Przejdź do głównej zawartości

Obudź się Jarku !

Kiedy ludzie narażają życie, zdrowie oraz swoją finansową egzystencję w obronie innych – szef regionalnych związków zabawia się na stoczniowej bramie. Nikt nie wątpi w jego zainteresowanie gorzowskim szpitalem, ale cele i środki nijak się mają do tragedii kilkuset pracowników. Ludzie walczą o pracę, a szef związków o swoje „pięć minut” w mediach…
Zamiast być z ludźmi, bawi się w ściąganie stoczniowych symboli. Kiedy szef
szpitalnej "S" naraża siebie i rodzinę na zwolnienie z pracy, ten dogaduje się z
marszałek Polak w sprawie posad w Gorzowie i Międzyrzeczu. Na dwa dni przed
rocznicą Porozumień Sierpniowych szef "S" strzela sobie w kolano...
Są takie sytuacje, gdy sprawy trzeba wziąć w swoje ręce” – powiedział dziś w Radiu Gorzów szef gorzowskiej „Solidarności” Jarosław Porwich, dodając przy tym, że raz na jakiś czas trzeba posprzątać, a rocznice powstania związku, to dobra ku temu okazja. Tym razem wypowiadał się o ekscentrycznej inicjatywie zrywania ze Stoczni Gdańskiej napisu „im Lenina”, ale głos zwykłych działaczy nie pozostawia wątpliwości: oczekują pracy i wsparcia, a nie bezsensownych hapenningów, które cieszą jedynie dobrze opłacanych członków aparatu związkowego. Wielu uważa, że jeśli cokolwiek trzeba posprzątać w regionie, to właśnie struktury regionalnej „Solidarności”, które są kosztowne i służą tylko związkowym przywódcom. „Płacimy na region, a oni na „krajówkę”, ale specjalnego wsparcia nie czujemy i może i dobrze” – mówi szef komisji w jednej z firm w Powiecie Gorzowskim. Wielu rozmówców Nad Wartą oburzyła sytuacja, że o swoje prawa walczą sami związkowcy, a liderzy regionalonej „Solidarności” najzwyczajniej w świecie handryczą posadami. „Poświęciłem i poświęcam szpitalowi w Gorzowie wiele uwagi” – mówił dziś w radiu J. Porwich, a działacze Platformy Obywatelskiej w telefonach do Nad Wartą od razu to potwierdzali. „Oczywiście, że poświęcił dużo uwagi, a nawet bardzo dużo: dyrektor ekonomiczny z art. 52, kierownicy administracyjni i kilka podobnych posad. Czuć obecność przewodniczącego i to dosyć mocno” – mówi jeden z samorządowców Platformy Obywatelskiej, która ostatnio – ustami poseł Krystyny Sibińskiej – zajęła ostre stanowisko i zażądała wyjaśnień od marszałek Elżbiety Polak. „Dziwi mnie pasywność szefa regionalnej „Solidarności”, który nie wspiera struktur zakładowych tej organizacji w szpitalu” – powiedział dziś w Telewizji ODRA b. doradca wojewody, a dziś główny strateg medialny PO Wiesław Ciepiela. Jego opinię potwierdzają działacze związkowi. „Przehandlowali nas z Polakową” – uważa jeden z nich, ale nie chce podawać nazwiska z obawy o pracę. Faktem jest bowiem, że transakcja była, w części dotyczącej gorzowskiego szpitala powiodła się, ale jej pełna „konsumpcja” wymaga jeszcze obsadzenia fotela dyrektora szpitala w Międzyrzeczu. To właśnie tam i w dużej mierze przez związki zawodowe, pracownicy nie otrzymali na Wielkanoc zakupionych za 200 tysięcy bonów – które do dziś leżą w sejfie - bo nie wyraziły na to zgody związki. „Dyrektor kupił bony, ale zapomniał iż to my mamy opiniować na co idą pieniądze. Kim on jest, żeby kupować i rozdawać ludziom ?” – mówił kilka dni temu Nad Wartą J. Porwich.  My nigdy nie mieliśmy takiego wpływu na marszałek i szefa szpitala jak miał w ostatnich kilku tygodniach szef związku i szkoda tylko Andrzejczaka, bo uczciwie walczy o swoich ludzi, podczas gdy jego szef handryczy posadami” – wyjaśnia anonimowo polityk PO. Kiedy więc pod szpitalem bezinteresownie głoduje człowiek, szef zakładowej organizacji Andrzej Andrzejczak jest niemal pewny, że dyrekcja będzie go chciała zwolnić, a do akcji wkracza nawet biskup Stefan Regmunt, przewodniczący Porwich bawi się w najlepsze w Gdańsku i zapowiada kolejny już marsz finansowany z członkowskich składek pt. „Obudź się Polsko!”. „Strzelił sobie w kolano i to kilka razy – dogadując się z marszałek, olewając temat szpitala i występując w mediach z Gdańska, gdy tu nikt tych jego pierdoł nie słucha” – skomentował sytuację jeden z radiowych dziennikarzy. Nie ma więc wątpliwości, że to nie Polska musi się obudzić, ale… szef gorzowskiej „Solidarności”.

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...