Przejdź do głównej zawartości

Styczeń odwołany w listopadzie

Niby „ziomek” i powinniśmy się smucić, ale o tym iż „odleciał” lub woda sodowa "uderzyła mu do głowy", a Gorzów traktuje jak daleko wysuniętą prowincję - wiadomo było niestety od dawna. Właściwie od dnia w którym został ministrem w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. Teraz będzie „asem” w łapskach PiS-owskich intrygantów z ul. Hawelańskiej, którzy będą go chcieli uczynić swoim kandydatem na prezydenta miasta…

Mowa o odwołanym dzisiaj wieczorem z funkcji wiceministra infrastruktury i rozwoju Piotra Stycznia, którego do rządu ściągnął premier Kazimierz Marcinkiewicz, a którego ten – nie dalej jak w lipcu – stanowczo się wyparł. „Nie jestem człowiekiem Marcinkiewicza, ale przyznaję się, ze znałem go. Widuję się z byłym premierem bardzo rzadko” – powiedział w rozmowie z red. Romanem Błaszczakiem w programie „Fabryczna 19”. Wręczoną mu przez wicepremier i minister Elżbietę Bieńkowską dymisję ocenił jak zwykle udając Greka, że nie wie o co chodzi i wszystkim jest zdziwiony. „Nie znam powodów. Zostałem odwołany  ze stanowiska i moja misja w Warszawie, w mieszkalnictwie, została zakońćzona, po ośmiu latach pracy” – powiedział Polskiej Agencji Prasowej. Działacze PiS związani z lokalem przy ul. Hawelańskiej już od jakiegoś czasu przebąkiwali, że byłby dobrym kandydatem na prezydenta Gorzowa, ale sam ekswiceminister to świtna tarcza do strzelania w gościa, który Gorzowa zaparł się już dawno. „Z takim rządowym doświadczeniem, to ja w Gorzowie właściwie nie mam już czego szukać” – mówił P. Styczeń w 2008 roku, a więc niedługo po nominacji do rządu PiS,  w „Gazecie Lubuskiej”. Podobną opinię powtórzył w programie red. Błąszczaka: „Gorzów to tylko urlopowo(…). Jest cudowni, bo nikt mnie tu nie rozpoznaje”. Czy chciałby być prezydentem Gorzowa? „Wydaje się, że mam pozycję człowieka, który może dostać polecenie wykonania pracy w dowolnym miejscu” – odpowiedział odowłany dziś ze stanowiska wiceministra P. Styczeń, który – podobnie jak jego rządowi koledzy – Kazimierz Marcinkiewicz czy Marek Surmacz, pełniąc funkcje rządowe - dla miasta nie zrobili dosłownie nic. Stop. Poprawka. Były premier zatańczył na balu maturzystów …

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...