Szef gorzowskiej „Solidarności” pierdnął, reprezentant związku w
rządzie Platformy Obywatelskiej mocno się zaciągnął, a policjanci szybko wyszli
przed szereg i wysmarowali wiernopoddańcze pismo, które jedyny w Polsce
wojewoda z „Solidarności” mógł opublikować na swoich stronach. Wstyd, blamaż i
kompromitacja – szkoda tylko iż kierownictwo Policji koresponduje z pionkami,
zamiast korespondencję wysyłać wprost do centrum decyzyjnego…
Treść informacji na stronach
Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego fluktuowała z godziny na godzinę, ale
intensywność konsultacji wojewody Jerzego
Ostroucha i przewodniczącego „Solidarności” Jarosława Porwicha – a może nawet ministra ds. policji Marcina Jabłońskiego – musiała być
spora, bo informacja ostatecznie przybrała wersję absurdalną. Jeszcze po 17-ej
oficjalny serwis reprezentanta „Solidarności” w rządzie Donalda Tuska informował: „Wojewoda
Lubuski prosi Komendanta Wojewódzkiego Policji o wyjaśnienia w sprawie
procedur, dotyczących zabezpieczenia wyjazdów zorganizowanych grup”, by
dwie godziny później ton przekazu był znacznie zmiękczony: „Wojewoda spotkał się z kierownictwem
lubuskiego garnizonu policji(…).Podczas spotkania omówione zostały kwestie
bezpieczeństwa i sprawa procedur dotyczących zabezpieczenia imprez masowych”.
Wszystko za sprawą byłego szefa obecnego wojewody, a także ekswspólnika w spółce
„PRO”, który w rozmowie z „Rzeczpospolitą”
zaatakował lubuską Policję, imputując jej łamanie prawa oraz przekraczanie
uprawnień. „Dotychczas policja pytała nas
tylko o ilość autokarów i związkowców” – powiedział „Rz” J. Porwich, który
stosowne pismo skierował do swojego byłego podwładnego i przyjaciela – w przenośni
i dosłownie. Chodzi o to, że funkcjonariusze dopytywali związek o ilość ewentualnych protestujących oraz środki, jakimi zamierzają się dostać do Warszawy. Policja odpowiedziała szybko i bezprecedensowo, co zapewne jest
konsekwencją siły i autorytetu jej cywilnego nadzorcy M. Jabłońskiego. Już
przed południem, a więc zaledwie kilka godzin po publikacji artykułu w
PiS-owskiej „Rzeczpospolitej” Komendant Wojewódzki Policji Ryszard Wiśniewski drogą faksową zameldował: „W nawiązaniu do pisma Pana Jarosława Porwicha(I…) uprzejmie informuję,
że policjanci zbierali informacje dotyczące zainteresowania udziałem w
wymienionym zgromadzeniu(…)”. Mimo to, tak na wszelki wypadek – bo nie
wiadomo czy jednak „Solidarność” oprócz kilku flaszek nie obali także rządu –
komendant Wiśniewski oświadczył: „Zleciłem
przeprowadzenie czynności wyjaśniających w zakresie ewentualnych przekroczeń
przez policjantów uprawnień(…). Nasze działania absolutnie nie były
ukierunkowane na ograniczenie w zakresie korzystania z konstytucyjnych praw i
wolności obywateli”. Szkoda tylko, że w swojej korespondencji posługuje się
pośrednikami i wysyła pismo do LUW, zamiast wprost do siedziby przy ul.
Borowskiego. Nie godzi się, by generał korespondował z pułkownikiem, gdy
wcześniej do pułkownika napisał związkowy generał. Dobra rada – jak dzielnicowi
się dobrze zaczają, to po manifestacji w noc z soboty na niedzielę prowodyra
sensacji w lokalu wyłapią. O czym świadczy cała sytuacja ? Szef "Solidarności" jawi się na jej tle jako osoba skuteczna, ale już wojewoda Ostrouch - tylko jako osoba beznadziejna i godna pożałowania...