Dziwne to czasy, gdy szczere chęci komunikowania się zamienione zostają
w element gry politycznej. Niewinny wywiad staje się bronią w walce o przywództwo,
a naiwność doświadczonego urzędnika i przedsiębiorcy – choć mniej dojrzałego
polityka - służy straszeniu partyjnych działaczy. Z drugiej strony - wart Pac
pałaca, a pałac Paca...
Bywa, że zdolni i doświadczeni
abdykują z własnymi wizjami na rzecz utrzymania status quo. Co prawda filozofia
„białej flagi” na dłuższą metę nikomu nie pomogła, ale pozwala chociaż utrzymać
się na stanowisku. Ezopowy język wojewody Jerzego
Ostroucha, to de facto dążenie do urzędniczego usamodzielnienia, przy sporej
dozie obawy o własną pozycję – jeszcze nie polityczną. Wrzucenie go w „buty”
poprzednika nie przyniesie niczego dobrego, ale wydaje się, że jemu samemu bardzo
to odpowiada, a nawet – zapewne ku swojemu nieszczęściu - zamierza to doskonalić.
„Pracuję nad tym, żebym tak konsekwentnie
i z taką dużą wyobraźnią jak mój poprzednik umiał mieszkańcom województwa
przekazywać projekty, które będę realizował” – skonstatował w rozmowie z
red. Tomaszem Niecieckim z „GL”
wojewoda Ostrouch. Jak zwykle nie omieszkał wspomnieć o ekswojewodzie Marcinie Jabłońskim, a wszystko –
wypisz wymaluj – przypominało scenę z filmu „MiŚ”: „Łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje prezes klubu. To ja Jarząbek!”.
Kopia prawie nie odbiegała od oryginału. „Mam
wielki szacunke dla ministra Marcina Jabłońskiego. To co zrobił jako wojewoda,
a wcześniej marszałek województwa, miało niejednokrotnie charakter przedsięwzięć
pinierskich” – powiedział wojewoda. Pewnie sporo w tym racji, bo M.
Jabłoński nie należał do przeciętniaków, a lubuskie elity polityczne
przewyższał i przewyższa o kilka poziomów, ale nie jest to powód do tego, by każdą
medialną konstatację rozpoczynać od hołdu lennego. Jeśli chciał swojemu
protektorowi pomóc, to już dziś wiadomo iż mocno zaszkodził, bo szefowa PO Bożenna Bukiewicz straszy nim na
poludniu niemal wszystkich, a cytat: „Jeszcze
nie jestem członkiem PO, a więc trudno mi się ustosunkować do tego, co dzieje
się w partii” – wymawia od soboty w różnych gremiach jak hinduistyczną
mantrę. Tylko dziś link do wywiadu z wojewodą otrzymało z jej biura kilkanaście
osób, które kontaktowały się z blogiem Nad Wartą. Sam link został skonstruowany
całkiem sprytnie, bo drugim cytatem jest sformułowanie: „Dobrze współpracuje mi się z parlamentarzystami Waldemarem Sługockim,
Witoldem Pahlem, Krystyną Sibińską i Bożeną Sławiak” i chociaż nie jest
tajemnicą, że po dwóch latach „zimnej wojny”, to właśnie wojewoda J. Ostrouch spowodował
ocieplenie kontaktów na linii wojewoda-marszałek, Gorzów-Zielona Góra, jego
wypowiedzi zaczęły żyć własnym życiem i służyć straszeniu potencjalnych
stronników wiceministra Jabłońskiego. Zresztą trudno się temu dziwić – wywiady w
„Gazecie Lubuskiej” nie pojawiają się ot tak i tytlko dlatego, że ktoś jest
wojewodą, lecz muszą czemuś i komuś służyć. Ogłoszenia i promocyjne gazetki
opłaca marszałek Elżbieta Polak, a
nie wojewoda J. Ostrouch. Drugą stroną medalu jest to, że w rozgrywkach
wewnątrzurzędowych wojewoda do naiwnych nie należy, a określenie „brutalny” –
to komplement. Po jednym z ostatnich tekstów w NW zażądał od podległychy
urzędników stosownych oświadczeń. Nie trudno zgadnąć, że chodziło o to, czy
informacja szybko wypłynie – wypłynęła, ale z innego źródła i w innym terminie...