Przejdź do głównej zawartości

Piękny i Bestia...

Koniec kuriozalnego plebiscytu na przewodniczącego krajowych władz Platformy Obywatelskiej, to początek bratobójczej walki w regionie. Ona zresztą trwa mimo wakacji, ale impetu nabierze w pierwszych dniach września. Inaczej mówiąc – obecnej szefowej wyrósł poważny konkurent, a ona sama trzyma się jedynie siłą setek „przyspawanych” do urzędniczych stanowisk działaczy …

Na tym zresztą polega paradoks i problem lubuskiej Platformy Obywatelskiej: zmiany przewodniczącej Bożenny Bukiewicz chce bardzo wielu, ale z drugiej strony, bardzo wielu obawia się iż taka „brawura” doprowadzi do pogorszenia się ich osobistej sytuacji zawodowej. „Łatwo politykować, gdy pracuje się poza administracją. Nie jestem koniunkturalistką, ale mam w sobie sporo odpowiedzialności za dziecko, które sama wychowuję i wiem, że zmiana Bukiewicz, to zmiana marszałka, a to wiąże się z nowym zaciągiem na takie stanowiska jak moje” – napisała do NW po ostatnim artykule na temat PO urzędniczka. Konkurent jest jeden i mylą się ci, którzy sądzą, że obejmując wice ministerialną posadę w Warszawie, były wojewoda Marcin Jabłoński zarzucił na kiju ambicje w polityce regionalnej. Wręcz przeciwnie – słubiczanin szykuje się do przejęcia władzy w partii i jest tego bliżej, niż dotychczasowa szefowa PO reelekcji. „Marcinowi po raz pierwszy mocno zależy, bo dotychczas było tak, że zależało wszystkim, ale nie jemu. Partii nie traktował do końca serio” – mówi działacz PO z Zielonej Góry, który mocno byłemu wojewodzie kibicuje i jak sam o sobie mówi „będzie mu zabezpieczał dały”. Niemal wszyscy rozmówcy Nad Wartą podkreślają, że ostatnie kilka lat nauczyło M. Jabłońskiego, że nie wystarczy być kompetentnym, doświadczonym, a nawet medialnym i popularnym. „Był znanym i lubianym marszałkiem województwa, ale i tak został potraktowany bez mydła. Nikt nawet nie podniósł głosu” – mówi działacz z Rzepina, zaznaczając przy tym, że obecny wiceminister ma jego głos. Po co Jabłońskiemu władza w regionalnych strukturach partii, skoro ma pozycję w jednym z najważniejszych resortów w kraju ? Po szeregu przejść i upokorzeń, jest zbyt wytrawnym graczem, by nie posiadać świadomości tego, że dotychczasowe nominacje: marszałka, wojewody, starosty czy wiceministra – to taka łaska z pańskiego stołu i efekt osobistej przyjaźni z niektórymi politykami. Potwierdzeniem samodzielności zawsze był i jest mandat poselski lub senatorski, a znalezienie się na liście wyborczej możliwe jest tylko wtedy, gdy wpływy w regionalnych strukturach partii straci nie tylko B. Bukiewicz, ale również Elżbieta Polak czy Tomasz Możejko. „Dopóki Bożenna będzie szefem partii, to Jabłoński nie będzie na jakiejkolwiek liście” – mówi zielonogórski działacz. Sporo w tym racji, podobnie jak i w tym, że działacze z południowej części obawiają się nie tylko czystek w marszałkowskiej administracji, ale również instrumentalnego wykorzystania partii do osobistych celów M. Jabłońskiego. „Był marszałkiem i wojewodą, to partią interesował się tyle o ile, a teraz raptem chciałby nią rządzić. Takie trochę dziwne, co ? Ja tego nie kupuję” – nie kryje irytacji chcący zachować anonimowość działacz z „koła Bukiewicz”, który również chciałby zmian, ale: „Na pewno nie z Jabłońskim”. Stronnicy byłego wojewody podkreślają, że tu nie chodzi o ambicje Jabłońskiego, ale najbliższe wybory. „Jak przegramy z Bukiewicz, to te ich posady po wyborach samorządowych będą jedynie wspomnieniem” – żartuje jeden z gorzowskich polityków, który mocno zaangażował się w cichą kampanię na rzecz Jabłońskiego, choć ten… jeszcze nie potwierdził, ze chce w ogóle kandydować. A raczej chce, bo jak donosi wielu działaczy, pierwsze przyczółki już zbudował. Wciąż dzierżąca władzę przewodnicząca Bukiewicz też nie zasypuje gruszek w popiele – niedawno członkostwa w partii pozbawiła dwoje parlamentarnych asystentów: niby nie płacili składek. Jak skończy się starcie "Pięknego Marcina" i "Bezwzględnej Bożenny" ? Nic nie jest przesądzone, walka rozpocznie się w drugim tygodniu września, ale według wielu najgorszym z możliwych rozwiązań byłby "zgniły kompromis". Oczywiście byłoby nieusprawiedliwionym i nieuczciwym twierdzenie, że taka sytuacja miałaby miejsce w przypadku wyboru na szefa PO kompetentnego i aktywnego posła Waldemara Sługockiego - jako protegowanego byłego wojewody, ale już w przypadku T. Możejki - jako protegowanego dotychczasowej przewodniczącej, byłby to wybór najgorszy z najgorszych. Wśród partyjnych decydentów rozważany jest też wariant kompromisu bez walki i wyciągania działaczy mniej ważnych. "Przecież Bożenna chce być europosłem. Niech więc zrezygnuje z walki, a my wszyscy staniemy u jej boku, by mogła ten mandat zdobyć" - mówi polityk.  Zgoda na taki wariant przez główną zainteresowaną jest jednak wątpliwa - w końcu w cuda nie wierzy nawet Papież Franciszek...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...