Przejdź do głównej zawartości

Sezon na polityczne leszcze rozpoczęty...


Przysłowiowe „parcie na szkło” może być zgubne – zwłaszcza wtedy, gdy nie ma się za wiele do powiedzenia, a jednocześnie  jest się politycznie niewiarygodnym. Przekonał się o tym, niestety dla siebie i nie tylko, rzecznik gorzowskiego SLD i „wschodząca gwiazda” tej partii. Wystarczyło kilka minut rozmowy, by czar prysł na długo, a gwiazda zgasła. Sezon na polityczne leszcze dopiero się rozpoczyna…
"On chce wszystko za szybko i dlatego mało mu wychodzi" - mówią działacze PO
i mają w tym sporo racji. Szybko nie znaczy jednak dobrze, a gdy nie ma się za
dużo do powiedzenia, to trzeba sięgnąć do klasyków np. Józefa Oleksego i za-
cząć czytać oraz myśleć, by... "być ostrym jak brzytwa". Tego zabrakło ...
Rozmowa z Romanem Błaszczakiem i Sylwią Beech w programie „Fabryczna 19”, to dyscyplina wymagająca wyjątkowej inteligencji, czujności i predyspozycji medialnych. Tu nie wystarczy recytacja medialnych formułek oraz uśmiechanie się do kamer Telewizji TELETOP. Przekonał się o tym prezes Gorzowskiego Rynku Hurtowego i rzecznik lokalnego SLD Mariusz Domaradzki, który został w programie dosłownie „zmasakrowany” – zresztą na własne życzenie. „Dlaczego uciekłeś z Platformy Obywatelskiej? Byłeś tam, zarejestrowałeś się i spieprzyłeś z tej partii ?”- wypalił znany z luźnej konwencji, ale naturalny i w swoim stylu R. Błaszczak. Prezes i rzecznik w jednej osobie skonfudowany był co niemiara, przygotowany na takie pytania jeszcze mniej, a wszystko dlatego iż dwie minuty wcześniej określał swojego interlokutora mianem mentora. „Nie, dlaczego ? To nie było tak i nie wiem ile jeszcze razy będę się musiał z tego tłumaczyć” – odpowiedział, aby przez kolejne kilkadziesiąt minut, co chwilę wracać do pytania i tłumaczyć się, że z Platformy Obywatelskiej nie uciekł z powodów koniunkturalnych, że zrobił to jednak, ale całkiem w innym momencie, czy wreszcie, że do dzisiaj z radnymi PO Marcinem Gucią i Robertem Surowcem mówią sobie „dzień dobry”. To było jednak dopiero preludium, bo chwilę później z ust red. Błaszczaka padły stwierdzenia, które zabrzmiały jak wyrok: „Może dobrze, że przegrałeś wybory samorządowe, bo potem Twoja małżonka dostała pracę w Straży Miejskiej?”. „Ja bym tych wydarzeń nie łączył. Moja żona występowała w konkursie” – odpowiedział mocno zdenerwowany i właściwie leżący już „na dechach” rzecznik SLD. To jednak nie był koniec, bo chwilę później usłyszał, jak bardzo jest ważnym urzędnikiem, gdyż odpowiada za strategiczne obszary: bulwar, dwie bramy cmentarne oraz parkingi. Gdy ochłonął, lewego sierpowego przyłożyła mu red. Sylwia Beech. Również tutaj trudno odmówić dziennikarzom „Fabrycznej 19” racji. „Panie prezesie, coś ze stroną internetową GRH jest nie tak, bo zapraszacie na kulinaria, które miały miejsce kilka miesięcy temu”- indagowała red. Beech, na co prezes GRH odpowiadał: „Strona oparta jest o starą platformę i jesteśmy w trakcie szukania firmy, która zrobi ją na nowo”. Chwilę później padło jednak pytanie o rzecznikowanie SLD, a Domaradzki strzelił sobie w kolano. „Ja odpowiadam za stronę internetową partii” – konstatował polityk, co z oczywistych względów rozbawiło prowadzących, którzy od razu wytknęli mu, że partyjna strona jest lepsza niż ta urzędowa, za którą bierze całkiem spore pieniądze. Kiedy było już gorąco, na ratunek rzucono mu koło ratunkowe, a dokładniej dyskusję o dyskusji na temat braku monitoringu w mieście. Tu śpiewka była od tygodni taka sama – czyli trywialna, ale już deklaracja partyjnej nielojalności zabrzmiała jak publiczne popełnienie seppuku. Czy w wyborach samorządowych będzie kandydował z komitetu SLD czy też komitetu prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka ? „Nie zastanawiałem się jeszcze nad tym i nie wiem”. Co z jego obecnością w SLD ? „Nie ze wszystkimi poglądami SLD się zgadzam”. Nic dodać, nic ująć – sezon na politycznych leszczów właśnie się rozpoczął, a dziennikarze: Błaszczak i Beech właśnie jednego złowili…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...