Przejdź do głównej zawartości

Wierzę w przyszłość gorzowskiego AWF-u

Trudno jednoznacznie ocenić znaczenie decyzji poznańskiego senatu AWF o zakończeniu działania wydziału w Gorzowie.  Sposób w jaki do tego doprowadzono nasuwa wiele wątpliwości, a sugestie w stronę Rady Miasta i Prezydenta, że potrzebne są pieniądze na rozwój kadry, mogą budzić niesmak…
Dr Michał Bajdziński jest pracownikiem naukowym Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Mieszka w Gorzowie i tutaj jest zaangażowany w działalność struktur Platformy
Obywatelskiej. Podczas ostatnich wyborów otrzymał 30 procent głosów na jej szefa...
Gorzowskie środowisko akademickie wychowania fizycznego powstało ponad czterdzieści lat temu. Początkowo, jak to zazwyczaj bywa przy tworzeniu nowej uczelni, obiekty zapewniło miasto, a wykładowcy otrzymali  kilkadziesiąt mieszkań spółdzielczych. Pierwsza dekada lat minęła na dosyć intensywnym rozwoju naukowym w ówczesnej filii poznańskiej AWF . Pracownicy kształcili studentów, a jednoczenie odnosili sukcesy jako trenerzy w wielu dyscyplinach sportowych. Budowali siłę gorzowskich piłkarzy ręcznych, siatkarzy, kajakarzy, lekkoatletów, piłkarzy wodnych i innych. Kilku z nich było trenerami kadr narodowych. Studenci byli mistrzami olimpijskimi, Polski i Europy. Po następnym dziesięcioleciu praktycznie zbędna stała się pomoc  dydaktyczna wykładowców z Poznania.  Gorzowski ośrodek w pełni usamodzielnił się kadrowo, stworzył własną administrację, stał się najważniejszym ośrodkiem kształcącym nauczycieli wychowania fizycznego między Słupskiem a Szklarską Porębą. Do Gorzowa na studia trenerskie zapasów, piłki nożnej, siatkówki  przyjeżdżali studenci nawet z odległych krańców Polski. 
Kłopoty zaczęły się kiedy poznański  Senat postanowił, że likwiduje stanowisko prorektora w Gorzowie. Wydawało się wtedy, że był to fakt niewiele znaczący. Prof. Bogdan Kunicki, który był ostatnią osobą na tym stanowisku, potrafił w krótkim czasie znacząco wzbogacić majątek Zamiejscowego Wydziału. Miasto przekazało halę sportową, budynek na dom studenta, stadion. Wszystko dzięki temu, że wydziałem kierował prorektor, który miał autorytet  w środowisku, kontakty polityczne i umiejętność zarządzania znacznym już majątkiem. O gorzowskim AWF niech świadczy to, że jej potencjał kadrowy wystarczył do poważnego wzmocnienia powstających kierunków wychowania fizycznego na uczelniach w Zielonej Górze, Koszalinie, Wałczu czy kierunków turystyki w Sulechowie i na PWSZ w Gorzowie, profesura z powodzeniem rozwija kadry naukowe dla uniwersytetów w Rzeszowie, Olsztynie i innych uczelni.
W przeszłości  gorzowskiego wydziału nie zawsze dobrze radzono sobie z zarządzaniem inwestycjami.  Pamiętamy  ciągnącą się budowę akademika na Górczynie . W ostatnich latach dziekan wydziału, czasami osamotniony w swoich staraniach, nie bez problemów finansowych dokończył budowę przystani wioślarskiej, a brak skutecznego nadzoru spowodował wstrzymanie adaptacji  budynku fizjoterapii za kilkadziesiąt milionów. Zadaniem dziekana jest przede wszystkim wykształcenie dobrych absolwentów i pomnażanie dorobku naukowego wydziału. Poznaniacy, słynący z gospodarności i oszczędności chyba przeliczyli się likwidując funkcję prorektora wydziału w Gorzowie.
W tym samym czasie, kiedy w Gorzowie toczyły się dyskusje w różnych kręgach i polityczne przepychanki o tytuł pierwszeństwa twórcy Akademii Gorzowskiej, potencjał kadrowy wykładowców uległ znacznemu rozproszeniu, zlikwidowano administrację i dziesiątki  stanowisk pracy obsługi  technicznej. Podatki powędrowały do Poznania, wątpliwe jest dzisiaj planowanie dalszych inwestycji  z funduszy unijnych centralnych lub regionalnych.
Należy mieć nadzieję, że najbliższa inauguracja roku akademickiego na AWF, będzie ostatnią przeprowadzaną na wydziale. Następne poprowadzi Jego Magnificencja Rektor Wyższej Szkoły Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii. Aby nie było to tylko pobożne życzenie trzeba mocno zakasać rękawy, schować wszystkie osobiste i instytucjonalne animozje i robić swoje.

Dr MICHAŁ BAJDZIŃSKI

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...