Przejdź do głównej zawartości

Platforma ma tylko 78 członków! Więcej niż zero, ale za mało, by rządzić dzielnicą

W gorzowskiej Platformie Obywatelskiej ferwor jest większy niż w ulu, choć ilość działaczy i członków budzi raczej skojarzenie z archeologicznymi wykopaliskami. Więcej aktywnych działaczy ma kółko filatelistów oraz związek numizmatyków. Tak na serio – to „S-3” została rozjechana i każdy kolejny dzień, to heideggerowski „byt ku śmierci”. Oby nikt nie podał tej partii i jej nowej szefowej aparatury podtrzymującej przy życiu…
… bo nie warto. Lepiej dać umrzeć, głęboko zakopać i zapomnieć. Liczby nie kłamią, a w poniedziałkowych wyborach szefa gorzowskiej Platformy Obywatelskiej udział wzięło zaledwie 78 na 109 działaczy. „Ludzie są zmęczeni, bo ton partii nadają nie ci, którzy mają szacunek, lecz umiejętność rozprowadzania innych” – mówi działacz, który głosował na poseł Krystynę Sibińską, ale nie podoba mu się sytuacja w której jest ona zakładnikiem dwóch innych polityków: przewodniczącego Rady Miasta Jerzego Sobolewskiego i szefa klubu radnych PO Roberta Surowca. „To wydmuszki bez poglądów, ale z ciągiem do radiowego studia i telewizyjnej kamery” – dodaje. Prawda jest taka, że wygrana przewodniczącej Sibińskiej, to de facto jej klęska, bo jej mało znany kontrkandydat dr Michał Bajdziński uzyskał wynik 30 procentowego poparcia, co – gdyby analizować te wybory w kontekście wyników b. ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina - plasuje go znacznie wyżej. „Osobiście liczyłem, że wystartuje Danuta Łastowska, bo Michał to jednak trochę typ profesora i teoretyka. Gdyby wystartowała, to Kryśka mogłaby mieć problem” – mówi osoba, która ostatecznie zagłosowała na dotychczasową przewodniczącą. Danuta Łastowska kandydować chciała i miała – co znacznie obniżyłoby poziom poparcia dla K. Sibińskiej - ale ostatecznie usytuowano ją w komisji skrutacyjnej, a następnie usłyszała, że „uczestnictwo w tym gremium wyklucza możliwość kandydowania na partyjne funkcje”. Ciekawostką były za to wybory d zarządu koła, gdzie dwa najgorsze wyniki otrzymali R. Surowiec i J. Sobolewski, którzy w partii postrzegani są jako zło konieczne. „Jak szanować człowieka, który wojewodzie Jabłońskiemu składał przysięgę lojalności, a trzy dni później tłumaczył się z tego w gabinecie Możejki” – komentuje polityk, który na sprawy wewnątrzpartyjne spogląda z przymrużeniem oka. Inna sprawa, że gdyby gorzowska PO miała kogoś tak skutecznego jak Tomasz Możejko, to mogłaby osiągnąć znacznie więcej. Gosposia może zgotować bigos, ale nic więcej – dobrze, że chociaż wybory samorządowe mamy już dzisiaj rozstrzygnięte, a miejscy urzędnicy nie będą się rozglądać za popaprańcami, ale dalej dobrze i ciężko pracować. Tyle w tym dobrego i chyba nawet wiceminister Marcin Jabłoński nie powinien mieć wątpliwości, że ta siła północy to cyrk i próba ugrania czegoś dla siebie...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...