Przejdź do głównej zawartości

Media na dywaniku u polityków

Doszliśmy w lubuskich mediach publicznych do absurdu w którym politycy, dla dobra sprawy, powinni odpuścić i dać dziennikarzom uprawiać zawód bez zbędnych nacisków i sugestii. Niestety jest całkiem odwrotnie, a dziennikarze nie czują się swobodni i niezależni. Najgorsze jest to, że kiedy krytycy mediów dochodzą do władzy, to postępują tak samo jak ci, których krytykowali…

Dziennikarze milczą, bo nie mają wyjścia - politycy udają, ze nie widzą
o co chodzi, bo tak im wygodnie. Jak zapraszają i piszą, to po co się stawiać.
Gdyby tyle krytycznych uwag wypowiedziano pod adresem partii politycznej, prezydenta miasta lub innych władz, to mówiono by już o poważnym kryzysie. Tymczasem rzecz dotyczy redakcji, ale wszyscy muszą milczeć, bo o pracę trudno, a wielu dziennikarzy przekonało się o tym, że na pomocną rękę nie mają co liczyć. „Telewizja powinna więcej informować o działaniach parlamentarzystów, bo tego w partii nie ma. Mamy do tego prawo jako parlamentarzyści” – domagał się podczas ostatniego posiedzenia Lubuskiego Zespołu Parlamentarnego lider lubuskiego SLD Bogusław Wontor, który na swoim koncie ma więcej aktów przeciwko wolności mediów, niż jego patroni z czasów PRL-u. Zastanawiające jest to, że kolejny raz udział w takim „cyrku” wziął szef TVP Gorzów Artur Gurec, który pofatygował się w tej sprawie nawet do Warszawy. Ostatnio – co wypomniał mu w Sejmie poseł Wontor –meldował się w niedzielne przedpołudnie w biurze poseł Bożenny Bukiewicz. Jakie jest więc to lubuskie dziennikarstwo ? W Zielonej Górze już dawno spacyfikowane, ale w Gorzowie jeszcze „podskakujące”. „Co mamy na tą szmatę?” – to tylko jedna z konstatacji do współpracowników, drugiej lub pierwszej – jak kto woli – urzędniczki w regionie, po wywiadzie, którego udzieliła red. Agacie Sendeckiej z TVP Gorzów, co zaowocowało kilkunastoma telefonami do dyrektora Gurca. „Biedak tłumaczył się, kręcił  i migał jak młody” – mówi była już urzędniczka jednej z lubuskich instytucji. Pewną diagnozę stawia w audycji red. Romana Błaszczaka „Fabryczna 19” wieloletnia dziennikarka i autorytet z branży Hanna Kaup. „Dziennikarze są różni, a niektórzy pracują w mediach abonamentowych i muszą wykonywać polecenia swoich szefów. Stwierdzam fakt i do nikogo personalnie nie piję” – uważa redaktor naczelna gorzowska.pl. Problem jest i od wielu lat sygnalizują go inni, ale w sytuacji gdy dziennikarze udają „święte krowy” – choć daleko im nawet do baranów – nikt problemu podnosić nie chce. Pozwolić na to mogą sobie jedynie ci, którzy funkcjonują siłą autorytetu, społecznego poparcia oraz realnych dokonań. „Polaryzuje głównie radio, bo państwo sami napędzacie dyskusje i nakręcacie radnych, którzy tu przychodzą” – powiedział nie dalej jak w środę w rozmowie z red. Bogdanem Sadowskim z publicznego Radia Gorzów prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak, który mocno zakreślił granicę pomiędzy dziennikarsko - opozycyjną propagandą, a tym wszystkim co interesuje mieszkańców. „Podpuszczacie polityków, a wygląda to tak: rano napisze dziennikarz, który nie ma o niczym pojęcia, potem radio to powtórzy, a wieczorem pokaże to telewizja. Dzięki temu politycy chodzą i się popisują” – dodaje prezydent, któremu trudno odmówić racji. Zresztą krytyki dziennikarzom nie szczędzą nawet politycy, którzy z serwilistyczno nastawionych dziennikarzy powinni być zadowoleni. „Większość mediów nie jest dziś w Polsce wolna, ale jest zależna od władzy i akcentuje to, co jest ważne dla rządzącychpowiedział w rozmowie z „królem serwilizmu” red. Piotrem Bednarkiem, przewodniczący gorzowskich struktur PiS  Sebastian Pieńkowski. Bo problem polega na tym, że politycy nie chcą mediów lokalnych, ale lojalnych, a w przypadku Telewizji Gorzów, Radia Gorzów i Radia Zachód, wzywanie „na dywanik” to praktyka powszechna i stosowana regularnie…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...