Sztuka układania się, to cecha głównie polityków, ale są w mieście
tacy, którzy – bez ogniskowania na sobie uwagi, gdy nie jest to korzystne –
potrafią wyczuć „wiatr zmian” lub przyszłe załamanie się koniunktury towarzysko-politycznej.
Inaczej mówiąc – nie ważne z kim i kiedy, ważne aby było miło i dobrze dla mnie.
Potrafił ułożyć się nawet z głodującym w szpitalu Mariuszem Wójcikiem. „Dbał o mnie jak o pacjenta, abym tylko trwał
jak najdłużej” – mówi Wójcik.
Sprawa restrukturyzacji
gorzowskiego szpitala, to kwestia która zadecyduje o „być albo nie być” środowiska skupionego dziś wokół Platformy Obywatelskiej.
Jeśli założyć, że kryzys gospodarczy już nie puka do drzwi kraju, ale powoli
się tu zadomawia, to kształt sceny politycznej po wyborach samorządowych w 2014
roku jest do przewidzenia, a najszybciej i najlepiej wyczuł to „pierwszy
obrotowy” dyrektor Andrzej Szmit.
Polityczna historia Gorzowa pokazuje, że dobrze mu było w czasach Akcji
Wyborczej Solidarność, nie narzekał w okresie rządów SLD, był kokietowany przez
Platformę Obywatelską, a na wszelki wypadek związał się – najpierw z kandydatem
do Senatu Władysławem Komarnickim, a
potem jego śmiertelnym wrogiem Jackiem
Bachalskim ze Stowarzyszenia „Tylko Gorzów”. Dziś – mimo bycia konsultantem
wojewody lubuskiego – głosi poglądy co najmniej kontrowersyjne, choć miłe tym,
którzy mogą za półtora roku rządzić. „Szpitale
tej wielkości, co ten gorzowski, nie powinny być przekształcane w spółkę wcale,
bo stanowią one o systemie bezpieczeństwa społecznego” – stwierdził w
jednym z wywiadów Szmit, po czym dodał: „Jeśli ktoś mówi, że zamknąć trzeba
Szpitalny Oddział Ratunkowy lub inny, ponieważ się nie bilansuje, to mówię
wprost: od tego on jest, aby udzielać świadczeń i nawet się nie bilansować”.
Osoby współpracujące z nim nie mają złudzeń, że w przypadku byłego dyrektora
szpitala oraz przyjaciela wszystkich polityków przy władzy, to postawa
naturalna. „Jak był dyrektorem, to
potrafił otwierać trzy razy ten sam oddział, a gdy dyskutowano o pieniądzach,
zawsze miał takie same stanowisko: długi to nie jest moja sprawa, ale
właściciela, którym są władze województwa” – mówi jeden z ważnych polityków
PO. „Problemy z komornikiem i tomografem,
to zdaje się efekt umów na pożyczki z prywatnymi firmami, które podpisane
zostały za Andrzeja, ale to dzisiaj nie jest polityczne, bo jest Twardowski”
– mówi jeden z polityków dobrze orientujących się w segmencie służby zdrowia. Sam
Szmit lansuje się jako świetny menadżer, który kierował lecznicą w okresie
2008-2010, gdy bilansowała się ona w działalności bieżącej, ale nigdy nie
dodaje, że tylko w tamtym okresie – i to nie dzięki niemu, lecz postawie
marszałka, a dziś wojewody Marcina
Jabłońskiego – gorzowski szpital otrzymywał z Urzędu Marszałkowskiego
ogromne zastrzyki pieniędzy. Takiej pomocy nie było ani wcześniej, ani też po
2010 roku. Co na wypowiedź A. Szmita sam wojewoda ? „Każdy ma prawo do własnego poglądu na sprawę, a chcę powiedzieć, że
jest moim przedstawicielem od ratownictwa medycznego, a nie od przekształceń i
zarządzania szpitalami (…). Myślę, że to było bardziej teoretyczne i
hipotetyczne rozważanie” – stwierdził. Tymczasem Szmit zmienia obozy. „Po to, aby za kilka miesięcy, jak coś nie
wyjdzie, głośno w mediach powiedzieć: a nie mówiłem, ze ta restrukturyzacja to
lipa” – komentuje polityk dobrze znający byłego dyrektora, który jego
postawą wcale się nie dziwi. „Z
Bachalskim nie chciał wystąpić na konferencji kilka miesięcy temu” – mówi jeszcze
kto inny. Czyli co ? Ano to, że Andrzej Szmit, to zwykły „celebryta”, a nie żaden
kreatywny menadżer. Bez mediów i towarzystwa go nie ma, ale on „towarzystwo”
znajdzie zawsze…