Nie jest posłem ani radnym, ale daje radę jako użyteczne narzędzie w rękach morderców stołeczności Gorzowa. Wie gdzie, jak oraz przy kim się ustawić, żeby myśleli, że jest ważny i ma jakiekolwiek wpływy. Czego nie powie marszałek, przewodniczący lub szefowa lubuskiej PO, bez problemu wyartykułuje były lider „Samoobrony”…
![]() |
Wiedzieć jak, gdzie i z kim się ustawić... Reszta stanie się sama. Niestety niektórzy oddają pole swoich wpływów i bez tego. |
Nie ma się czemu dziwić, że wpływy Macieja Nawrockiego są duże, skoro lokalni politycy sami oddają pole tym, którzy powinni je uprawiać i dbać o każdą roślinkę. Tymczasem dzień za dniem oddają kolejne mecze walkowerem, a na ich teren wchodzą ci, którzy dobro Gorzowa i okolicznych gmin mają tam, gdzie małpa drapie się po zejściu z drzewa. Przykłady ? Lubuskie Święto Chleba w Bogdańcu – impreza duża, renomowana i gromadząca w połowie mieszkańców Gorzowa. Frekwencja jak zwykle duża, ale gorzowskich posłów brak. Jest za to marszałek województwa Elżbieta Polak, przewodniczący Sejmiku Województwa Tomasz Możejko oraz rzeczony M. Nawrocki. „Latał za Polakową jak ochroniarz, ale wcale się nie dziwię, bo miał do ochrony ważną sprawę – robotę a Agencji Mienia Wojskowego” – mówi baczny obserwator. Przykładów jest więcej. Gmina Lubiszyn to w Powiecie Gorzowskim przysłowiowa Azja. Nie udało się tam nigdy ściągnąć marszałek, wojewody czy ważnego posła, ale od zawsze była terenem wpływów posła Witolda Pahla. Ten jednak tylko bywał, ale nie starczało mu miejsca na spotkania z mieszkańcami podczas dyżurów. Inaczej niż zielonogórskiej poseł Bożennie Bukiewicz, która znalazła czas i pomysł, aby zaistnieć w strefie wpływów swojego konkurenta. Wszystkie te inicjatywy mają jeden mianownik: Możejko i Nawrocki. Panowie lubią się nie tylko politycznie, ale łączy ich również pasja do handlu nieruchomościami. Pierwszy sprzedaje tereny po byłych PGR-ach, a drugi po wojsku. Obaj świetnie się czują na poligonie, a nawet na pierwszej linii frontu. „To nie wina Maćka, że w Gorzowie są same dupy, a z Tomkiem potrafią rozegrać ich wszystkich” – mówi współpracownik Nawrockiego z podgorzowskiej gminy. Coś w tym jest, a najlepszym tego dowodem i zapowiedzią, której zresztą nie kryje sam M. Nawrocki, jest wypowiedź dla dziennika 66-400.pl na temat kandydatury poseł Krystyny Sibińskiej na prezydenta Miasta. „Krystyna Sibińska to osoba kompetentna i doświadczona politycznie. Była radną, szefową rady miasta, a teraz pracuje w Sejmie. Na pewno ma za sobą mocne zaplecze i spore chęci(…). Nie zamykałbym drogi innym osobom, które mogłyby wystartować w tych wyborach jako kandydat PO” –powiedział. „Gdyby Maciek był z pierwszej łapanki i bez wpływów, to by tego nie powiedział, a zausznicy gorzowskich parlamentarzystów nie lataliby do niego z pielgrzymkami” – mówi b. współpracownik senatora Henryka Macieja Woźniaka. I tu jest „pies pogrzebany”, a zielonogórskim politykom – jak mało komu – zależy na skłóceniu gorzowskiej PO w obliczu przedterminowych, czy też terminowych, wyborów samorządowych. W tej sytuacji przydatny może być były prezydent i senator, który czuje nie tylko złość, ale wręcz nienawiść z powodu politycznej marginalizacji oraz zsyłki do Skwierzyny. Oczywiście Platforma raczej na niego nie postawi, ale będzie przydatny w fazie podgryzania i szczucia. Dlaczego liderzy regionalnej PO nie chcą zdobyć władzy w stolicy regionu ? „W Zielonej Górze Kubickiego nikt nie pokona, a powtórka z walki o wpływy pomiędzy nim, a Wontorem nie jest nikomu potrzebna. Woźniak sam nie wygra, zespołu nie stworzy, a pieniędzy mu nie damy” – mówi polityk PO z Zielonej Góry. Więc może po prostu na tym etapie gorzowscy politycy nie powinni olewać wyborców i ważnych dla nich wydarzeń, bo na bezrybiu i rak jest rybą, a Nawrocki i Możejko rozgrywającymi…