Przejdź do głównej zawartości

Znam swoje miejsce w szeregu

Prawo i Sprawiedliwość zarządzało gorzowskim szpitalem najlepiej, a sama partia nie jest w Gorzowie podzielona. Owszem, występuje konstruktywna rywalizacja, ale służy ona rozwojowi ugrupowania, które – jeśli dojdzie do wyborów prezydenckich – wystawi w nich Elżbietę Rafalską. To tylko niektóre tezy wywiadu, którego Nad Wartą udzielił lider gorzowskiego PiS SEBASTIAN PIEŃKOWSKI.
Radny i szef jednego z komitetów Prawa i Sprawiedliwości. Przez wielu określany
jako polityczne odkrycie ostatnich lat. Nawet jego przeciwnicy przynają, że nie po-
wiedział jeszcze ostatniego słowa...
NAD WARTĄ: Ile jest w Gorzowie PiS-ów, bo można odnieść wrażenie, że mocno ze sobą rywalizujecie  - zwłaszcza pan z Markiem Surmaczem?
SEBASTIAN PIEŃKOWSKI:  Mam świadomość, że media oczekują sytuacji w której w gorzowskim PiS-ie byłby konflikt, ale ja to nazywam pozytywną konkurencją, która wewnątrz wzbogaca naszą partię i powoduje, że ona się rozwija. Nie ma żadnego konfliktu pomiędzy mną, a Markiem Surmaczem, ale co najwyżej – pozytywna współpraca, gdzie trochę ze sobą konkurujemy, ale dla dobra partii.
NW: Ale jest takie wrażenie, że politycy PiS z ul. Hawelańskiej to posady, funkcje i bycie gdzieś, a PiS z ul. Borowskiego koncentruje się na pracy u podstaw – spotkania, rozmowy, ideowość…
S.B.:  Jest jeden PiS i nie należy go dzielić na ten z Hawelańskiej i Borowskiego. Siłą rzeczy, tam są ludzie pełniący kiedyś w państwie ważne stanowiska, ale nas przecież wtedy w partii nie było. My po prostu działamy inaczej…
NW: …wiem, wiem, wy z Robertem Jałowym proponujecie rozwiązania miejskie dotyczące rodziny, a oni walą z moździerzy i granatów we władze miasta i regionalnych liderów PO.
 S.B.:  To nie tak, że my proponujemy, a oni nie. Po prostu każdy jest specjalistą w pewnej dziedzinie, a projekt „Karty Rodziny” był propozycją klubową, a nie tylko moją czy Roberta Jałowego. Jesteśmy młodsi, więc inaczej postrzegamy rzeczywistość i stosujemy do niej inne metody. Jesteśmy mniej podejrzliwi niż nasi koledzy, ale z drugiej strony – gdy ogląda się tą gorzowską rzeczywistość, to wcale im się nie dziwię.
NW: A jaka jest rzeczywistość w Radzie Miejskiej, bo gołym okiem widać iż jest kilku liderów, którzy są przygotowani, a reszta to „dietetyczni statyści” ?
S.B.:  Tak, potwierdzam to niestety. Jest kilku liderów, którzy chcą coś zmienić i mają wiele do powiedzenia, ale jest też ta większość, która nie angażuje się na rzecz miasta tak, jak powinna i wykonują jedynie polecenia. Mam wrażenie, że wszystkie kluby – poza naszym – nie chcą żadnych zmian w mieście i dotyczy to głównie Platformy Obywatelskiej. Te ich działania są markowane i na pokaz, ale nic nie wnoszą. A wystarczyłoby zmusić prezydenta Miasta do określonego skonstruowania i realizowania budżetu…
NW: …od zmuszenia to będzie Sąd Apelacyjny i może się niestety zdarzyć, że odbędą się wybory przedterminowe, czego nikt nikomu nie życzy, ale to są fakty. Jaki powinien być przyszły prezydent Gorzowa ?
S.B.:  Przede wszystkim powinien posiadać to, czego nie posiada prezydent Jędrzejczak, a więc potrafić współpracować z każdym klubem i jeśli powstaje jakiś pomysł, to usiąść, rozmawiać i wdrażać go w życie, a nie spoglądać, kto jest jego autorem. Tą cechę powinien mieć każdy prezydent – bez względu na to, czy będzie on z SLD, PiS czy PO – bo najważniejsze sprawy miasta nie mają barw partyjnych.
NW: Mówi pan prawie jak działacze Stowarzyszenia „Tylko Gorzów”…
S.B.:  Nie mówię tak jak oni, bo są dla mnie niewiarygodni. My w PiS-ie stawiamy na ideowość i wiarygodność, a liderom tego stowarzyszenia tych cech odmawiam.
NW: To może pan będzie kandydatem PiS-u na prezydenta Gorzowa, gdyby do takich wyborów doszło ?
S.B.:  Ja znam swoje miejsce w szeregu. Ludzie powinni poznać człowieka poprzez jego pracę w samorządzie, kompetencje i doświadczenie zawodowe. Ja pokazuję się jako osoba pracowita, ale w polityce liczy się też skuteczność i rozpoznawalność…
NW: …którą posiada poseł Elżbieta Rafalska. To będzie wasz kandydat ?
S.B.:  Jest naszym naturalnym liderem i kandydatem, ale w naszej partii są odpowiednie procedury. Poza tym, mówienie o kandydatach w sytuacji, gdy w mieście jest prezydent i nie ma żadnych wyborów, to działanie mało eleganckie i właściwie na tą chwilę zbędne.
NW: Słyszał pan o „politycznym żerowisku” dla partii, którym podobno jest Szpital Wojewódzki ?
S.B.:  Dziś o szpitalu i jego problemach słyszał już każdy.
NW: Ale mi chodzi o partyjne wpływy w tej instytucji – najpierw SLD, potem PiS-u, a teraz Platformy Obywatelskiej…
S.B.:  Ja podzielam tezę, że szpital to „polityczne żerowisko” dla partii, ale oczekuję, że ktoś w końcu usiądzie i rzetelnie porówna wszystkie zarządy w kontekście barw politycznych oraz działań restrukturyzacyjnych. Jeśli ktoś będzie analizował minimalizowanie długu oraz optymalizację zatrudnienia, to okaże się, że partia którą reprezentuję realizowała w szpitalu cele społeczne i ekonomiczne najlepiej.
NW: Tak, dyrektor Szumna pojawia się często w dyskusjach o szpitalu, ale nie zawsze w kontekście pozytywnym.
S.B.:  To jest totalna manipulacja i nieuczciwość, gdzie – głównie lewica, która zadłużyła szpital w trakcie swoich rządów - zaczyna przypisywać swoją nieudolność następcom z PiS. Dlatego mówię, trzeba rzetelnie usiąść i wtedy wyjdzie, że PiS zarządzał szpitalem najlepiej. Dzisiaj Platformie Obywatelskiej chodzi tylko spacyfikowanie szpitala w Gorzowie, by przejąć pieniądze kontraktowe na rzecz Zielonej Góry.

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...