Wojewoda wydaje się zachowywać jak słoń w składzie porcelany i choć
skutecznie udaje mu się budować wokół siebie polityczny obóz na przyszłość, to –
albo on sam lub jego doradcy – trochę przeszarżowali. Sytuacja jest co najmniej
komiczna, bo wygląda na „platformerskie”
polowanie na starostów i nie dotyczy tylko wojewody, ale także szefowej Platformy
Obywatelskiej. Powstaje pytanie: po co im to wszystko i dlaczego sami pod sobą
kopia polityczny grób…
Publiczne „pożarcie” starosty
słubickiego Andrzeja Bycki, to żadna
strata i wpadka, bo wśród swoich kolegów nie cieszy się on szacunkiem i
poparciem. Na własne życzenie stał się enfant terrible samorządowej polityki, a
wojewoda przybił tylko pieczęć: „Trędowaty”.
Mimo to, już wtedy dało się zauważyć, że wojewoda potraktował swojego ziomka i
następcę na fotelu starosty słubickiego z pozycji „Ja Marcin Wielki”, która w Gorzowie zgubiła już niemal wszystkich
jego kolegów z Unii Wolności: od Jerzego
Wierchowicza, a na Henryku Macieju
Woźniaku kończąc. Pewnie warto przemyśleć i zmienić styl lub pozbyć się
doradców. „To co się dzieje w powiecie
słubickim jest głęboko niepokojące(…). Przez trzy lata starosta słubicki nic w
sprawie terminala nie zrobił(…). Ja bym to przyrównał do zachowania w szkole,
gdy uczeń się kompletnie nie przygotowuje do lekcji i dostaje ocenę
niedostateczną, a potem opowiada, że ma konflikt z nauczycielem” – mówił 17
stycznia br. o kontrowersyjnym staroście ze Słubic. Co ciekawe, niemal
identyczną strategię werbalnego ex cathedra przyjął w odniesieniu do
szanowanego i popularnego starosty gorzowskiego Józefa Kruczkowskiego. Co ważne – zdaniem większości gorzowskich
polityków – tutaj mocno przeszarżował. „Starosta
gorzowski pełni swoją funkcję od 2006 roku i miał wiele czasu, by próbować
rozwiązać problem byłych pracowników kostrzyńskiego szpitala, ale nie zrobił
nic (…). Przez 6 lat dokonuje ruchów pozornych i wskazuje winę rządu, a ja
jestem tu po to, aby powiedzieć, ze nie ma winy rządu i tym bardziej wojewody (…).
Nie jestem radcą prawnym starosty Kruczkowskiego” – stwierdził był
wojewoda. Jeśli dodać do tego fakt, że na wtorkowym posiedzeniu Zarząd Regionu PO
skierował wniosek o ukaranie starosty żagańskiego Anny Michalczuk do sądu partyjnego, to nie trudno uwierzyć, że bez
względu na linię podziałów partyjnych, Platforma Obywatelska poluje na
lubuskich starostów. „Tak nie ujedziemy daleko, a odbiór społeczny
jest taki, że wojewoda uwziął się na kolejnego starostę. Mnie osobiście to
dziwi, bo przecież Marcin sam był w przeszłości starostą” – mówi polityk PO,
zaznaczając iż na posiedzeniu zarządu partii tylko szef klubu radnych PO w
Gorzowie Robert Surowiec, wstrzymał
się od głosu w sprawie wniosku przeciw staroście Michalczuk. Nie dziwi
zachowanie lubuskich władz partii, bo w tej perspektywie łatwo zatrzeć granice
pomiędzy Akademią, a kliniką psychiatryczną, ale od wojewody Jabłońskiego można
jednak oczekiwać większego wyważenia stanowiska, bo akurat on nie jest pierwszym lepszym, ale poważnym politykiem. Może się jednak okazać, że na
koniec kadencji znów zostanie sam i bez mandatu posła. Panowie i panie doradcy - do roboty ...