Przejdź do głównej zawartości

Kto doi gorzowski szpital ? Wszyscy po trochu...

Chocholi taniec polityków i wierzycieli wokół szpitala. Jedni chcą forsy, inni posad w przyszłej radzie nadzorczej, jeszcze inni walą „po oczach” i „prosto z mostu”, a ludowy wicemarszałek najzwyczajniej „udaje Greka”. Tymczasem sytuacja z dnia na dzień jest coraz gorsza i tylko dziennikarze nie mają odwagi, by zapytać o odpowiedzialność polityczną szefową Platformy Obywatelskiej. „Pochowali się w dziuplach” – uważa Komarnicki.

Szpital jest rozkradany - przez  pazernych lekarzy, koniunkturalnych polityków,
nieudolne władze województwa i wszystkich tych, którzy milczą lub posługują
się "mową trawą". Co kradną ? Szansę na to, że ta placówka będzie istnieć i liczyć
się na rynku usług medycznych. 
Firma ELECTUS żąda od Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie natychmiastowego zwrotu  3, 7 miliona złotych, co jest karą za brak wywiązania się ze zwrotu środków i wraz z odsetkami może przekroczyć kwotę 4 milionów. Tymczasem, trudno nie zgodzić się z opinią przedsiębiorcy i działacza społecznego Władysława Komarnickiego, że gorzowski szpital stał się rodzajem „gorącego ziemniaka”. Politycy przerzucają go sobie z ręki do ręki, ale nikt nie chce wziąć pełnej odpowiedzialności. „Ja nie zajmuję się tymi sprawami, choć oczywiście uczestniczę w posiedzeniach Zarządu Województwa” – mówił dzisiaj w Radiu Gorzów, delegowanego z Gorzowa do władz województwa wicemarszałek Maciej Szykuła z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Nie pierwszy i nie ostatni raz udowodnił, że jest tylko „oddelegowany”, a jego główne zadanie to wożenie tyłka służbową hondą, pobieranie wysokiego wynagrodzenia, a następnie oddawanie stosownej prowizji władzom partii. To jednak nic, przy cynizmie zaprezentowanym przez byłego polityka Unii Wolności Jerzego Wierchowicza, który o samym szpitalu dotychczas milczał, ale wejścia do rady nadzorczej przyszłej spółki nie odmówi. „Rozmowy o moim udziale w radzie nadzorczej trwały kilka miesięcy i mam nadzieję, że dojdzie do tego przekształcenia i powołania rady nadzorczej z moim udziałem, bo w dobrym przedsięwzięciu warto uczestniczyć” – powiedział. Dlaczego właśnie on, chociaż szczególnym zaangażowaniem w tym obszarze nigdy się nie wykazywał ? Tego nie wie nikt, ale wiadomo, że mniemanie o sobie ma duże i traktuje swoją osobę jako swoisty ”dar dla szpitala”. „„Daję moje wykształcenie, wieloletnią praktykę prawniczą oraz doświadczenie polityczne pracy przy ustawach z zakresu służby zdrowia” – uważa J. Wierchowicz. A może kieruje nim zwykły koniunkturalizm? „Gdzie tu koniunkturalizm ? To nie jest stanowisko, ale kolejny obowiązek, który biorę na siebie. Branie na siebie obowiązku bycia w radzie spółki w takiej sytuacji, to wielkie obciążenie psychiczne. Jakież to stanowisko, skoro dajemy swoje nazwisko w ważnej sprawie” – konstatuje były polityk Unii Demokratycznej, Unii Wolności, Partii Demokratycznej, a ostatnio radny prezydenckiego klubu „Nadzieja dla Gorzowa”. Trudno przyznać, ale najrozsądniej brzmią w ostatnich tygodniach słowa niedoszłego senatora W. Komarnickiego, który podlizywać się nikomu już nie musi, a więc – w przeciwieństwie do innych polityków – mówić może prawdę. „Bardzo się martwię, że znaczące osoby w tym mieście odmówiły uczestnictwa w radzie nadzorczej, a przykładem jest Jerzy Korolewicz. Ludzie mądrzy mówią <nie> bo mają świadomość, że zawiązanie tej spółki nie do końca jest fair” – uważa honorowy prezes „Stali Gorzów”, którego słowa nie mogą się podobać nie tylko J. Wierchowiczowi, ale również innemu „wirtualnemu członkowi” mec. Jerzemu Synowcowi. Zdaniem W. Komarnickiego, mieszkańcy Gorzowa mają się czego obawiać, a dowodem na to są słowa byłej rezydentki Małgorzaty Marczewskiej. „Wstrząsające były słowa tej młodej lekarki, która odsłoniła sytuację jaka ma miejsce w gorzowskim szpitalu i bardzo szkoda, że ją najzwyczajniej zlekceważono. Ona powiedziała to o czym mówią pomiędzy sobą pacjenci i każdy mądry szef, a kimś takim ma być dyrektor szpitala, powinien poświęcić jej czas i ją wysłuchać” – powiedział przedsiębiorca, który zaapelował o to samo do marszałek Elżbiety Polak. „Znam marszałek Polak i bardzo ją cenię” – to już słowa J. Wierchowicza, które jak ulał pasują do opinii wicemarszałka Szykuły na temat wodstoockowego dojenia krów. „To dojenie krowy bardzo przypominało to naturalne” – powiedział polityk PSL, a mieszkańcy odnieśli wrażenie, że dojenie szpitala też przypomina to naturalne. Doili wszyscy – od „Solidarności”, przez SLD, PiS i PO – a teraz dojna krowa zdycha…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...