Przejdź do głównej zawartości

Lubuskie płonie...arogancją Zielonej Góry !

Niby nic, ale dziwne powiązania i zależności zielonogórskich polityków mają bezpośredni wpływ na interesy Gorzowa i jego mieszkańców. Strategia, że kupić i zaszachować można każdego, wydaje się przynosić efekty, ale w ostatnich godzinach „odwinęła się” nawet posłanka Sibińska. Marszałek, Kościół, urzędnicy, senator, szef związków – co ich łączy ? Kasa, kasa, kasa…
Jak dla mnie, to Kryśka pokazała, że stać ją na dużo i wielu może jeszcze zaskoczyć” – mówi polityk gorzowskiej PO, który sam jest zdziwiony mocnym wystąpieniem przeciw decyzjom dyrektora szpitala Marka Twardowskiego, które przecież posiadały akredytację marszałek Elżbiety Polak i poseł Bożenny Bukiewicz.  Dezaprobatę budzi styl zarządzania nowego kierownictwa szpitala – brak komunikacji kierownictwa szpitala z personelem i opinią publiczną, brak informacji o kierunku prowadzonych zmian” – napisała poseł i szefowa PO w Gorzowie Krystyna Sibińska w liście skierowanym do marszałek. Wiadomo, że treść przekazana dziennikarzom jest jedynie streszczeniem korespondencji, a w właściwy list nie pozostawia na marszałek Polak suchej nitki. „Chcieliśmy zachować pewną formę, że list otrzymuje najpierw adresat, ale potwierdzam, że właściwa treść jest mocniejsza w wymowie” - mówi samorządowiec PO. Tymczasem cała sytuacja zaczyna przypominać czasy Al Capone, gdzie wszystko było z czymś i w jakimś celu powiązane. Raptem opinia publiczna dowiaduje się, że syn Marszalek Polak pracuje w podległym jej szpitalu w Zielonej Górze, a Fundacja na Rzecz Rozwoju Demokracji Lokalnej, której szefową była przed wkroczeniem do polityki, zostaje partnerem Wojewódzkiego Urzędu Pracy, który w szemranym konkursie wybrany został do realizacji wartego 6 mln złotych projektu za pieniądze Unii Europejskiej. „Już parę dni po ogłoszeniu konkursu wiadomo było, że wygra go WUP wraz z Fundacją na rzecz Demokracji Lokalnej i kościelnym CARITAS-em” – mówił na konferencji prasowej dr Krzysztof Wojciechowski z renomowanej fundacji Collegium Polonicum. „Kościół miał to obiecane od początku, a czuwał nad tym ekonom diecezjalny ks. Jurek oraz szef CARITAS-u ks. Kołodziejczyk” – mówi urzędnik nieprzychylny kościołowi, który wskazuje tym samym na mocne naciski senator Heleny Hatki. Jeśli do tego dodać fakt, że z Fundacją blisko współpracowała sekretarz województwa Teresa Sekuła, której zięć pracuje w Urzędzie Marszałkowskim, a także po. dyrektora EFS Marek Kamiński, to łatwo zrozumieć, że Gorzów Wlkp. będzie w konfrontacji z Zieloną Górą zawsze na przegranej. „Wy jesteście romantykami, bawicie się w politykę i takie tam, a u nas liczą się konkrety, fakty i to, co będziemy robić po stracie władzy” – mówi polityk PO z Zielonej Góry. To jeszcze nie koniec tej opowieści, gdzie tłem jest polityczne kumoterstwo i chęć zmarginalizowania Gorzowa. Zapytanie eksministra Marka Surmacza w kwestii wstrzymania przeprowadzania w Gorzowie specjalistycznych badań ablacji kardiologicznej nie było bez sensu. Takie badania są obecnie przeprowadzane tylko w Zielonej Górze i Nowej Soli, a dyrektor Twardowski jest z tym drugim bardzo mocno związany i wręcz zobowiązany o dbałość o jego interesy finansowe, gdyż… członkostwo w Radzie Społecznej SP ZOZ w Nowej Soli zobowiązuje. Pozostaje pytanie, dlaczego chcą nas zaorać, po co używają ku temu szantażu, kupują szefa „Solidarności” obietnicą obsady dyrektora szpitala w Międzyrzeczu oraz wciągnięciem we wszystko Kościoła. Można wybaczyć troskę o tą ostatnią placówkę matczyną miłością marszałek, ale nie ma zgody na marginalizację Gorzowa. „Zwalniają nam specjalistów, a leczyć nas będą aparatczycy partyjni z zarządu szpitala” – krzyczał dziś pod szpitalem głodujący Mariusz Wójcik. Gdy grunt jest mało pewny, nad marszałek wisi afera, a w Gorzowie potrzebni stronnicy – sięga się nawet po b. senatora Henryka Macieja Woźniaka, który pierwszy raz od miesięcy pokazał się w sobotę w obecności… przewodniczącego Tomasza Możejki. Zawsze coś…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...