Przejdź do głównej zawartości

Debata przed decyzją o drodze ze ślepymi w nieznane...


Debata była potrzeba i niezbędna. Można tylko zadać publicznie pytanie: dlaczego nikt dotychczas na ten pomysł nie wpadł ? Może dlatego, że politycy są oderwani od rzeczywistości i realnych problemów, a dziennikarze publicznych mediów czegoś się boją. Skoro wicewojewoda nazywa zwykłych ludzi „pieniaczami”, posłanka PO nawołuje do wejścia miasta do spółki, choć sama przeciw takim ruchom głosowała, a marszałkowski wicedyrektor uprawia kreatywną księgowość, to – zdarzyć się może już wszystko…
Nie wystarczy mieć rację, ale trzeba jeszcze potrafić ją przekazać innym. Niestety
nie udało się to zwolennikom restrukturyzacji, a rozsądkiem i rzeczową argumen-
tacją wykazał się prezydent Gorzowa, poseł Elżbieta Rafalska i b. wicemarszałek
Bogusław Andrzejczak. Jeśli prywatyzacja szpitala jest tak przygotowana jak jej
zwolennicy, to w poniedziałek radni powinni się zastanowić lub przełożyć sesję...
Jedno jest niestety oczywiste – zwolennicy nieuniknionego przekształcenia byli przygotowani znacznie słabiej niż ci, którzy nie są entuzjastami komercjalizacji gorzowskiego szpitala. Można nawet powiedzieć, że ci pierwsi całkowicie improwizowali, podczas gdy za prezydentem Tadeuszem Jędrzejczakiem i liderką PiS Elżbietą Rafalską, stały konkretne argumenty, które potrafili umiejętnie przekazać. Widoczny był brak obycia w prawdziwych debatach, bo politycy koalicji PO-PSL, którzy na co dzień przyzwyczajeni są do zadawania im pytań „na dziennikarskich kolanach”, wyglądali jak kraczące sroki przy stadzie poważnych indyków. „Gdy mówię o szpitalu w mediach, to dziennikarz mnie nie słucha i przerywa temat, gdyż takie ma instrukcje od swoich mocodawców z Zielonej Góry” – rozpoczął swoje wystąpienie prezydent Gorzowa, który – nie wiedzieć czemu – dostał się do mikrofonu grubo po wystąpieniach szeregowych urzędnikach i kontrowersyjnego leseferysty Rafeła Zapadki.  Zaczęło się od „zgrzytu”, gdy przy prezydialnym stole zabrakło miejsca dla byłej wojewodziny Heleny Hatki, a ta próbowała dostać się do głosu poza przyjętą agendą debaty. „Ja chętnie podam te dane” – wyskoczyła siedząca poza stołem prezydialnym senator Hatka, chcąc przerwać wystąpienie organizatorowi Michałowi Obiegło, co mocno uniemożliwił prezydent Jędrzejczak, zwracając jej publicznie słuszną uwagę: „Bardzo proszę nie przeszkadzać”. Potem było już tylko poprawnie, a jako pierwszy głos zabrał ten, któremu – w razie niepowodzenia restrukturyzacji – przyjdzie stać się „kozłem ofiarnym” – wicemarszałek Romuald Kreń. „We wzajemnych sympatiach w województwie lubuskim jestem w środku, bo pochodzę ze Świebodzina i wygłaszam swój prywatny pogląd” - stwierdził wicemarszałek, który po reakcji sali, szybko sprostował wypowiedź i stwierdził: „Będzie to moja osobista wypowiedź, ale jako urzędnika odpowiedzialnego za cały proces zmian(…). Niczym premier Mazowiecki  <grubą kreską> oddzielam kto jest winien, a kto nie. Zaszłości zostawiam prokuratorom”. Dalej udowadniał, czemu trudno odmówić racji, że szpital jest w dramatycznej sytuacji i jeśli nie przekształci się go w spółkę, to sytuacja będzie dryfowała ku katastrofie. Jednocześnie dmuchał w tą samą trąbkę co marszałek Elżbieta Polak i szefowa PO Bożenna Bukiewicz, zapowiadając iż pieniądze na oddłużenie są niemal pewne. Jednocześnie stwierdził: „Samo przekształcenie, to żadne panaceum, bo problemem jest umiejętne zarządzanie, a nikt nie powiedział, ze dyrektor Twardowski będzie dzień po uchwale sejmiku prezesem nowej spółki”. Lekką kompromitację w imieniu unikającego konfrontacji z innymi politykami wojewody Marcina Jabłońskiego, odniósł jego przedstawiciel z PSL – Jan Świrepo, który zarzucił organizatorom, że do prezentowanego zebranym filmiku zaangażowali zwykłych ludzi z ulicy,  a nie fachowców. „Można odnieść wrażenie, że w tym szpitalu tylko kradli i kradną, a nie rozmawiano z ludźmi, którzy mają o nim pojęcie. Mówienie o nieprawidłowościach, to pieniactwo” – wypalił leciwy wicewojewoda ze Strzelec Krajeńskich. Czujność zachował prowadzący debatę Mateusz Muchel, który odpowiedział wicewojewodzie niemal natychmiast: „Pacjenci też mają zdanie i nie traktujmy ich jak pionków na szachownicy”, po czym urzędnikowi oklapły uszy i wszystko inne. Przysłowiowa „jazda” zaczęła się dopiero z chwilą zabrania głosu przez Krystynę Sibińską, która podczas debaty była wyjątkowo niedysponowana. Jak wyjaśniła – miała zapalenie oskrzeli, co dało się zresztą odczuć i to nie w sposobie mówienia, ale tego co mówione było. Trudno jednak było odmówić jej racji, gdy mówiła, że „wszyscy okopali się w gabinetach i urzędach, myśląc iż z tego miejsca wszystko załatwią”. Potem przez chwilę było merytorycznie – gdy argumentował iż lekarze rodzinni także działają na zasadzie prywatnych firm – ale z każdą kolejną minutą brnęła ku autokompromitacji. „Może niech miasto przejmie część udziałów w powstającej spółce” – wypaliła poseł i pretendentka do fotela włodarza Gorzowa, angażując do swoich rachitycznych wywodów także wojewodę M. Jabłońskiego. Tu wiedzą i umiejętnościami – w krótkim ale treściwym – wystąpieniu, wykazał się prezydent Jedrzejczak: „Powołanie spółki ma tylko jeden cel, pozbycie się odpowiedzialności i ratowanie budżetu województwa(…). To jest robienie głową do przodu, a jak nie wyjdzie w tej spółce, to głowę obetną i wyślą gdzie indziej”. Odniósł się także do postulatu poseł Sibińskiej. „Jak Pani była w Radzie Miasta, to niszczyła miasto głosując przeciw spółce inwestycyjnej, dzięki której moglibyśmy dziś przejąć część udziałów. Teraz pani zaprasza miasto do przejęcia udziałów, to nieuczciwe” – mówił prezydent. „Pana spółka , to pewnie łatanie dziur. Uderz w stół, a nożyce się odezwą” – wyskoczyła znów Sibińska, której odpowiedział prezydent: „Niech pani nie zajmuje się dziurami w drogach, ale rządzeniem Polską”. Poza prezydentem, najlepiej przygotowaną osobą do debaty, bez względu na sympatie oraz subiektywne oceny, była b. wiceminister pracy, a dziś poseł PiS Elżbieta Rafalska, która „marszałkowskich” zwolenników prywatyzacji niemal zmasakrowała. „Jak rząd chce dać 131 milionów na spółkę handlową, to niech da te same pieniądze na oddłużenie publicznej jednostki służby zdrowia, żeby mogła normalnie funkcjonować” – stwierdziła posłanka PiS. Jednocześnie rozprawiła się z propagandowym hasłem o „gwarancjach oddłużenia”, które nie były nigdy i nie są gdziekolwiek zapisane. „Niech wicemarszałek Kreń i jego szefowa nie mówią, że jest gwarancja, bo to jest tylko możliwość, a jak przekształcimy, to będzie można również wszcząć przeciw spółce postępowanie upadłościowe”- mówiła. Wniosek z debaty ? Słowa prezydenta dla Nad Wartą już po debacie: „Za komuny jak podnosili ceny cukru, to mówili, że lokomotywy staniały”…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...