Przejdź do głównej zawartości

Lubuska lewica: pozory zostały zachowane...

Koniec z udawaniem, że ważni politycy gorzowskiej lewicy mają coś do powiedzenia w swojej partii. Struktura jest pionowa personalnie i geograficznie: rządzi przewodniczący, a wspiera go większość z południa regionu. Pozory zostały jednak zachowane…
Marginalizacja politków formatu A. Brachmańskiego, J. Kochanowskiego,
A. Bocheńskiego czy E. Fedko pozwoli Wontorowi przygotować następców
oraz liderów przyszłych list parlamentarnych do Sejmu i Senatu, które bez
problemu przepchnie przez Zarząd i Radę Wojewódzką. Narazie największe
szanse na schedę po Wontorze ma Starosta Sulęciński Dariusz Ejchard.
Formalnie wszystko wygląda dobrze, bo przewodniczący SLD Bogusław Wontor przy – co bardzo ciekawe – dużym „pozapartyjnym” zaangażowaniu prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, stworzył pozory współuczestnictwa gorzowskiego SLD we władzach regionalnych. Trudno zarzucić mu marginalizowanie polityków z Gorzowa, ale też gołym okiem widać, że we władzach absolutną większość, która gwarantuje przepchnięcie każdej listy – do Sejmu lub Sejmiku Województwa. Nie wszystkim politykom gorzowskiej lewicy to się jednak podoba. Uważają, że lepiej byłoby pozostać w regionalnych władzach SLD w charakterze silnej opozycji, niż godzić się na zachowanie pozoru współuczestniczenia. „ Wontor po cichu dogadał się z Jędrzejczakiem, a Krzycki na tym skorzystał. Straciła gorzowska lewica, bo liczy się większość w zarządzie, a nie funkcja wiceprzewodniczącego” – mówi jeden z członków Rady Wojewódzkiej SLD. Awans Jakuba Derech –Krzyckiego na stanowisko wiceprzewodniczącego Zarządu Wojewódzkiego SLD jest tylko pozorem, choć on sam liczy na możliwość powrotu na Wiejską, co może się zdarzyć, ale tylko przy współpracy z Wontorem. „Kuba jeszcze się przekona, że nie warto sprzedawać się za paczkę dropsów” – mówi polityk SLD. Wiadomo, że Derech - Krzycki miał wielką ochotę, aby objąć schedę po Jędrzejczaku. Tu jednak zaczęły się „schody”, bo szef gorzowskich struktur Marcin Kurczyna mocno wspiera i lobbuje na rzecz wójta podgorzowskiego Deszczna Jacka Wójcickiego, który po „pielgrzymce” po różnych środowiskach – od wpływowych działaczy PO, przez „Tylko Gorzów”, Prawo i Sprawiedliwość, a nawet ludzi Władysława Komarnickiego - wie już, że nie ma na co liczyć. „Chłopi z Bolemina nie zrobią mu kampanii w mieście” – żartuje działacz jeden z radnych SLD.  Efekt marginalizacji gorzowskiej lewicy widać po składzie Zarządu Wojewódzkiego, gdzie politycy z Gorzowa stanowią mniejszość. „Boguś stawia na swoich kolegów, gorzowskich sprzedawczyków oraz nowe gwiazdy ze Słubic i Sulęcina” – mówi działacz SLD i na potwierdzenie tego podaje dwa nazwiska: Dariusz Ejchard – który jest nie tylko starostą, wiceszefem wojewódzkiego SLD, ale nawet członkiem Rady Krajowej oraz Kazimiera Jakubowska ze Słubic, która jest członkiem Zarządu Krajowego SLD. Jeśli do tego dodać Jolantę Danielak jako szefową Krajowego Sądu Partyjnego, to łatwo zauważyć iż funkcja wiceszefa struktur wojewódzkich dla Derech - Krzyckiego, to przysłowiowy ochłap.”Będą jeszcze tęsknić, ba, już tęsknią za Jasiem Kochanowski” – dodaje jeden z działaczy. Problem w tym, że eksposeł Jan Kochanowski mocno zaangażował się w Stowarzyszenie „Tylko Gorzów” i wydaje się, że obok Jacka Bachalskiego pełni tam rolę pierwszoplanową. Czy wróci do aktywnej działalności w SLD ? „Niby gdzie ma wracać, skoro  gorzowskiego SLD praktycznie nie ma. Utrata władzy w mieście, co jest prawie pewne, równa się zejściu naszej partii do poziomu PSL-u” – mówi działacz SLD z Zawarcia. Do partyjnych łask – w roli „kwiatków do kożucha” - wrócili natomiast Hieronim Aleksandrowicz i Krzysztof Hurka, co pozwala Wontorowi mówić wszem i wobec, że równowaga jest zachowana.

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...