Przejdź do głównej zawartości

Polityczna sitwa po lubusku

Dymisja za złożenie niekompletnego oświadczenia majątkowego przez ministra, to reakcja z klasą i powyżej partyjnych standardów Platformy Obywatelskiej w województwie lubuskim. Ministerialny zegarek to dosłownie „nic” przy praktykach, które z namiętnością realizują od kilku lat lubuscy parlamentarzyści i urzędnicy z kierownictwa tej partii. „Sitwa” – to określenie delikatne i subtelne, ale jak najbardziej adekwatne…

Kiedy media donoszą o kolejnych „drobnostkach” z szeregów Platformy Obywatelskiej, członkowie lubuskich struktur tej partii mają się doskonale, a ich dzieci, mężowie i szwagrowie jeszcze lepiej. Minister Sławomir Nowak został zdymisjonowany, bo nie wpisał do oświadczenia majątkowego drogiego zegarka – i słusznie. Gdyby jednak premier Donald Tusk chciał dotknąć politycznej „sitwy” w jej najczystszym wymiarze – czyli takim najbardziej bezczelnym, chamskim i ordynarnym – to powinien porozmawiać z elitą kierowanej przez siebie partii z województwa lubuskiego.  Jeśli przyjąć, że słowo „sitwa” oznacza wzajemne powiązania w celu uzyskiwania korzyści dla siebie lub członków rodziny, a jej synonimem jest pajęczyna, to województwo lubuskie powinno zostać ogłoszone w tym zakresie rezerwatem ściśle chronionym. „No i co ja mam skomentować ? Nie jestem politycznym samobójcom, a sobie nic do zarzucenia nie mam” – mówi jeden z ważnych gorzowskich polityków PO, których sytuacja drażni nie od dziś. A chodzi o rzecz poważną, która dla tradycyjnych mediów stała się już normalnością i nikogo nie bulwersuje. „Przecież dziennikarze nie chcą już nawet szukać analogii pomiędzy sprawami, a ja się wystawiać nie będę” – dodaje polityk PO, zachęcając przy tym do pokazywani problemu często i regularnie. Pajęczyna jest imponująca i nie stanowi materiału newsowego. Po przejęciu władzy w państwie i regionie – ten czas jest ważny, bo sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby chodziło o okresy wcześniejsze – liderzy lubuskiej PO zadbali wbrew obowiązującym standardom o najbliższych członków swoich rodzin. Przewodnicząca lubuskiej PO Bożenna Bukiewicz zadbała o posadę dla swojego męża Mirosława Bukiewicza w Agencji Nieruchomości Rolnych dla którego stworzono specjalne stanowisko. „To była korupcja” – oceniał sprawę kilka miesięcy temu ekswiceminister w rządzie PiS Marek Surmacz. Już po objęciu władzy przez PO pracę na dyrektorskim stanowisku w Urzędzie Marszałkowskim znalazł syn wojewody, a dziś senator RP Heleny HatkiStanisław Hatka. Podobnie miała się rzecz z córką szefowej gorzowskich struktur PO - poseł Krystyną Sibińską, której udało się ulokować na kierowniczym stanowisku w Urzędzie Marszałkowskim swoją uroczą i błyskotliwą córkę Aleksandrę Sibińską. To jednak nie koniec „rodzicielskich rozdań” w PO, bo pracę w administracji wojewódzkiej na kierowniczym stołku znalazła niedawno córka członka władz regionalnych i radnego wojewódzkiego PO Leszka Turczyniaka, a takżę – kilka miesięcy wcześniej – córka poseł PO Bożeny Sławiak, która po nieudanej przygodzie z biznesem od niedawna terminuje w Inspekcji Transportu Drogowego. Jeśli dorzucić do tego „króla układu” – słusznie lub niesłusznie podejrzewanego lub pomawianego o partyjny handel państwowymi nieruchomościami – przewodniczącego Sejmiku Wojewódzkiego i dyrektora ANR Tomasza Możejkę, to zegarek ministra Nowaka jest dziecinnym wygłupem. Sam Możejko to nie tylko duże deale, ale również sprawy drobne – dyrektorską posadę w Zarządzie Melioracji i Urządzeń Wodnych znalazł jego szwagier Augustyn Filipczak. Mało ? Raczej nie - była wiceprzewodnicząca PO Zyta Gilowska musiała odejść z partii, bo zatrudniła w biurze poselskim swoją przyszłą synową, minister rolnictwa Stanisław Kalemba z PSL dostał ultimatum, że zostanie zdymisjonowany jeśli syn będzie pracował w podległej resortowi Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Lubuska sitwa ma się dobrze, a strategia jej funkcjonowania mieści się w krótkiej maksymie: „ręka rękę myje”, co oznacza nie mniej i nie więcej, ale tyle: wiemy o tym wszyscy, innych byśmy za to krytykowali, ale o sobie milczymy. Czy to nie przypomina sycylijskiej mafii ? Oj przypomina i to dosyć lapidarnie…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...