Dyrektor gorzowskiego szpitala eskaluje konflikt i w porozumieniu z władzami województwa nie przychodzi na radę społeczną. W tym samym czasie zwołuje Radę Ordynatorów. Głośno krzyczą partie i politycy, ale milczą regionalne związki. Najwidoczniej zdanie "porozumienia sierpniowe" zrozumieli opacznie lub dosłownie: ręka rękę myje...
„Idą na przesilenie” – powiedział jeden z członków szpitalnej rady społecznej tuż po opuszczeniu posiedzenia na którym miał się pojawić dyrektor Marek Twardowski. Niestety nie przyszedł, gdyż w tym samym czasie zwołał Radę Ordynatorów Szpitala. „Mamy zakaz wypowiadania się, a jeśli będziemy to robić, to zagrożono nam odpowiedzialnością dyscyplinarną” – powiedział jeden z ordynatorów, który zaznaczył, że dyrekcja szpitala sięgnęła nawet po bilingi służbowych telefonów. „Skoro dyrektor wiedział o radzie społecznej od tygodnia i nie przyszedł, to o naszych stanowiskach będzie się dowiadywał z mediów” – stwierdził członek rady społecznej i radny Marcin Gucia. Wiadomo, że uzgodnione są już stanowiska samorządowych klubów Rady Miejskiej, które w środę opowiedzą się przeciw uchwale wypowiadającej warunki pracy zatrudnionemu w Szpitalu Wojewódzkim Markowi Koseckiemu. „Tu nie chodzi przecież o pieniądze, bo on nie zarabia dużo, ale o to iż próbuje się nam pokazywać, że nie mamy żadnego wpływu na szpital i wara nam od niego” – mówi radny klubu Nadzieja dla Gorzowa. Swoje niezadowolenie wyraził dziś na temat zwolnienia dr Piotra Gajewskiego również wojewoda lubuski Marcin Jabłoński. „Będę pytał, czy sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu zdrowotnemu (…). Reakcja środowiska ogólnopolskiego była bardzo szybka, co świadczy o dużym autorytecie tego lekarza” – mówił w Radiu Gorzów. Uchwałę na temat sytuacji w szpitalu podjął w poniedziałek wieczorem Zarząd Miejski PO, a wcześniej swoje stanowisko wyraziło Stowarzyszenie „Tylko Gorzów” w osobie eksposła Jana Kochanowskiego. Jak na razie milczy jedynie regionalna „Solidarność”, której postawa nie podoba się nawet szpitalnym związkom. „To układanie się nie wyjdzie im na dobre, a my kolejny raz przekonaliśmy się, że prawdziwym przywódcą jest Andrzejczak, a nie ci z Borowskiego” – mówi działaczka szpitalnej „Solidarności”, która zapowiada iż będzie stała murem za swoim przewodniczącym Andrzejem Andrzejczakiem. Tymczasem głodujący pod szpitalem Mariusz Wójcik zwrócił się z prośbą o stanowisko do bp. Stefana Regmunta. „Jeśli przyjmujemy i bezwzględnie wyznajemy zasadę, że każde życie-nawet nienarodzone-podlega ochronie prawnej i wymaga bezwzględnego szacunku, to tym bardziej musimy uznać, że ważne jest życie i zdrowie tych, którzy już się narodzili” – napisał w liście do Ordynariusza Diecezji. Jeśli wierzyć pogłoskom, to pracownicy gorzowskiej lecznicy we wrześniu nie otrzymają pełnego wynagrodzenia.