Przejdź do głównej zawartości

Rozmowa z JACKIEM BACHALSKIM: Miastu potrzebny jest zawodowiec, a nie kolejny polityk.

Nie można mu odmówić sukcesów politycznych: był szefem partii, posłem i senatorem. Ma nietuzinkowe doświadczenie w biznesie. Jego nazwisko od kilkudziesięciu lat kojarzy się z Gorzowem i najbardziej znaną w mieście Notariusz. Mimo to - polityczni przeciwnicy knują kolejne spiski, a wszystko dlatego, że niczym kredytobiorcy banków, oni nie lubią swoich dobroczyńców…

Premier Kazimierz  Marcinkiewicz  był  figurantem - odwołano go wtedy, gdy
pomyslał o tym  lider partii. Nie  można  tego powiedzieć o Jacku Bachalskim,
który rzucił rękawicę nawet Donaldowi  Tuskowi. Dzisiaj - bez polityki i partii
chce  zaangazować  się  w  rozwój  Gorzowa. Pierwszy sukces jest: zbudował
ponadpartyjne Stowarzyszenie "Tylko Gorzów".
NAD WARTĄ: Dlaczego dzieci szemrają przeciwko ojcu? Choć stworzył pan lubuską Platformę Obywatelską właściwie od zera, a wielu obecnych polityków zawdzięcza panu niemal wszystko, to jednak na boku wciąż niewybrednie szemrają…
JACEK BACHALSKI: Szemrają ci, którzy boją się mojej krytyki, bo sporo spośród tych, którzy ze mną współpracowali z rozrzewnieniem wspominają okres, gdy to ja szefowałem Platformie Obywatelskiej.
NW.: To jest niegodne i niesprawiedliwe, by topić młodych działaczy, a samemu umyć ręce” –powiedział pan o politykach w kontekście afery „martwych dusz”. Oni odwdzięczają się sformułowaniami, że to pozostałość po „bachalszczyźnie”…
J.B.: Problem jest świeży, ale zdefiniuję go tak, że ludzie słabi nie lubią swoich dobroczyńców, a fakt, że to ja ich wciągnąłem na wysoką półkę w polityce teraz im przeszkadza, bo każdy z nich wolałby być sam autorem swojego sukcesu. Po drugie jestem tym, który ma prawo skrytykowania obecnych przywódców PO za aferę „martwych dusz” i próbę zrzucenia winy na młodego człowieka. To jest wyraz bezradności i wiem jedno, że nie byłoby tych polityków dzisiaj w Sejmie, samorządzie i gdziekolwiek indziej, gdybym ja nie zbudował Platformy Obywatelskiej.
NW.: Dwóch byłych przywódców partii: Bachalski i Kochanowski, mówią o odpolitycznieniu samorządów. Czy to się w ogóle może udać ?
J.B.: Inne miasta – Gdynia, Wrocław, Poznań, Rzeszów czy Katowice – pokazują, że jest to możliwe. To są świetne dowody na to, że warto pójść tą drogą…
NW.: …ale mi łatwo jest wyobrazić sobie, że prezydentem zostaje były polityk, albo prezydent zostaje politykiem, ale trudniej mi wyobrazić sobie sytuację, że osoba nie związana z polityką zostaje prezydentem…
J.B.: Ja byłem politykiem, a jeszcze wcześniej szefem wielu dużych firm. W związku z tym, nie mam wątpliwości, że jest to do zrobienia z zespołem, który mamy w „Tylko Gorzów”.
NW.: Właśnie, bo to taka specyficzna organizacja – od lewicy, przez konserwatystów, a na liberałach i dawnych opozycjonistach kończąc. Wierzy pan, że interes Gorzowa zepchnie interesy partyjne na bok ?
J.B.: Myśmy dojrzeli do zrozumienia interesu miasta, jako organizmu pozbawionego konotacji światopoglądowych i partyjnych, gdzie myśli się tylko o jego rozwoju. Właśnie ten rozwój, a nie kręcenie się wokół partyjnego ogona, to główny obszar naszej działalności
NW.: Myśli pan, że uda się model zarządzania biznesem przenieść do segmentu administracji i samorządu ?
J.B.: My nie chcemy zarządzać miastem jak firmą, bo miasto realizuje wiele celów społecznych. Wolę mówić o menadżerskim doświadczeniu, które na pewno jest pożądane przy zarządzaniu miastem. Miasto różni się od firmy, ale ma wiele wspólnych mianowników: planowanie, zarządzanie budżetem, zwykła kalkulacja czy wreszcie dobór pracowników do konkretnych zadań…
NW.: …jak wygracie, to z ludźmi problemu nie będzie…
J.B.: …tak, ale ja mówię o fachowcach, a nie politykach.
NW.: Czyli obecni urzędnicy, którzy nie są fachowcami powinni już się pakować ?
J.B.: W większości z nas są jakieś talenty i umiejętności, a mądrością szefa jest ich zdiagnozowanie oraz taka alokacja zadań, aby ten człowiek był potrzebny i zawodowo zrealizowany. Nie wiem dokładnie, ale wydaje mi się iż dotychczas do dużej ilości ról dobór był jednak polityczno – towarzyski. W tym sensie trzeba będzie zrobić pewną inwentaryzację, ale chcę mocno podkreślić, że ja nie mam złego zdania o naszych urzędnikach i o żadnych czystkach nikt nawet nie pomyślał. Wyobrażam sobie, że teraz to oni mają problem, bo borykają się na co dzień z problemami, które nie mają wiele wspólnego z miastem – sprawą sądową, zaspokajaniem inspektorów i kontrolerów etc.
NW.: Złośliwi zarzucają „Tylko Gorzów”, że jest to koalicja – oprócz wielopartyjności – tych wszystkich, którzy nie załapali się gdzie indziej. Strach, czują silną konkurencję czy robią to świadomie ?
J.B.: W tych komentarzach wychodzi prawdziwa mentalność, która sprowadza się do tego, by zadeptać każdego, kto choć raz przegrał. Prawdziwy zwycięzca to ten, który potrafi powstawać: upadnie, wstanie, upadnie wstanie i w końcu powstaje i zostaje milionerem albo prezydentem USA. Smuci mnie sytuacja, że jest wielu, którzy nie potrafią wyzwolić się z tej prymitywnej mentalności, że jak ktoś raz przegrał, to jest przegrany. Czuję się człowiekiem sukcesu, ale przegrana jest dla mnie przede wszystkim nauką.
NW.: Mimo to przeciwnicy robią z pana na siłę Poznaniaka…
J.B.: Każde moje doświadczenie spoza Gorzowa służy mi przede wszystkim jako mieszkańcowi Gorzowa. To miasto jest i było dla mnie zawsze ważne.
NW.: Mi chodzi o absurdalność zarzutu, bo oznacza on, że student uczący się we Wrocławiu, Szczecinie i Poznaniu lub też przedsiębiorca robiący tam interesy, od razu jest „skasowany”.
J.B.: Kolejny śmieszny zarzut i dowód bezradności. Jak ktoś postrzega mnie jako konkurenta i nie wie jak ze mną walczyć, to mówi, że jestem Poznaniakiem. W sumie i tak nie jest źle, bo mam też od 20 lat biuro w Warszawie i Londynie, ale na szczęście nikomu nie przyszło do głowy twierdzić, że nie jestem Polakiem. Marzę o przypływie jak największej ilości ludzi z innych miast, bo to tylko nas ożywi.
NW.: Może na Dalekim Wschodzie, bo kiedyś proponował pan, aby Gorzów był takim mocnym punktem w kontaktach z tą częścią świata.
J.B.: A gdzie są teraz pieniądze i kto ma środki do inwestowania ?. Dlaczego mamy nie spróbować i nie skorzystać z tego, że są kraje i regiony, które mają nadwyżki do zainwestowania. To jest wniosek ekonomisty, a nie polityka. Dlaczego jako Gorzów mamy patrzeć na innych, a nie możemy zrobić czegoś jako pierwsi ? Ja chciałbym postawić na jakość, aby to Gorzów wybierał sobie inwestorów, a nie odwrotnie, ale do tego potrzebny jest zawodowiec z biznesowym obyciem, znajomością  języków obcych oraz umiejętnościami negocjacyjnymi. Tymczasem wśród liderów politycznych w Gorzowie nie widzę takich osób, które podołają temu zadaniu.
NW.: Pomysł dobry i wskazany, ale pamiętam też o innym, który od razu zmanipulowali pana przeciwnicy: budowę tunelu w środku miasta. Chodziło wtedy o coś szerszego ?
J.B.: Generalnie jest do zagospodarowania centrum miasta. Nie zbudujemy fajnego centrum, jeżeli przez główne skrzyżowanie będziemy puszczać tramwaje oraz samochody ciężarowe. Wspomnianą koncepcję opracował znany architekt Paweł Sierakowski i mowa była nie o tunelu, ale zamknięciu drogi koło Katedry przed ruchem kołowym i ewentualnym schowaniu jej pod poziom ziemi. To był pomysł, który w prywatnych rozmowach wspierali gorzowscy politycy, ale jak to bywa – publicznie próbowali doprowadzić go do absurdu. To jest wydatek na który miasto stać, a odzyskujemy w ten sposób całe centrum. Powinniśmy na ten temat dyskutować, bo miasto musi się zmieniać i nie chodzi tu o tunel, ale o centrum miasta, ale od tego są architekci.
NW.: Ale trzeba mieć z kim zmieniać. Gdyby przyszedł do pana Władysław Komarnicki lub wójt Wójcicki z propozycją wybrania jednego spośród was i wspólnego realizowania projektu pt. „Moje miasto Gorzów”, to wszedłby pan w taki projekt ?
J.B.: To jest pomysł „Tylko Gorzów”, aby zorganizować prawybory, których celem będzie wybranie jednego bezpartyjnego kandydata, który będzie miał szansę pokonać kandydatów partyjnych. Ja nie wiem , kto będzie kandydował, ale jeśli będzie kilku bezpartyjnych kandydatów, to zabiorą sobie głosy i szansa wygrania jednego z nich będzie mniejsza. Oczywiście, ja już dziś mówię – zorganizujmy prawybory, uczestniczmy we wspólnych debatach, bo to jest szansa nie dla nas, ale dla miasta. Logistycznie nie jest to problemem, bo na rynku jest sporo firm, które takie przedsięwzięcie przeprowadzą.
NW.: W jednym zdaniu – gdyby to pan w tych prawyborach okazał się najlepszy, to co w pierwszej kolejności ?
J.B..: Jest sporo zrobienia – od spraw małych i zwykłych, jak naprawa dróg, po poważne. Kluczem jest jednak ściągnięcie inwestorów, którzy sporo płacą, ale do tego potrzebny jest zawodowiec.

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...