Niby „ziomek” i powinniśmy się smucić, ale o
tym iż „odleciał” lub woda sodowa "uderzyła mu do głowy", a Gorzów traktuje
jak daleko wysuniętą prowincję - wiadomo było niestety od dawna. Właściwie od
dnia w którym został ministrem w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. Teraz będzie „asem” w łapskach PiS-owskich intrygantów z ul. Hawelańskiej, którzy będą go
chcieli uczynić swoim kandydatem na prezydenta miasta…
Mowa o odwołanym dzisiaj wieczorem z funkcji wiceministra
infrastruktury i rozwoju Piotra Stycznia,
którego do rządu ściągnął premier Kazimierz
Marcinkiewicz, a którego ten – nie dalej jak w lipcu – stanowczo się
wyparł. „Nie jestem człowiekiem Marcinkiewicza,
ale przyznaję się, ze znałem go. Widuję się z byłym premierem bardzo rzadko”
– powiedział w rozmowie z red. Romanem Błaszczakiem w programie „Fabryczna 19”.
Wręczoną mu przez wicepremier i minister Elżbietę
Bieńkowską dymisję ocenił jak zwykle udając Greka, że nie wie o co chodzi i
wszystkim jest zdziwiony. „Nie znam
powodów. Zostałem odwołany ze stanowiska
i moja misja w Warszawie, w mieszkalnictwie, została zakońćzona, po ośmiu
latach pracy” – powiedział Polskiej Agencji Prasowej. Działacze PiS związani
z lokalem przy ul. Hawelańskiej już od jakiegoś czasu przebąkiwali, że byłby
dobrym kandydatem na prezydenta Gorzowa, ale sam ekswiceminister to świtna
tarcza do strzelania w gościa, który Gorzowa zaparł się już dawno. „Z takim rządowym
doświadczeniem, to ja w Gorzowie właściwie nie mam już czego szukać” – mówił P.
Styczeń w 2008 roku, a więc niedługo po nominacji do rządu PiS, w „Gazecie Lubuskiej”. Podobną opinię
powtórzył w programie red. Błąszczaka: „Gorzów
to tylko urlopowo(…). Jest cudowni, bo nikt mnie tu nie rozpoznaje”. Czy
chciałby być prezydentem Gorzowa? „Wydaje
się, że mam pozycję człowieka, który może dostać polecenie wykonania pracy w
dowolnym miejscu” – odpowiedział odowłany dziś ze stanowiska wiceministra
P. Styczeń, który – podobnie jak jego rządowi koledzy – Kazimierz Marcinkiewicz
czy Marek Surmacz, pełniąc funkcje
rządowe - dla miasta nie zrobili dosłownie nic. Stop. Poprawka. Były premier
zatańczył na balu maturzystów …