Przejdź do głównej zawartości

Interes prywatny ważniejszy niż interes publiczny ?

Byliśmy przekonani, ze liczy się „interes publiczny”, ale z ust niektórych radnych padały argumenty, że ważny jest przede wszystkim „interes prywatny”. Bardzo nas to smuci, bo na budynku gorzowskiego ratusza wciąż widnieje napis „Pro Publico Bono”, ale niektórym i on nie przeszkadzał w tym, aby na lata odłożyć ważne dla miasta decyzje w zakresie zabudowy centrum.

Autorzy tekstu są politykami gorzowskiej lewicy. Jan Kaczanowski w przeszłości
pełnił funkcję szefa gorzowskiej Rady Miasta, a obecnie jest jej wiceprzwodniczą-
cym. Marcin Kurczyna to adwokat i szef miejskich struktur partii. 
Ostatnia sesja Rady Miasta obfitowała w wiele ważnych tematów i pewnie można by nimi obdzielić przynajmniej dwie sesje. Mając na względzie wpływ podejmowanych przez radnych decyzji, na to jak wygląda i ma wyglądać otaczająca nas rzeczywistość, na pierwszy plan wysuwa się głosowanie nad projektem uchwały dotyczącej zagospodarowania przestrzennego obszaru położonego przy ulicy Strzeleckiej.
        Projekt uchwały dotyczący zagospodarowania tego obszaru miasta stawał na sesji już kilka razy. O samym projekcie napisano już bardzo dużo. Jednakże decyzja jaka zapadła w głosowaniu wskazuje, że być może jeszcze za mało. Rada w kilka chwil głosami radnych PiS i PO  oraz tzw. „niezależnych” przekreśliła wiele lat pracy i dyskusji na ten temat. Czy słusznie? Mamy olbrzymie wątpliwości.
        Przypomnieć trzeba, że prace nad zagospodarowaniem tego terenu zapoczątkowała uchwała Rady Miasta poprzedniej kadencji z 16 listopada 2008 r. To wówczas Rada zdecydowała jakie ma być określenie zasad zabudowy i zagospodarowania terenu  okolic ul. Strzeleckiej. Planiści wykonali swoją pracę zgodnie ze wskazaniami radnych, które zostały w tej uchwale ujęte. Przypominamy zasadę, że dla tego obszaru należy wytworzyć kwartał zabudowy, analogicznie do zabudowy „Nowego Miasta” - ze szczególnym naciskiem na stworzenie zabudowy pierzejowej wzdłuż ulicy Wybickiego. Dzisiaj to pusta wyrwa przy wjeździe do centrum miasta.
        Zaplanowano umiejscowienie architektury najwyższej jakości i wprowadzenie akcentu architektonicznego na zamknięciu osi widokowej ul. Jagiełły. Po obu stronach ul. Chrobrego przewidziano zabudowę plombową w postaci dwóch narożnych budynków tworzących „bramę” do „Nowego Miasta”. Zapewniono maksymalny dostęp do rzeki Kłodawki z atrakcyjnym programem użytkowym zabudowy nad rzeką.
         Prace nad planem trwały 5 lat. Te lata to kolejne wyłożenia projektu, kolejne uwagi zainteresowanych, które w dużej mierze zostały uwzględniane. Dopuszczono nadbudowę na terenie istniejącego budynku dawnej „leżakowni piwa”, dopuszczono prowadzenie usług bankowych, zmniejszono współczynnik zabudowy ul. Wybickiego, obniżono wysokość zabudowy. To jednak nie wystarczyło. Na sesji po raz kolejny padło hasło „interes prywatny”. Niektórzy Radni akcentowali sprzeczność projektu z „interesem prywatnym”. Zagubiło się gdzieś to, co powinno nam zawsze przyświecać przede wszystkim, „interes publiczny”. Czy projekt ten „interes publiczny” zapewniał? Naszym zdaniem tak.
         Jeżeli plan zagospodarowania ma wskazywać kierunki ewentualnej zabudowy, to przedstawiona wizja była spójna i budzi naszą akceptację. Argumenty, że schowamy widok na park są nieracjonalne. A dlaczego mielibyśmy go odsłaniać? Park jest sam w sobie wartością jako enklawa zieleni w środku miasta, ale na pewno nie musi być odsłonięty z każdej strony. Bo już i dziś nie jest. Przecież nie zburzymy budynku biblioteki czy Parku 111. Zastrzeżenia były co do usytuowania tam parkingu od strony ulicy Sikorskiego. Ale już w uchwale z 2008 r., radni wskazali, że w tym rejonie ma on powstać. Więc co się przez te 5 lat zmieniło? Przecież większość radnych, którzy w poprzedniej kadencji zapisali takie kierunki planowania i dziś zasiada w ławach Rady Miasta. A może ma rację Prezydent, że nie wszyscy Radni czytają to, nad czym głosują?
           Oczywiście nie wszystkie uwagi prywatnego właściciela działki przy Strzeleckiej zostały uwzględnione. Miasto nie zgadza się na pozostawienie niezabudowanej pierzei ul. Wybickiego i przeznaczenie tego terenu na parking. Byłoby to wyłącznie w „interesie prywatnym” i kłóciłoby się z kierunkami zagospodarowania terenu przyjętymi do planowania w 2008r.
            Dlaczego więc planu nie przyjęto? Nie do końca wiemy. Ale wiemy jakie będą skutki tej decyzji. Nowy plan może nie powstać w ciągu najbliższych kilku lat. Poza stratą czasu i pieniędzy czeka nas wolna amerykanka przy Wybickiego. Teren przy Wybickiego nie będzie atrakcyjną ofertą dla inwestorów,  więc jedyną zabudową w tym miejscu pozostanie budynek dawnej „leżakowni” z dwoma kioskami.
             Z całą pewnością w interesie wszystkich mieszkańców było uporządkowanie chaosu panującego na terenie objętym projektem planu poprzez wykształcenie kwartału zabudowy, na zasadach charakterystycznych dla Nowego Miasta. Utrwalenie stanu bez zabudowy wzdłuż ulic nie ma uzasadnienia. Ani z przesłanek historycznych ani urbanistycznych. Niestety nie udało się.  Dziś pozostaje nam życzyć sobie abyśmy w przyszłości częściej słyszeli z mównicy w Radzie Miasta  słowa „interes publiczny”, a nie „interes prywatny”, czego w ustach radnych zabrakło. Przypominamy kolegom, że na fasadzie magistratu wciąż widnieje napis „Pro Publico Bono”.

   JAN KACZANOWSKI
   Wiceprzewodniczący Rady Miasta

   MARCIN KURCZYNA
   Przewodniczący Klubu Radnych SLD

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...