Przejdź do głównej zawartości

W pajęczynie politycznej konkurencji z krwistą zupą w tle...

To zapewne nie przypadek, że w dniu posiedzenia regionalnych władz lubuskiej Platformy Obywatelskiej - które miało miejsce w gorzowskim hotelu „Best Western” - w pobliskiej „Askanie” odbywała się wystawa najbardziej jadowitych i niebezpiecznych pająków, a na pobliskiej stacji paliw „Shell” wisiał bilbord: „Poprawiamy osiągi”. Pikanterii dodaje zupa, którą przyszło spożyć byłemu wojewodzie i szefowej PO: krwista i gęsta pomidorowa…

Na luz i niezależność może sobie w tym towarzystwie pozwolić tylko poseł
Witold Pahl. Niestety reszta - pośrednio lub bezpośrednio - jest zależna od te-
go co, zadecyduje poseł Bukiewicz. Przysłowiowe "jaja" ma jeszcze przewodni-
czący Tomasz Możejko, który prędzej czy później jeszcze pokaże co potrafi i to
chyba dobrze dla samej partii ...
Przewodnicząca PO Bożenna Bukiewicz i marszałek Elżbieta Polak na spotkaniu z dziennikarzami pojawiły się punktualnie, a uczestnicy „pająkowej wystawy” musieli się zadowolić produktem nie do końca kompletnym. Osiągi były jednak przyzwoite: za przewodniczącą Bukiewicz stanął cały wianuszek lubuskich parlamentarzystów i brakowało tylko senatora Roberta Dowhana – który wciąż czeka na potwierdzenie zgody na kandydowanie w Zielonej Górze oraz europosła Artura Zasady, który postanowił się „powiesić”, to znaczy „zawiesić” - swoje członkostwo w proteście przeciw potraktowaniu Jarosława Gowina. Jako iż w Parlamencie Europejskim przewodniczy komisji ds. współpracy z Japonią, owe seppuku nikogo raczej nie dziwi, ale nikt też nie wierzył, że A. Zasada to kandydat na Sioguna. „Chcemy podsumować dotychczasowe osiągnięcia i działania. Przybyło nam w ostatnich latach w regionie 104 radnych, wielu burmistrzów, a nawet wójt w gminie Dąbie” – chwaliła się B. Bukiewicz, zapominając o tych co odeszli, których podstępnie zawiesiła lub wyrzuciła, czekając – niczym pająk w relacjach ze złapaną w pajęczynę muchą – na ich polityczną agonię. „Pani poseł Bukiewicz jest naszym kandydatem na nową kadencję” – powiedziała znów marszałek E. Polak, chwaląc swoją protektorkę za to, że „otwierała jej wszystkie drzwi w ministerstwach”, choć nie jest tajemnicą, że tak na co dzień i bardzo przyziemnie, to drzwi poseł Bukiewicz otwiera właśnie marszałek Polak, która na kolanach i w pokorze, wisi również przy jej poselskiej klamce. „Przekształcenie gorzowskiego szpitala w spółkę i podjęta w tej sprawie uchwała, to ogromna zasługa pani przewodniczącej, która była inicjatorką tego przedsięwzięcia, a sam pomysł urodził się w Zielonej Górze” – dodała marszałek, co wśród stojących za paniami posłów wywołało delikatny uśmiech i mrugnięcie typu: „Piwo bezalkoholowe”. Jako iż gorzowskie środowiska polityczne zawsze „smrodziły” Zielonej Górze, nie dziwi konstatacja, która zaliczona została do sukcesów. „Gorzów też ma sukcesy w zakresie czystości powietrza” – powiedziała marszałek, a chwilę później zabrał głos poseł Witold Pahl, który ów sukces delikatnie zdeprecjonował. „Mamy demokrację w partii i jest też drugi kandydat pan minister Marcin Jabłoński, a bez niego wielu sukcesów w regionie by nie było” – powiedział polityk, którego przewodnicząca wydawała się mieć w 2011 roku w pajęczynie, ale nie wyszło, bo wyborcy jego kompetencje, wiedzę oraz dokonania ocenili nie po raz pierwszy i ostatni bardzo wysoko. „W Platformie zakończyliśmy teatr jednego aktora, który trwał zbyt długo. Przechodzimy do politycznej jesieni” – powiedział z kolei ekswicemarszałek Stefan Niesiołowski, co można zinterpretować ambiwalentnie jako odniesienie do byłego wiceministra sprawiedliwości, ale też dosłownie: po wyborach nowego szefa lubuskiej PO głowy kontrkandydatów B. Bukiewicz spadać będą jak jesienne liście z drzew, by przed wyborami lubuską platformę spowiła zima i wielka zmarzlina. Nieśmiało próbuje temu zapobiec wiceminister i kandydat na szefa PO Marcin Jabłoński, który w hotelu „Best Western” pojawił się godzinę później, ale ze skromniejszym wianuszkiem zwolenników i dużo większą ilością truizmów. „Nie chcę, aby jednych nazywano w Platformie Obywatelskiej <kandydatami z południa>, a innych <kandydatami z północy>. Ja jestem kandydatem wszystkich członków partii” – powiedział wiceminister. Można było nawet odnieść wrażenie, że – wzorem tej krajowej – rozpoczęła się kampania pozyskiwania dla poszczególnych kandydatów poparcia wśród szeregowych członków. Tymczasem, kandydaci są zakładnikami „zaledwie” lub „aż” delegatów na zjazd regionalny, a to oznacza, że zdecydowaną przewagę ma dotychczasowa przewodnicząca. Gdyby był to konkurs piękności lub plebiscyt sympatii wśród zwykłych działaczy, to wiceminister M. Jabłoński byłby faworytem, ale przewodniczącego wybierać będą w przeważającej większości działacze szczebla średniego i wyższego, a oni kierują się chłodną kalkulacją – osobistą, środowiskową lub lokalną. Tu nie ma sentymentu, a Jabłoński odbierany jest jako kandydat lubuskich elit różnej proweniencji, a nie zwykłych działaczy. „Co on pieprzy ? Jak był marszałkiem i wojewodą, to obiecywał mi wszystko, a tak naprawdę nie mogłem się z nim nawet spotkać. Cwaniaczek!” – mówił do innych członków Rady Regionu, przysłuchujących się konferencji wiceministra, członek tego gremium. Zresztą kontrkandydata B. Bukiewicz z politowaniem słuchał nawet przewodniczący Sejmiku Wojewódzkiego Tomasz Możejko, który przy wszystkich swoich wadach, ze swoją pracowitością oraz kontaktem ze strukturami, byłby na obecne czasy kandydatem idealnym. Inaczej mówiąc – czy tego chce czy nie, były marszałek i wojewoda M. Jabłoński skazany jest na pełnienie w lubuskiej platformie roli Radosława Sikorskiego: słusznie chwalony za kompetencje i umiejętności, ludzie garną się do niego, aby choć przez chwilę z nim porozmawiać i poczuć się kimś ważnym, ale głosu na niego nie oddadzą, bo wiedzą doskonale, że po elekcji ich kontakt ograniczy się do Twettera i Facebooka…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...