Znani
prawnicy i politycy w jednej
osobie „witali się już z gąskami”, a
nawet dokonywali apoteozy swoich rzekomych lub faktycznych umiejętności oraz
wiedzy. Jeśli są tacy mocni, posiadają takie doświadczenie oraz predyspozycje,
jak sami o nich publicznie mówią, to może wspomogą marszałek w najtrudniejszym
momencie. Lepszych dyrektorów w tym mieście już nie ma, a ich ambicje są
większe niż zadłużenie lecznicy...
Informacje z gorzowskiego szpitala są
jednoznaczne: marszałek województwa Elżbieta
Polak rozpaczliwie szuka następcy dyrektora Marka Twardowskiego. Sytuacja
jest wręcz komiczna, bo propozycje dostają niemal wszyscy. „Od popłudnia proponowano stanowisko kilku osobom, które spełniają
formalne wymogi, ale są odmowy lub udawanie Greka” – mówi NW jedna z
działaczek lekarskich związków zawodowych. Zgodnie z zapowiedziami NW sprzed
tygodnia, jako pierwsza propozycję otrzymała dotyczczasowa dyrektor Agnieszka Jamrowska i chociaż z obawy o
pracę nie potwierdziła, że zgadza się, to przejęła obowiązki po swoim byłym
szefie. „Ona chce tą sprawę przeciągnąć jak najdłużej, bo
liczy na rozwiązania polityczne, które spowodują nową rzeczywistość w
szpitalu i regionie” – mówi działacz
szpitalnej „Solidarności. Jej ewentualna nominacja i tak niczego nie
rozwiązuje, bo dyrektor Twardowski był jednocześnie dyrektorem i naczelnym
lekarzem w szpitalu, a zatem objęcie dyrektorskiej posady zaproponowano w
piatek popołudniu ordynatorowi oddzialu hematologii dr Andrzejowi Moskwie, który pełnił już funkcję z-cy dyrektora ds. leczniczych
w okresie, gdy szefem szpitala była Wanda
Szumna. „To taka propozycja z rodzaju
science fiction. Andrzej jest krytyczny temu co się dzieje i choć on
akurat wie, że zmiany i przekształcenia są niezbędne, to o Polakowej i jej
druzynie ma jak najgorsze zdanie” – mówi rozmówca NW. Nie inaczej na
propozycję zareagował inny ekswicedyrektor Stanisław
Dejnowicz, który był głównym lekarzem w okresie urzędowania Andrzeja Szmita. „Same proponowanie jest niestosowne” – mówi bliski znajomy uznanego
lekarza. Co ciekawe, dyrektorską posadę proponowano także protegowanej
przewodniczącego Sejmiku Wojewódzkiego Tomasza
Możejki: głownej księgowej Alicji
Osińskiej – Cegielnik, a także – i tu ogromna niespodzianka oraz dowód na „łapankę”
– kierownikowi administracyjnemu i radnemu PO, który obecnie przebywa na zwolnieniu
lekarskim Markowi Koseckiemu. Poszukiwania
wydają się mieć charakter rozpaczliwy, a przecież można inaczej:
wystarczy sięgnąć po najlepszych z najlepszych, którzy złożyli marszałek
Polak już wszystkie lenne hołdy, a o swoich kompetencjach i chęci działania
wypowiedzieli setki zdań: Jerzego Wierchowicza
lub Jerzego Synowca, którzy
zadeklarowali wejście do rady nadzorczej powołanej spółki. „O szpitalu wszyscy mówią od wielu lat, ale mało kto cokolwiek robi i
jest on głównie krytykowany. W tej chwili przekształca się w spółkę i jest to
dobry kierunek. Uważam, ze można nie tylko mówić, ale również coś
pozytywnego zrobić” – mówił radny J. Synowiec nie dalej jak pięć
tygodni temu. Nie inaczej jego kolega J. Wierchowicz: „Chciałbym pomóc pani marszałek, która się do mnie zwróciła. Myślę iz
posiadam odpowiednią wiedzę i doświadczenie”. Skoro nie dał rady M. Twardowski,
bo go tu wszyscy nie kochali, to może dadzą radę piękni, mądrzy, inteligentni,
obyci i doświadczeni samorządowcy z prawniczym doświadczeniem. Lepszych już w
mieście nie ma, a oni sami deklarują, że nie chcą gadać, ale zrobić
cos konkretnego. „Dyrektor Wierchowicz”
lub „Dyrektor Synowiec” - brzmi dumnie, a za kilka lat to nie oni będą
stawia pomniki innym, ale mieszkańcy postawią im...