To ciekawe, że ludzie dobrze zarabiający lub na wysokich stanowiskach –
gdy dotknie ich „polityczna niesprawiedliwość” – od razu się rozchorowują. Nie
można ich posądzać o symulowanie, a wystawiających im zaświadczenia lekarzom
poświadczenia nieprawdy, ale fakt jest faktem: były dyrektor gorzowskiego
szpitala zachorował, ale na specjalną sesję Rady Miasta Gorzowa udało mu się
dojść do zdrowia…
To już standard, ale warto
podkreślać iż system jest nieszczelny, a prominenci wykorzystują go do bólu. „Bardzo bym prosił, aby pan dyrektor Marek
Twardowski mógł się odnieść do pewnych spraw, zanim nastąpią oficjalne
stanowiska” – stwierdził podczas ostatniej sesji Rady Miasta Gorzowa szef
klubu radnych PiS Marek Surmacz, po
czym na mównicę wszedł główny zainteresowany. „Myślę, ze moja dzisiejsza wypowiedź będzie ciekawsze niż poprzednia,
gdyż jestem osobą znającą całą prawdę na temat przekształcenia tego szpitala”
– rozpoczął swój jak zwykle długi wywód b. dyrektor gorzowskiego szpitala Marek Twardowski. I wszystko byłoby
dobrze, gdyby nie fakt iż na sesji pojawił się w czasie, gdy oficjalnie
przebywał na zwolnieniu lekarskim. „Potwierdzam,
że mój poprzednik był w tym okresie na zwolnieniu i poinformowałem o tym panią
marszałek” – skonstatował dla NW prezes szpitalnej spółki Piotr Dębicki, który obecnością M.
Twardowskiego na sesji – mimo przedstawienia ważnego zaświadczenia lekarskiego
o niezdolności do pracy – był mocno zdziwiony. „Mamy oficjalne zawiadomienie i będziemy tą sprawę kontrolować” –
poinformowano NW dzisiaj w gorzowskim Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Sprawa
nie jest błaha, bo w przeszłości za podobne przewinienie próbowano zwolnić
przewodniczącego szpitalnej „Solidarności” Andrzeja
Andrzejczaka. „Andrzej był na
zwolnieniu lekarskim, ale kiedy dyrekcja dowiedziała się iż uczestniczył w
pielgrzymce na Jasną Górę oraz w posiedzeniu Zarządu Regionu
<Solidarności>, to wręczono mu dyscyplinarne wypowiedzenie, które
kosztowało go mnóstwo energii, stresu, nerwów i czasu spędzonego w sądach” –
mówi działacz „S”. I gdyby dzisiaj szef „S” w szpitalu popełnił podobny błąd,
to miałby na karku nie tylko ZUS, ale również szereg innych instytucji. Co do dyrektora Twardowskiego - najważniejsze, aby wyzdrowiał...