Przejdź do głównej zawartości

Doktryna szoku

Szok bywa ozdrowieńczy i dołujący, ale politycy wolą „filozofię ciepłej wody w kranie” i rolę kulturalnego impresario. Najczęściej szokują jednak obojętnością na realne problemy oraz kreowaniem się tych, którymi nie są. Lepiej robić swoje niż czekać na katastrofę…
Autor jest pracownikiem naukowym Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz
działaczem gorzowskiej Platformy Obywatelskiej. W ostatnich wyborach do
władz PO uzyskał imponujący wynik 30 proc. poparcia, co świadczy o po-
ważnym kryzysie autorytetu dotychczasowej szefowej PO Krystyny Sibiń-
skiej. 
Kanadyjska intelektualistka Naomi Klein w swojej książce „Doktryna szoku” przedstawiła pogląd, że błyskawiczne wojny, stosowane w bitwach taktyki zaskoczenia lub nagłe kataklizmy czy zdarzenia polityczne pozwalają na równie dynamiczne i twórcze zmiany, które wcześniej nie były możliwe. Nawet największe tragedie ludzkości, jak tsunami, które zmiotło tysiące wiosek leżących na wybrzeżu Sri Lanki, wielka powódź, która zatopiła Nowy Orlean, wojna w Zatoce Perskiej, która pochłonęła wiele ofiar mogą zapoczątkować coś nowego, coś co daje nowe możliwości. Na wybrzeżach dotkniętych tsunami w ciągu dwóch lat powstały nowoczesne hotele i ośrodki turystyczne. Okoliczna ludność znalazła lepszą pracę i poprawiły się im warunki życia. W Nowym Orleanie przed powodzią narzekano powszechnie na niski poziom nauczania w szkołach i kiepski stan budynków szkolnych. Po powodzi, wybudowano nowe szkoły, zmieniono zarządzanie a poziom edukacji wyraźnie się poprawił.
Jakie możemy wyciągnąć wnioski z obserwacji Naomi Klein w naszym środowisku miasta lub regionu? Pewnie nie taki, że musi Warta zalać gorzowskie szkoły, żeby poprawić ich efektywność, również nie oczekujemy, że wydarzy się  katastrofa na linii kolejowej do Krzyża (pierwsze ostrzeżenie już wystąpiło w Strzelcach Krajeńskich). Czy koniecznie musi zajść jakieś szokujące i przerażające wydarzenie aby dokonać zmian, aby przełamać obstrukcję i „nicniemożność” ?
Naturalnie jeśli chcemy spokojnych zaplanowanych zmian, to społeczną uwagę kierujemy na polityków, bo to oni piszą plany i strategie. Niestety, kiedy zapewnią nam ciepłą wodę i koncerty Mozarta, ewolucja przestaje nam się podobać.
No cóż, taka nasza ludzka natura, wolimy szok i przerażenie, bo lepiej zapamiętujemy , to co nagłe i dotkliwe. Dzięki temu przeżyliśmy jako gatunek. A czy przeżyją politycy? Wydaje się, że tak, widząc zadowolonych, najedzonych i wystrojonych w firmowe kurteczki związkowców na zaplanowanej do szczegółu demonstracji. Nie zmieniła tego „gowinada” z liderem o ekspresji kapiącej wody. Czy zmienią coś zaskakujące swoim przebiegiem wybory w miejskim kole partyjnym? Był krótki moment poszerzenia źrenic i rumieniec na twarzy, ale czy to wystarczy? Pożyjemy – zobaczymy, sakramentalne zapowiedzi zmian padły. Tymczasem róbmy swoje, nie czekajmy aż inne miasto zaleje powódź, bo tam nie ma rzeki i leży daleko od morza.

Dr MICHAŁ BAJDZIŃSKI

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...