Przejdź do głównej zawartości

Mucha nawet nie przeleciała nad Gorzowem...


Stanowiska to jedna z śmieszniejszych form wyrażania przez regionalnych polityków czegoś, na co nie mają absolutnie żadnego wpływu. Najczęściej bywa jednak tak, że podejmuje się je już po wszystkim i szuka w ten sposób winnego lub odpowiedzialnego sytuacji na którą miało się politycznie wpływ, ale wszystko zostało zepsute. Trudno jednak nie zauważyć, że stanowisko w sprawie hali sportowo-widowiskowej, to polityczna egzotyka, którą radni przyjęli przez aklamację…
"Jaki efekt ma przynieść to stanowisko" - zapytała radnego Guci urokliwa dziennikarka
Radia RMG. Nie odpowiedział, ale odpowiedzieli inni z boku: "Już odniosła, pytacie go o to"...
„Rada Miasta zwraca się z apelem do Prezydenta Gorzowa o skonkretyzowanie planów dotyczących budowy hali widowiskowo-sportowej” – mówił dziś z magistrackiej mównicy radny niezależny Marcin Gucia, dając  tym samym do zrozumienia – zresztą nie do końca zgodnie z prawdą – że wina iż hala nie powstała do dzisiaj, leży po stronie władz miasta, które „mimo dyskusji i określania kolejnych terminów realizacji, do tej pory nie rozpoczęły prac nad tą ważną dla gorzowian inwestycją”. Problem w tym, że miasto nie ma środków – choć z Ministerstwem Sportu z sukcesami współpracuje przy innych przedsięwzięciach – a działania w celu pozyskania stosownych pieniędzy podjęli i hucznie niedawno ogłosili działacze partii do której klubu radny Gucia jeszcze niedawno należał. „Minister zaproponowała, by hala połączyła interesy sportowców zdrowych i niepełnosprawnych” – mówiła nie dalej jak ponad kwartał temu poseł Krystyna Sibińska, zapowiadając przy tym rychłą wizytę minister sportu Joanny Muchy w Gorzowie Wlkp. Problem w tym, że minister Mucha nie tylko, że w listopadzie 2012 roku do Gorzowa nie przyjechała, ale o koncepcji budowy hali sportowo-widowiskowej nawet nie wie. „Możemy mówić tylko o konkretnych projektach, a nie luźno rzucanych propozycjach” – komentuje sprawę dla Nad Wartą rzeczniczka resortu Katarzyna Kochaniak. Nie dziwią więc słowa prezydenta Gorzowa Tadeusza Jędrzejczaka, który zwracając się do szefowej gorzowskiej PO powiedział: „Miała być minister Mucha w Gorzowie w sprawie hali widowiskowo-sportowej i będzie, ale w Drzonkowie”. Ambitny radny nie ustaje i oczekuje „ mapy drogowej”, a jego niedawny kolego klubowy - uznany mecenas, społecznik i radny Jerzy Synowiec krzyczał z sali wprost: „Pytanie czy ta hala jest dzisiaj komukolwiek potrzebna?”. I tu trudno się z nim nie zgodzić – potrzebna nie jest, a minister J. Mucha do województwa w czwartek przyjedzie, ale nie tam, gdzie zapowiadano, lecz do Drzonkowa. „Po co w Gorzowie hala sportowa, skoro jest już w Zielonej Górze” – powiedziała minister podczas jednego ze spotkań z lubuskimi parlamentarzystami, co też upublicznił lider SLD Bogusław Wontor, który w środowiskach sportowych jest akurat kimś przez duże „K”. Wniosek dla radnych jest jeden – milczenie jest złotem, mowa zaś srebrem…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...