Każda partia oraz każdy urząd ma swoje „plecaki”. Rozpychają się na lewo i prawo, aby tylko być jak
najbliżej najważniejszej osoby i w świetle jupiterów. Kiedy było się
kulturystką jest znacznie łatwiej i nikt nie podskoczy. Gdy dorzuci się do tego
jaskrawy płaszczyk i spódniczkę mini, to wymiękną nawet generałowie…
Kolejność najważniejszych osób w państwie jest ustalona i
ma swoje określenie: procedencja. Inaczej
jest w regionach, a w województwie lubuskim szczególnie – tu króluje bezprawie
i liczy się ten, który stanie w pobliżu lidera i na prasowym zdjęciu wyglądać
będzie jak drugi po Bogu. „To że radna zawsze pcha sie
wszędzie do pierwszych szeregów, to wiadomo od dawna. Na obchodach w Gorzowie
przekroczyła jednak wszelkie granice. Tak sie przepychała do przodu, że nie
dopuściła innych do pierwszych szeregów. Czym sie zasłużyła dla województwa,
miasta i regionu, że zajęła szczególne miejsce pomiędzy wojewodą, a biskupem?” – pyta czytelnik Nad Wartą. Zdjęcie
i skromny ubiór radnej i doradczyni wojewody Haliny Kunickiej wskazują, że z wojewodą Jerzym Ostrouchem łączą ją relacje szczególne, ale przecież tak
samo było za poprzednika. „Prezydent
Jędrzejczak z boku, wicemarszałek Szykuła daleko w tyle, a zasłużony prałat
Andrzejewski ledwo cokolwiek widział zza jej olbrzymich i zasłużonych pleców”
– pisze czytelnik. Inaczej mówiąc – H. Kunicka to tzw. plecak. Tak złośliwie
określa się w polityce działaczy, którzy za wszelką cenę chcą znaleźć się tam,
gdzie nie powinni – w pobliżu lidera dla którego powinni być cieniem. Problemem
Kunickiej jest to, że wpycha się wszędzie: tak na imprezach miejskich – obok prezydenta
Tadeusza Jędrzejczaka, jak też na te rządowe – obok wojewody Ostroucha lub
wiceministra Marcina Jabłońskiego.
Plecak jak nic…