Gmach
Urzędu Marszałkowskiego przy ulicy Podgórnej w Zielonej Górze kryje wiele
tajemnic. Jednym z ciekawszych „zastosowań” kompleksu było zapewnienie miejsca
urzędowania dla pracowników Zjednoczenia Państwowych Gospodarstw Rolnych w
czasach, gdy plan przekraczany był chętnie i wbrew zdrowemu rozsądkowi.
![]() |
E-MAIL: nawskros@gmail.com Dyskrecja zapewniona nawet w sądzie, gdyby do takiej sytuacji doszło. Lepsza grzywna niż dekonspiracja informatora i autora ... |
Pomijając kompletną głupotę przekraczania planu w gospodarce centralnie
planowanej – powodowało to przecież de facto niewykonanie planu opracowanego
przy wytężonym gwiździe zwojów myślowych ówczesnych planistów m. in. z ul. Podgórnej
– trzeba jednak wziąć pod uwagę, że unoszący się w oparach absurdu duch
minionych epok może mieć wpływ na układanie planów nowych. I to nie byle jakich
- bo marszałkowskich. Analogia PGR- owska jest niesprawiedliwa, zakrzykną
ubezwłasnowolnieni apologeci „Babińca”. Służalczo przemilczą takie porównanie
zastępy postdziennikarzy z lokalnych rozgłośni i drukarni. A ja z uporem godnym
lepszej sprawy brnę w tą analogię, bo wypasanie krów na Przystanku Woodstock,
to gwóźdź do przybitego na drzwiach gabinetu Elżbiety
Polak manifestu całkowitej kapitulacji i odwrotu od stylu sprawowania
władzy przez jej zdolniejszych poprzedników. Ten popegeerowski duch krąży
korytarzami UM WL i paraliżuje pracę najważniejszej instytucji w Województwie
Lubuskim.
Bo czymże jest dzisiaj Urząd Marszałkowski Województwa Lubuskiego? Przed
trzema laty doszło do ostatniego aktu pierwszej części dramatu napisanego przez
Bożennę Bukiewicz. Elżbieta Polak
przejęła władzę. Wszyscy zainteresowani wiedzą w jaki sposób. Miała być kontynuacja
tego - co dobre i przezwyciężenie tego - co złe. Ostatni raport Ministerstwa
Rozwoju Regionalnego nie pozostawił złudzeń. Sprawa się „rypła”. Nie pomogą kolejne, zwoływane w trybie pilnym konferencje
prasowe. Na nic zda się zaciąg podziennikarskich hufców werbowanych chętnie,
lecz bez sensu do marszałkowskich agend. Wreszcie ktoś z zewnątrz wezwał pewną
siebie Elżbietę Polak do tablicy i postawił kilka prostych pytań. I wystawił
ocenę. Oczywiście brnie marszałkowe towarzystwo w prymitywne wykręty, notabene
także rodem z PRLu, że to „góra” nie wie jak jest w województwach, że
statystyki nie takie jak trzeba, a prawda jest taka, że czego się nie dotknęli
to „spartolili”. Siłą rozpędu nadaną
przez Marcina Jabłońskiego toczy się
„polakowa furmanka” do końca
perspektywy finansowej… na ostatnim miejscu. Reakcja Jabłońskiego na twitterze
stonowana. Pewnie krew go zalewa na myśl o tym, że spieprzyć można sprawy nie
do spieprzenia. Rozgłośnia radiowa milczy, a gazety wciskają kit o Pani
Marszałek przejętej losem szpitala w Gorzowie do tego stopnia, że
przekształcenie własnościowe trzeba odłożyć. I żaden postdziennikarz nie
postawi pytania jak to możliwe, że operacja stosunkowo prosta, nawet dla
menadżera o przeciętnych kwalifikacjach, przerodziła się w wielomiesięczny
spektakl niekompetencji, arogancji, propagandy na żałosnym poziomie (co biorąc
pod uwagę dorobek zawodowy za nią odpowiedzialnych nie dziwi ani trochę) i
kompletnego braku jakiegokolwiek pomysłu na przyszłość.
„Uwalić” Polskę Zachodnią?
Cóż, jednym Bóg daje wyobraźnię, a innym nie. Z pierwszego miejsca w
parametrach obrazujących skuteczność wydawania pieniędzy unijnych, „awansować”
na ostatnie? To także nie jest sprawa prosta. Przekształcenie szpitala w
spółkę? Niby do zrobienia, ale pamiętajmy, że mamy do czynienia z ekipą ludzi,
którzy nie wiedzą co podpisują i ich wyczyny musi „prostować” prokurator. Ale żeby odbijać się od ściany do ściany
promując region? Poprzedni Zarząd Województwa przyjął odpowiednie strategie,
jest nowa marka i wystarczyło nie dotykać. Dotknęli i pół Polski śmieje się z
bydła dojonego na woodstockowym polu. Żenada.
Najważniejszym dzisiaj pytaniem jest to, czy polityczni przeciwnicy Pani
Marszałek mają czas i ochotę zaczekać na to, aż sama się przewróci czy może jej
w tym pomóc. To pytanie muszą zadać sobie radni wojewódzcy żyrujący ten żałosny
spektakl z fatalną aktorką pierwszego planu, myślącą o rejteradzie do Brukseli
- reżyserką i szatniarzem, który za rzeczy pozostawione w szatni (ewentualnie
przez siebie podpisane) nie odpowiada.
Całemu zespołowi Pani Marszałek Elżbiety Polak w 5 rocznicę obecności w Urzędzie Marszałkowskim życzę owocnych pogawędek
podczas kolejnego Lubuskiego Kongresu Kobiet.
Zaangażowana