. Media ? Trzeba się pokazywać, bo nie wystarczy mieć rację – trzeba umieć ją „sprzedać”. Ale może powinien pomyśleć nad personal brending z wizją i „pod siebie”, a nie po poprzedniku...

To były dobre sto dni dla województwa, ale także dla Gorzowa. Marszałek Polak
nie jest "gołąbkiem pokoju", ale trudno odmówic jej racji, że w Gorzowie nie mia-
ła z kim rozmawiac. Gdyby nie prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak, to jej
wizyty byłyby zwykłym monologiem. Do dialogu potrzeba dwóch stron...
Całkiem niepotrzebnie wojewoda Jerzy Ostrouch unika chwalenia się swoim największym dokonaniem, a opowiada o milionach na wały przeciwpowodziowe w Nowogrodzie Bobrzańskim, drobnych na pomoc socjalną oraz projekcie TVP Gorzów i personalnie dyr. Artura Gurca pt. „Regionalny System Ostrzegania”. Przez sto dni urzędowania dokonał rzeczy, która nie udała się poprzednikowi Marcinowi Jabłońskiemu przez czternaście miesięcy – doprowadził do normalności w której marszałek województwa i reprezntant rządu w terenie nie traktują siebie jak dwóch wrogich sobie ośrodków. „Zanim zostałem wojewodą, to byłem doradcą wojewody Jabłońskiego i dlatego w obowiązki wchodziłem niejako w biegu” – powiedział red. Annie Pilkiewicz z Telewizji TELETOP. podczas spotkania podsumowującego symboliczne sto dni. Sporo w tym racji, ale atut powoli staje się wadą. Prawda jest taka, że od powstania województwa lubuskiego J. Ostrouch jest ósmym wojewodą, ale mieszkańcy zapamiętają tylko dwóch: dr Jana Majchrowskiego – który napisał m.in. na temat swojego urzędowania książkę – a także Marcina Jabłońskiego, który funkcję sprawował krótko, miał bardzo dużo sukcesów, ale jest też bohaterem największego w historii regionu konfliktu pomiędzy dwoma ośrodkami władzy: Lubuskim Urzędem Wojewódzkim oraz Urzędem Marszałkowskim. „To powtarzanie, że jego poprzednik to lub tamto, a on wszystko mu zawdzięcza  staje się uciążliwe i Jurek wcale tak postępować nie musi, a Marcin się nie obrazi” – mówi gorzowski polityk PO, który podkreśla iż właśnie normalizacja stosunków jest największym sukcesem pierwszych 100 dni urzędowania nowego wojewody. Jeszcze w marcu lubuska polityka przypominała bokserski ring z uczestnikami wagi ciężkiej: M. Jabłoński kontra marszałek Elżbieta Polak, a sam wojewoda określany był mianem „Księcia Północy” – co złośliwi eksponowali, by podkreślić iż reprezentuje on tylko jedną część regionu. Sam Jabłoński sprawiał wrażenie osoby chcącej rewanżu za oszustwo i upokorzenia ze strony E. Polak i poseł Bożenny Bukiewicz w 2010 roku, niż polityka kierującego się zasadą koncyliacyjności. Wojewoda nie czekał aż minie sto dni, ale do akcji wkroczył już w pierwszych tygodniach odwiedzając kilkakrotnie Żary, Żagań, Krosno Odrzańskie i Zieloną Górę. Miła niespodzianka - umówienie się przez samorządowców z wojewodą Jabłońskim graniczyło z cudem, a jeśli już miało miejsce, to przypominało wizytę na dworze emira Bahrajnu. Ostrouch odwrotnie – nie tylko się spotyka w LUW-ie z burmistrzami i wójtami, ale sam jeździ po miastach i gminach, co już po 100 dniach czyni go  w tej kategorii absolutnym liderem. Czy wszystko wygląda tak słodko  ? Wizerunkową wpadką była majowa  inauguracja egzaminów maturalnych oraz konferencja prasowa na podkłodawskiej stercie śmieci, ale to akurat pokazuje szerszy problem. Współpracownicy wojewody Ostroucha chcieliby nałożyć mu „buty poprzednika”, a co za tym dalej idzie – przenieść jego gabinet z ul. Jagiellończyka do radiowego i telewizyjnego studia, ale całość wygląda marnie. Można nawet skonstatować, że istnieje pewna analogia z operacją „Kuroń na prezydenta”, gdy doradcy charyzmatycznego i popularnego Jacka Kuronia, ubrali go w elegancki garnitur i płaszcz, a do ręki włożyli gustowną parasolkę. Efekty są znane – to się nie mogło udać i nie uda się w przypadku J. Ostroucha, który ma wiedzę, zyskuje w kantaktach bezpośrednich oraz merytorycznej dyskusji, ale jego personal brending jest bez wizji i pomysłu. Przykład wypowiedzi pierwszej z brzegu, a dokładnie z lanchu dla dziennikarzy, gdy wojewoda mówił o Lubuskiej Strategii Rozwoju Szkolnictwa: Ten dokument będzie konstytuował lubuską oświatę do 2020 roku. To będzie implikowało pewne konsekwencje na najbliższe 30 lat w niesłyuchanie ważnej dziedzinie”. Tego nie chce się słuchać, choć kto zna wojewodę ma pewność, że jest człowiekiem mądrym i wie co mówi, ale... ludzie nie wiedzieli o czym mówi. Generalnie jest to bardzo dobry początek, choć w medialnym przekazie można odnieść wrażenie iż słowem kluczem stało się dla niego „powołam”. Wojewoda powoła zespół do spraw SOR-u. Wojewoda powołał zespół do spraw Akademii Gorzowskiej. Powołany przez wojewodę zespół. Wojewoda powołał komisję. Jego prynycypał premier Donald Tusk robi inaczej, a jego wytrychem jest słowo „osobiście”...

Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...