Debata była potrzeba i niezbędna. Można tylko zadać publicznie pytanie:
dlaczego nikt dotychczas na ten pomysł nie wpadł ? Może dlatego, że politycy są
oderwani od rzeczywistości i realnych problemów, a dziennikarze publicznych
mediów czegoś się boją. Skoro wicewojewoda nazywa zwykłych ludzi „pieniaczami”,
posłanka PO nawołuje do wejścia miasta do spółki, choć sama przeciw takim
ruchom głosowała, a marszałkowski wicedyrektor uprawia kreatywną księgowość, to
– zdarzyć się może już wszystko…
Jedno jest niestety oczywiste –
zwolennicy nieuniknionego przekształcenia byli przygotowani znacznie słabiej
niż ci, którzy nie są entuzjastami komercjalizacji gorzowskiego szpitala. Można
nawet powiedzieć, że ci pierwsi całkowicie improwizowali, podczas gdy za
prezydentem Tadeuszem Jędrzejczakiem
i liderką PiS Elżbietą Rafalską,
stały konkretne argumenty, które potrafili umiejętnie przekazać. Widoczny był
brak obycia w prawdziwych debatach, bo politycy koalicji PO-PSL, którzy na co
dzień przyzwyczajeni są do zadawania im pytań „na dziennikarskich kolanach”, wyglądali jak kraczące sroki przy
stadzie poważnych indyków. „Gdy mówię o
szpitalu w mediach, to dziennikarz mnie nie słucha i przerywa temat, gdyż takie
ma instrukcje od swoich mocodawców z Zielonej Góry” – rozpoczął swoje
wystąpienie prezydent Gorzowa, który – nie wiedzieć czemu – dostał się do
mikrofonu grubo po wystąpieniach szeregowych urzędnikach i kontrowersyjnego
leseferysty Rafeła Zapadki. Zaczęło się od „zgrzytu”, gdy przy
prezydialnym stole zabrakło miejsca dla byłej wojewodziny Heleny Hatki, a ta próbowała dostać się do głosu poza przyjętą
agendą debaty. „Ja chętnie podam te dane”
– wyskoczyła siedząca poza stołem prezydialnym senator Hatka, chcąc przerwać
wystąpienie organizatorowi Michałowi
Obiegło, co mocno uniemożliwił prezydent Jędrzejczak, zwracając jej publicznie
słuszną uwagę: „Bardzo proszę nie przeszkadzać”. Potem było już tylko
poprawnie, a jako pierwszy głos zabrał ten, któremu – w razie niepowodzenia
restrukturyzacji – przyjdzie stać się „kozłem ofiarnym” – wicemarszałek Romuald Kreń. „We wzajemnych sympatiach w województwie lubuskim jestem w środku, bo
pochodzę ze Świebodzina i wygłaszam swój prywatny pogląd” - stwierdził
wicemarszałek, który po reakcji sali, szybko sprostował wypowiedź i stwierdził:
„Będzie to moja osobista wypowiedź, ale
jako urzędnika odpowiedzialnego za cały proces zmian(…). Niczym premier
Mazowiecki <grubą kreską>
oddzielam kto jest winien, a kto nie.
Zaszłości zostawiam prokuratorom”. Dalej udowadniał, czemu trudno odmówić
racji, że szpital jest w dramatycznej sytuacji i jeśli nie przekształci się go
w spółkę, to sytuacja będzie dryfowała ku katastrofie. Jednocześnie dmuchał w
tą samą trąbkę co marszałek Elżbieta
Polak i szefowa PO Bożenna Bukiewicz,
zapowiadając iż pieniądze na oddłużenie są niemal pewne. Jednocześnie stwierdził:
„Samo przekształcenie, to żadne panaceum,
bo problemem jest umiejętne zarządzanie, a nikt nie powiedział, ze dyrektor
Twardowski będzie dzień po uchwale sejmiku prezesem nowej spółki”. Lekką
kompromitację w imieniu unikającego konfrontacji z innymi politykami wojewody Marcina Jabłońskiego, odniósł jego
przedstawiciel z PSL – Jan Świrepo,
który zarzucił organizatorom, że do prezentowanego zebranym filmiku
zaangażowali zwykłych ludzi z ulicy, a
nie fachowców. „Można odnieść wrażenie,
że w tym szpitalu tylko kradli i kradną, a nie rozmawiano z ludźmi, którzy mają
o nim pojęcie. Mówienie o nieprawidłowościach, to pieniactwo” – wypalił
leciwy wicewojewoda ze Strzelec Krajeńskich. Czujność zachował prowadzący
debatę Mateusz Muchel, który
odpowiedział wicewojewodzie niemal natychmiast: „Pacjenci też mają zdanie i nie traktujmy ich jak pionków na szachownicy”,
po czym urzędnikowi oklapły uszy i wszystko inne. Przysłowiowa „jazda” zaczęła
się dopiero z chwilą zabrania głosu przez Krystynę
Sibińską, która podczas debaty była wyjątkowo niedysponowana. Jak wyjaśniła
– miała zapalenie oskrzeli, co dało się zresztą odczuć i to nie w sposobie
mówienia, ale tego co mówione było. Trudno jednak było odmówić jej racji, gdy
mówiła, że „wszyscy okopali się w
gabinetach i urzędach, myśląc iż z tego miejsca wszystko załatwią”. Potem
przez chwilę było merytorycznie – gdy argumentował iż lekarze rodzinni także
działają na zasadzie prywatnych firm – ale z każdą kolejną minutą brnęła ku
autokompromitacji. „Może niech miasto
przejmie część udziałów w powstającej spółce” – wypaliła poseł i
pretendentka do fotela włodarza Gorzowa, angażując do swoich rachitycznych
wywodów także wojewodę M. Jabłońskiego. Tu wiedzą i umiejętnościami – w krótkim
ale treściwym – wystąpieniu, wykazał się prezydent Jedrzejczak: „Powołanie spółki ma tylko jeden cel,
pozbycie się odpowiedzialności i ratowanie budżetu województwa(…). To jest
robienie głową do przodu, a jak nie wyjdzie w tej spółce, to głowę obetną i
wyślą gdzie indziej”. Odniósł się także do postulatu poseł Sibińskiej. „Jak Pani była w Radzie Miasta, to niszczyła
miasto głosując przeciw spółce inwestycyjnej, dzięki której moglibyśmy dziś
przejąć część udziałów. Teraz pani zaprasza miasto do przejęcia udziałów, to
nieuczciwe” – mówił prezydent. „Pana
spółka , to pewnie łatanie dziur. Uderz w stół, a nożyce się odezwą” –
wyskoczyła znów Sibińska, której odpowiedział prezydent: „Niech pani nie zajmuje się dziurami w drogach, ale rządzeniem Polską”.
Poza prezydentem, najlepiej przygotowaną osobą do debaty, bez względu na
sympatie oraz subiektywne oceny, była b. wiceminister pracy, a dziś poseł PiS Elżbieta Rafalska, która
„marszałkowskich” zwolenników prywatyzacji niemal zmasakrowała. „Jak rząd chce dać 131 milionów na spółkę
handlową, to niech da te same pieniądze na oddłużenie publicznej jednostki
służby zdrowia, żeby mogła normalnie funkcjonować” – stwierdziła posłanka
PiS. Jednocześnie rozprawiła się z propagandowym hasłem o „gwarancjach
oddłużenia”, które nie były nigdy i nie są gdziekolwiek zapisane. „Niech wicemarszałek Kreń i jego szefowa nie
mówią, że jest gwarancja, bo to jest tylko możliwość, a jak przekształcimy, to
będzie można również wszcząć przeciw spółce postępowanie upadłościowe”-
mówiła. Wniosek z debaty ? Słowa prezydenta dla Nad Wartą już po debacie: „Za komuny jak podnosili ceny cukru, to
mówili, że lokomotywy staniały”…