Odwołanie starosty żagańskiego miało miejsce kilka dni temu, ale nie
wywołało większych emocji, a powinno – to pierwsza z bitew, która potwierdziła tezę,
że w lubuskiej Platformie Obywatelskiej wydarzyć się może wszystko. Odwołany
został nie tylko starosta, ale przede wszystkim szef powiatowych struktur PO i
bliski protegowany szefowej wojewódzkich struktur tej partii.
W najbliższy wtorek może się
okazać, że cenę za to zapłaci beneficjentka zamieszania wokół b. starosty i
szefa PO w Powiecie Żagańskim Marka
Ślusarskiego. Część działaczy, mocno dopingowana przez przewodniczącą Bożennę Bukiewicz oraz szefa Sejmiku
Województwa Lubuskiego Tomasza Możejkę
chce doprowadzić do usunięcia nowego starosty Anny Michalczuk z partii. „Dziwne
ruchy wykonywane były wokół naszych radnych już przed głosowaniem, dwoje lubuskich
liderów sugerowała jednemu z radnych, że jeśli poprze odwołanie Ślusarskiego,
to straci pracę w spółce Skarbu Państwa” – mówi polityk z południowej
części województwa i wiadomo, że chodzi o samorządowca zatrudnionego w CIECH-u
S.A. Sprawa starosty ślusarskiego od początku traktowana była jako papierek
lakmusowy pozycji Bukiewicz i Możejki. „Starosta
żagański, może być podenerwowany lub zaniepokojony faktem, że radni złożyli wniosek
o jego odwołanie i mógł się pogubić” – powiedział 2 stycznia wojewoda
Marcin Jabłoński, gdy portal Wprost.pl opublikował inspirowany przez Liberdów lubuskiej
PO list o jego rzekomym konflikcie ze starostami. Jego przeciwnicy zareagowali
jak psy Pawłowa: wojewoda skrytykował człowieka Bukiewicz i Możejki, to trzeba
ruszyć do ataku. Ostatni etap walki i mierzenia siły, będzie miał miejsce podczas
wtorkowego posiedzenia Zarządu Regionu PO, bo najprawdopodobniej pojawi się
wniosek o usunięcie z partii starosty Michalczuk, która – według niektórych działaczy
PO – godząc się na objęcie funkcji wbrew stanowisku partii, nie zasługuje na
to, aby być w jej szeregach. Będzie to sytuacja dziwna, bo podobnie uczynił „wymachujący
szabelką” starosta słubicki Andrzej
Bycka, który wbrew Platformie Obywatelskiej i kandydaturze szefa
powiatowego tej partii Tomasza
Pilarskiego, porozumiał się ze wszystkimi silami politycznymi i został wybrany. Wyrzucony nie został, bo
zrezygnował sam, ale niezmiennie cieszy się poparciem Bukiewicz i Możejki, a
wszystko dlatego, że pyskuje wojewodzie Jabłońskiemu. Faktu, że – mimo zabiegów
swojego zastępcy Leopolda Owsiaka, a
przede wszystkim posła Józefa Zycha –
odmówiono mu w zeszłym tygodniu spotkania z premierem Donaldem Tuskiem, nikt już nigdzie nie przekazał. „My cały czas tracimy ludzi z samorządów, a
przecież powinniśmy ich pozyskiwać. Wszystko dlatego, że samorządowcy staja
przed dylematem: być za Bukiewicz i Polak, które dzielą kasę, czy za
Jabłońskim, który jest normalny” – mówi polityk PO. Problem polega bowiem
na tym, że dla tandemu Bukiewicz&Możejko, noszącej chwilami znamiona
zwykłej spółki handlowej z podziałem zysków pomiędzy wspólnikami, partia jest
ważniejsza niż region oraz jego problemy. Problem jednak jest, bo odwołanie wpływowego starosty może ośmielić innych - również radnych Sejmiku Wojewódzkiego. Nie od dziś wiadomo, że gdyby w klubie radnych PO udzielano wotum zaufania marszałek Elżbiecie Polak, to poległaby z kretesem.