Przejdź do głównej zawartości

Jak redaktor Karkoszka zmasakrował przewodniczącego Porwicha...

Gorzowska „Solidarność” jest jak gąbka – mocno nasączona trunkami, ale nie poglądami na otaczającą rzeczywistość. Cieszą ją drobnostki – jak uzupełniające wybory w wiosce, której nikt nie kojarzy, ale bagatelizuje problemy ważne dla mieszkańców. Bezrobotni są dla niej nieistotni, bo nie mają wynagrodzeń i nie mogą płacić składek. Dobrze iż są jeszcze działacze pokroju Andrzeja Andrzejczaka…

Zaangażowanie J. Porwicha pamiętają pracownicy TPV, gdy zginął jeden z pra-
cowników, a "Solidarność" odpuściła temat tylko dlatego, że tamtejszy BHP-owiec
był spoinowacony w linii prostej z inspektorem PIP...
Propagandowa „sraczka” chwalenia się tym, co jeszcze kilka lat temu byłoby nieistotną informacją, udzieliła się także gorzowskiej „Solidarności”, która niczym Prawo i Sprawiedliwość po senatorskich wyborach w Rybniku i przedterminowych w Elblągu - z „kupy lepi bata”. „To był sukces, bo Krzysztof Hańbicki uzyskał w Rzepinie ponad 50 procent głosów, a miał trzech kontrkandydatów” – powiedział w Telewizji Gorzów przewodniczący gorzowskiej „Solidarności” Jarosław Porwich, co ma niby znaczyć o rosnącej sile tej organizacji. Tymczasem, bez wsparcia szefa szpitalnych związków Andrzeja Andrzejczaka, działaczy Domów Opieki Społecznej oraz pokrzywdzonych przez PSL i starostę Józefa Kruczkowskiego pracowników szpitala w Kostrzynie, gorzowska „Solidarność” nie jest w stanie zorganizować nawet pikiety, a co dopiero mówić o manifestacji i wyborach. „Rozważamy kilka wariantów naszego zaangażowania” – powiedział J. Porwich, który podobnie jak jego doradca, a w godzinach pracy wojewoda - Jerzy Ostrouch, należy do kategorii niewybieralnych i w wyborach do Sejmiku Województwa Lubuskiego uzyskał w przeszłości oszołamiający wynik 511 głosów. Błyskotliwy dziennikarz red. Mateusz Karkoszka szybko wyczuł fałsz i swojemu znacznie mniej lotnemu rozmówcy zadał pytanie o jego rolę w sprawach związanych z gorzowskim szpitalem. Nie od dziś wiadomo, ze rekomendował tam do pracy nawet wicedyrektora, ale ostatnio jakoś zamilkł. „Nie wypowiadałem się publicznie, ale działania przewodniczącego gorzowskiej <Solidarności> były i proszę mi wierzyć, że miały nawet charakter bardzo intensywny. To były działania by bezpieczeństwo zdrowotne Lubuszan było na wysokim poziomie” – ściemniał w swoim „nietrzeźwym” stylu J. Porwich. Prowadzący nie dawał jednak za wygraną, a co za tym dalej idzie – indagował jeszcze bardziej precyzyjnie: „Panie przewodniczący, a jakie ma Pan narzędzia?”. Ściema robi karierę, więc przewodniczący Porwich wypalił, niczym amant wyrywający kolejną laskę: „Yyyyy, rozmawiamy, bo rozmowa zbliża”. Dziennikarska czujność nie pozwalała na zakończenie wątku. „Tak, to z kim pan rozmawiał: z marszałek Elżbietą Polak albo wicemarszałkiem Romualdem Kreniem? – dociskał red. Karkoszka. „Tak, yyy, trzykrotnie rozmawiałem z panem Dębickim, ale yyy rozmawiam też z panem wojewodą Ostrouchem, który jest bardzo mocno zainteresowany sytuacją w szpitalu”. Bingo – pewnie przy flaszce bezalkoholowego piwa! Wart Pac pałaca, a Ostrouch pajaca – jak przystało na byłych wspólników spółki „PRO” muszą o czymś rozmawiać. Oby tylko wojewoda Ostrouch nie namawiał przewodniczącego Porwicha na „opcje walutowe”, bo jednego przedsięwzięcia o mały włos nie rozłożył...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...