Historia
dostarcza sporo komicznych wydarzeń i sytuacji, by na kobiece rządy oraz
intrygi w lubuskim Urzędzie Marszałkowskim spojrzeć z dystansem, a nawet
uśmiechem na twarzy. Nie ma tu jeszcze walających się po korytarzach głów oraz
cieknących strumieni krwi, ale są za to rzeki łez dyrektor Gabinetu Zarządu
Województwa, magia praktykowanej jogi oraz piękne głosy dziewki z Departamentu
Zdrowia.
Dochodzące z lochów stękania i lamenty,
zamieniły się w babskie knowania i ciche awantury. Najpierw wyjaśnienie, bo nie
jest prawdą, że w województwie lubuskim jest jedynie pięciu marszałków, a wśród
nich tylko jedna kobieta Elżbieta Polak.
„Odwróć tabelę, Siarkiewicz na czele”
– głosi urzędowe porzekadło, wskazujące tym samym iż „szóstym marszałkiem” jest
szefowa gabinetu marszałek Agnieszka
Siarkiewicz. Wszystko dlatego, że w urzędowej opinii jest przysłowiowym „kretem”
szefowej PO Bożenny Bukiewicz,
której przekazuje niemal każdy szczegół z działalności marszałek Polak. „Był okres, że recytowała jej niemal cały
codzienny kalendarz, łącznie z umówionymi na poszczególne godziny osobami.
Trzeba jej jednak oddać, że jest osobą wymagającą i srogą dla innych” –
mówi Nad Wartą urzędniczka. Inna dodaje, że jej silna pozycja u poseł Bukiewicz
powoduje, że często popada ze swoją szefową w konflikt. „Ileż razy wychodziła z płaczem i wszyscy myśleli, że to już jej koniec,
choć trudno w to uwierzyć, bo pani Bukiewicz nie dałaby jej zrobić krzywdy”
– mówi NW urzędnik z 4 letnim stażem, który podkreśla iż atutem dyrektor
Siarkiewicz są wspólne z poseł Bukiewicz wizyty na treningach jogi. „Czyli robią sobie razem kwiat lotosu” –
żartuje. Nie bez znaczenia jest jej wcześniejsza praca w agencji nieruchomości Mirosława Bukiewicza. Gdyby szukać w UM
ludzi szefowej PO, to jest ich całkiem sporo, a większość ulokowana została w strategicznych
departamentach i wydziałach, co powoduje, że marszałek Polak jest w swoistym
klinczu. „Ona działałaby inaczej i lepiej,
gdyby nie miała przy sobie tych wszystkich kukiełek Bukiewicz, które ją pilnują”
– dodaje urzędnik. Inny „kret” szefowej PO – jak mówią o niej urzędnicy – to znajdująca
się w niełasce rzeczniczka Irena
Billewicz-Wysocka, która wcześniej pracowała „nasłuchując” w szpitalu,
gdzie skrupulatnie śledziła ruchy dyrektora Waldemara
Taborskiego. Potem, dzięki protekcji B. Bukiewicz, została rzecznikiem po odsunięciu zdolnej i
błyskotliwej Mirosławy Dulat, a dziś
padła ofiarą awansu swojej nowej szefowej Tatiany
Mikułko oraz marszałek Polak: zakazano jej wypowiadania się publicznie do
mediów. „Przeżyła to cholernie. Tylko
po co nam rzecznik bez możliwości gadania”
–mówi urzędniczka. Jak widać, kadrowe karty rozdaje nie marszałek, ale szefowa
PO, która w Urzędzie Marszałkowskim ma nawet swoją „chórzystkę” z wyborczych
festynów – Bogumiłę Jaske, która
pracuje w Departamencie Zdrowia. Partyjnego naboru w „marszałkowie” jest
więcej, ale we wzajemnych intrygach i podjazdach królują panie mające dostęp do
ucha E. Polak lub B. Bukiewicz. A według informatorek NW jest ich sporo: Agnieszka Sawicka (protegowana
Bukiewicz), Katarzyna Jurczak (b.
asystentka marszałek), której urzędowe koleżanki zarzucają „grę nie fair w względem nich”,
pochodząca z Małomic Marzena Toczek czy
Izbaela Bojko, której pozycja jest
silna także ze względu na antycypację idei „związku partnerskiego” z jednym z opozycyjnych
radnych wojewódzkich. „One na co dzień ze
sobą walczą, a dotarcie do ucha marszałek lub Bukiewicz jest dla nich
ważniejsze niż ciekawy projekt” – mówi NW w zielonogórskim lokalu
atrakcyjna brunetka z UM. „To jakiś
dramat! Jeśli to są kadry naszej PO, to ciszej nad tą trumną” – dodaje. Ofiarą
takich sytuacji padają ci zdolni, a wśród nich odsunięta ostatnio nie tylko z
funkcji rzecznika, ale także tej w Departamencie Zdrowia, koleżanka marszałek z
gabinetów fryzjerskich M. Dulat. Upadające i wznoszące się „gwiazdki” mają dużo
szczęścia, bo za swoje intrygi nie grozi im zamknięcie w urzędowej piwnicy, ale
pochwała lub srogi wzrok szefa sejmiku Wojewódzkiego Tomasza Możejki, który niczym pasterz – po większej awanturze –
krzyczy do nich: „Gąski, gąski, chodźcie
do domu !”. Gdyby co – wilczur jest pewnie pod ręką i kukiełkowy teatrzyk może rozgonić...