W jeden rok obiecali więcej niż politycy w trzy kadencje. Gdyby unikali
pewników, terminów, kwot finansowych oraz nie deklarowali kolejnych raportów,
zespołów programowych i spotkań – to pewnie można było to „kupić i ślizgać się” przez kolejne miesiące. Dzisiaj wiadomo,
że były lider partii nie wykreuje się na
bezpartyjnego, wzięty przedsiębiorca na społecznika, a kilkuosobowa organizacja
na poważną siłę polityczną. „Król jest nagi” …
Przykre jest to, że politycy deklarujący „nową jakość” w lokalnej polityce, faktycznie
powielili najgorsze nawyki tych, których sami krytykowali. Zarzucając partiom
politycznym obiecywanie rzeczy nierealnych, a politykom hipokryzję, sami
okazali się w tych dyscyplinach mistrzami świata. „Jestem wstępnie umówiony co do wyjazdu do Warszawy na spotkanie w
sprawie szpitala z ministrem Bartoszem Arłukowiczem” – stwierdził 4
września ub. r. dziś już ponownie aktywny w mediach działacz SLD, a wtedy lider
Stowarzyszenia „Tylko Gorzów” Jan
Kochanowski. Spotkanie nie odbyło się do dzisiaj, ale polityk wraz z
przewodniczącym „TG” Jackiem Bachalskim
zapowiedział powołanie Zespołu ds. Szpitala Wojewódzkiego i przedstawienie w
ciągu miesiąca specjalnego raportu, który - mimo upłynięcia pięciu miesięcy - nie
powstał do dzisiaj. Kolejny „polityczny bajer”,
to boiska dla najaktywniejszych wspólnot mieszkaniowych. „My chcemy takie boiska zafundować trzem wspólnotom mieszkaniowym” –
mówił Bachalski. „Ten pomysł wpisuje się
w zagospodarowanie zieleni miejskiej i trzeba do niego zwerbować wielu ludzi i
nie tylko z urzędu” – stwierdził podczas tej samej konferencji 15 września
ub. r. J. Kochanowski. Chętnych nie było, a konkurs nawet się nie rozpoczął,
choć miał się zakończyć 15 grudnia. To jednak nie koniec – 31 października
liderzy „TG” hucznie zapowiedzieli spotkanie szefów wszystkich gorzowskich organizacji,
fundacji i klubów na temat Listy Miejskiej Zgody. Niestety lista powstała
jedynie w wyobraźni polityków, a spotkanie, które miało się odbyć 10 grudnia
ub. r. w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece nie odbyło się. A przecież miało
być inaczej. „Ten temat nabrał już
konkretnego kroku, jakim będzie spotkanie w bibliotece” – powiedział w
październiku 2012 r. Jacek Bachalski. Miała być też przeprowadzona ankieta
wśród mieszkańców miasta na temat ważnych dla nich inwestycji, ale i ona się
nie odbyła, choć zapowiedzi były całkiem poważne. „Do mieszkańców dotrą ankiety, by wypowiedzieli się na temat ważnych
inwestycji” – stwierdził 17 października ub. r. b. poseł J. Kochanowski.
Jeszcze śmieszniej wyszło z raportem ds. traktowania Gorzowa w województwie
lubuskim. Pierwszy był merytoryczny i kolorowy, pod dziennikarzy, ale to nie
miała być akcja na jeden raz, lecz proces. „Za
miesiąc pojawi się raport dotyczący finansów województwa lubuskiego oraz ich
nierównomiernego podziału” – mówił 10 października ub. r. lider „TG” J. Bachalski,
a raportu nie ma do dzisiaj – podobnie zresztą jak i pełnomocnika. Jeszcze
zabawniej brzmią słowa o apartyjności liderów Stowarzyszenia „Tylko Gorzów”,
bo okazuje się iż był to tylko medialny przekaz, który nie miał nic wspólnego z
rzeczywistością. „Partie polityczne niestety rywalizują ze sobą co jest najważniejsze i
jak to sprzedać, a my chcemy zebrać różne organizacje wokół 10 najważniejszych
punktów” – grzmiał na konferencji 10 września lider „TG” J. Kochanowski,
któremu dzisiaj bliżej już jednak do SLD. Jeśli do wszystkiego dorzucić oficjalnie dystansujących się od organizacji polityków: Artura Radzińskiego i Augustyna
Wiernickiego, to inicjatywę już w pierwszym roku uznać należy za spaloną i mniej poważną niż kółko recytatorskie w sali wiejskiej pod Gorzowem. Sytuacja wydaje się karykaturalna, a polityka partii o wiele mniej
cyniczna niż byłych „partyjnych baronów”
udających bezpartyjne niewiniątka. Pokazywali już zaproszenia, plakaty,
ogłaszali terminy i uczestników spotkań, a wszystko podporządkowane było
jednemu – przedterminowym wyborom samorządowym. Wyszło szydło z worka…